sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 44

Przez całą noc było mi ciepło. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie obudziłem się przed ósmą.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy ujrzałem zegarek na mojej szafce nocnej. Caroline poruszyła się, drżąc lekko. Zmarszczyłem brwi, zauważając, że nie była przykryta kołdrą. W jakiś sposób musiała zrzucić ją na podłogę. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, zanurzając twarz w jej włosach. Odetchnąłem głęboko, zaciskając uścisk na jej talii. Było tak przyjemnie, że ze spokojem mógłbym tak leżeć cały dzień.


* Caroline's pov *


Obudziło mnie głębokie mruczenie. Automatycznie pomyślałam o tym, że nie mam kota. Potem uderzyły we mnie wspomnienia z poprzedniego dnia. Zarumieniłam się lekko, gdy zdałam sobie sprawę, że to Harry w tej chwili mnie obejmuje i dosłownie mruczy do ucha.
Niestety musiałam skończyć tą przemiłą chwilę, bo czułam potrzebę pójścia do toalety.
- Haz? - mój głos o poranku brzmiał o wiele bardziej chrapliwie. Chłopak otrząsnął się, rozluźniając uścisk. Dzięki temu mogłam wstać i odwrócić się z powrotem do bruneta. - Muszę do łazienki. - pisnęłam. Harry zaśmiał się cicho i znów opadł na materac.
                                                                        ✷  
- Harry? - na wpół ziewnęłam, opierając się o ścianę w kuchni. Chłopak zatrzasnął wreszcie drzwi lodówki, trzymając w rękach wiele składników na kanapki. Podniósł jedną brew, stawiając na blacie produkty.
Usiadłam na wysokim taborecie i położyłam przed sobą telefon, przez który jeszcze przed chwilą rozmawiałam. Przyglądałam się ruchom mięśni pleców bruneta, gdy ten przygotowywał śniadanie.
- Nie masz dzisiaj planów, co nie?
- Nie mam. - odpowiedział prosto, na chwilę odwracając się, żeby spojrzeć na mnie pobieżnie. - Coś proponujesz?
- Pójdźmy do Angie. Na pewno potrzebuje jakiejś pomocy, a ostatnio nie mieliśmy dla niej czasu.. i w ogóle.. - mruknęłam, krzywiąc się. Rzeczywiście dawno nie spędzaliśmy z nią i Niall'em czasu.
Harry westchnął przeciągle, ale wreszcie pokiwał głową. Wiedział, że tak trzeba.
- No to świetnie. - odetchnęłam z ulgą, uśmiechając się szerzej. Spojrzałam w stronę przeszklonej ściany. Promienie słońca oświetlały cały salon. Zapowiadał się piękny dzień.

                                                                       ✷  

- Caroline, Harry, wchodźcie! - przywitała nas w progu szatynka. Chłopak niezręcznie uśmiechnął się, wkładając dłonie do kieszeni. Niepewnym krokiem podążył za mną.
Dziewczyna pospiesznie podążyła do kuchni, mówiąc, że zrobi nam kawy. Cóż, oboje niezbyt byliśmy jej wielbicielami, ale już nic nie mówiliśmy. W tym czasie zdążyłam przyjrzeć się Angeles. Jej buzia nabrała lekkich krągłości, ale dzięki temu wyglądała po prostu zdrowiej. Promieniała też energią. W tym etapie ciąży to podobno typowe.
Ukradkiem spojrzałam na jej brzuch. Nie było jeszcze widać zaokrąglenia. Westchnęłam pod nosem i odebrałam filiżankę z naparem od dziewczyny.
                                                                      ✷  
- Um, gdzie Niall? - mruknęłam, gdy Angie skończyła opowiadać o tym, co się u niej ostatnio działo. Dowiedzieliśmy się, że jej rodzice powrócili do normalnych godzin pracy i powoli sytuacja rozluźniała się. Dziewczyna nie wiedziała tylko, czy chce wrócić do szkoły.
- Ah, znalazł sobie pracę. - uśmiechnęła się, zapewne dumna z chłopaka. Pracuje w fastfood'zie, kilka kilometrów stąd. Pokiwaliśmy z uznaniem głowami. Jakoś to szło.

                                                                      ✷  

Zachichotałam, odczytując wiadomość od chłopaka, który ostatnim czasem zajmował większość moich myśli. Liam był przeuroczy i zabawny.
Szybko odpisałam mu, po czym schowałam telefon do torby, wciskając zmarznięte ręce w kieszenie kurtki. Przyspieszyłam kroku, nie chcąc znów spóźnić się do szkoły.
                                                                     ✷  
- Liam. - wypuściłam powietrze, wpadając po raz kolejny na tors chłopaka. Brunet zaśmiał się pod nosem i podniósł dłonią mój podbródek. Spojrzał mi głębiej w oczy i pocałował na przywitanie w policzek. Zarumieniłam się - czułam to. Wiedziałam również, że on to widział, więc czułam się jeszcze bardziej zakłopotana.
- Chciałbym Cię o coś spytać, Caroline. - odezwał się głębszym głosem. Z wyczekiwaniem wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki. - Dałabyś się zaprosić.. na randkę?
Nie wydawał się być tym pytaniem zawstydzony, w przeciwieństwie do mnie. Cóż, wiedziałam, że to wszystko do tego zmierza i po części spodziewałam się takiego obrotu spraw. Mimo to, nadal czułam się lekko niezręcznie.
- Tak.. chętnie. - odpowiedziałam drżącym głosem.

                                                                     ✷  

Z wymalowanym zdenerwowaniem na twarzy, przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Harry siedział na brzegu mojego łóżka, marszcząc brwi. Zagryzał swoją wargę od kilku minut, wprawiając mnie w większe zaniepokojenie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej, że Ci się podoba? - fuknął wreszcie z wyrzutem. Wypuściłam głośno powietrze.
- Cóż, nie wiem.. Jakoś szybko to wyszło. - mruknęłam, spuszczając wzrok na ręce. Przebiegłam szybko dłońmi po miękkim materiale sukienki.
- Miało być bez sekretów. - odezwał się bardzo cicho. Odwróciłam się w jego stronę, smutniejąc.
- Tak, wiem, przepraszam. Ja naprawdę sama do końca nie byłam pewna..
Harry pokiwał ze zrozumieniem głową, spuszczając wzrok. Po chwili jednak wstał i wyciągnął do mnie ramiona, czekając. Wtuliłam się w jego klatkę, na chwilę uspokajając nerwy. Za chwilę miał się tu zjawić Liam, a ja szczególnie źle zapamiętałam moje ostatnie randkowe doświadczenia.
Staliśmy tak przez parę sekund, gdy dzwonek do drzwi zabrzmiał w całym domu. Harry odsunął mnie od siebie i pocałował w czoło, dodając odrobiny otuchy.
- Baw się dobrze. - uśmiechnął się słabo. Pokiwałam głową.

                                                                          ✷  

Randka przeszła mi jednocześnie szybko, jak i przez mgłę. Niewiele z niej pamiętam. Wiem, że dobrze spędziłam czas, praktycznie pewna tego, jak dobrze wybrałam tego chłopaka. Był zupełnym przeciwieństwem Loui'ego, czyli tym, kogo w tamtej chwili najbardziej potrzebowałam.
Kolacja skończyła się słynnym pytaniem 'czy zostanę jego dziewczyną', a ja, jak przystało, zgodziłam się. Na ten jeden moment czułam się bezpiecznie i odpowiadało mi to. Wróciłam do domu i od razu położyłam się spać, niestety zapominając o tym, aby zrelacjonować spotkanie Harry'emu, który wcześniej mnie o to prosił.

                                                                         ✷  

- Car, cholera! - chłopak prawie krzyknął, zwracając na siebie uwagę innych uczniów. - Myślałem, że może coś Ci się stało! - dodał już zduszonym głosem.
Zagryzłam dolną wargę, bawiąc się rąbkiem mojej bluzki.
- Wiem, przepraszam.. Ale byłam tak zmęczona.. Uwierz mi. - zrobiłam specjalnie maślane oczy, na które Harry zawsze się łapał. Chłopak westchnął przeciągle, poddając się i objął mnie, prowadząc w stronę kanap, gdzie jak powiedział 'wszystko mu opowiem'.


Mimo tego, że nie czułam przed chłopakiem skrępowania, mijałam się z prawdą. Postanowiłam jeszcze mu nie mówić, że oficjalnie jesteśmy razem. Nie wiedziałam czy na początku Liam tego chce..
Dlatego krótko streściłam mu poprzedni wieczór i zadowolona pożegnałam się, chcąc zobaczyć się z moim chłopakiem.


* Harry's pov *


Źle czułem się z tym, że szpieguję swoją najlepszą przyjaciółkę. Ale naprawdę nie mogłem się powstrzymać. Chciałem mieć pewność, jak wyglądają sprawy pomiędzy nią, a Liam'em. Miałem tylko nadzieję, że nie było za późno na interwencję.
Chowając włosy pod kapturem, rozejrzałem się po parku, wyłapując parę wzrokiem. Zacisnąłem zęby, gdy złapali się za ręce. Udając zwykłego przechodnia, przysiadłam na jednej ławce i wyciągnąłem paczkę papierosów. Nie odrywając od nich wzroku, zapaliłem jednego.
Caroline wtuliła się w bok chłopaka, śmiejąc się głośno.
Zapiekło.
Liam odwrócił ją zwinnym ruchem do siebie i objął w pasie. Oparł swoje czoło o jej.
Zakuło.
Pocałował ją. Caroline pogładziła go po policzku drobną dłonią.
Zabolało.
Zacisnąłem powieki, chowając palce we włosach. Oparłem łokcie na kolanach. Miałem wrażenie, jakby głowa miała mi za chwilę pęknąć mimo tego, że wcale mnie nie bolała.
Z impetem oderwałem się od ławki i ruszyłem szybko przed siebie, prawie biegnąc. Wypuszczałem powietrze z ust ze świstem, kierując się do baru.
Czy straciłem już wszystko?


* Caroline's pov *



Pożegnałam się z Liam'em długim, namiętnym pocałunkiem. Z uniesionymi kącikami ust rzuciłam torbę na podłogę w korytarzu, gdy mój telefon zabrzęczał. Zwinnym ruchem wyciągnęłam go z kieszeni kurtki.
Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
                                                                        ✷  
Przeciskałam się między spoconymi ciałami w pubie nieopodal naszej szkoły. Zmarszczyłam nos w reakcji na odór, który roznosił osobnik stojący tuż przy mnie. Z niesmakiem przesunęłam się dalej. Fakt, że miałam na sobie grubą kurtkę zimową, na pewno nie polepszał sytuacji.
Wyłapałam go wzrokiem przy barku. Prawie leżał na blacie, ledwo poruszając palcem po szklance. Zdusiłam w sobie żałosny jęk i ruszyłam w jego kierunku. Po chwili znalazłam się tuż przy nim. Potrząsnęłam jego barkiem, wybudzając ze swoistego letargu.
- Car? - zaskomlał. - Przepraszam.. - zakrztusił się chwilowo. Westchnęłam, nie chcąc robić mu kazań w tej chwili. Zwłaszcza, że nie będzie nic z tego pamiętał. - Napisałem do Ciebie, bo nie mam jak wrócić do domu. Nie dam rady. - jęknął.
- Harry, czemu? - spytałam odrobinę ciszej. Chłopak potrząsnął głową.
- Widziałem was w parku.
- I to Cię tak zmartwiło? - momentalnie zaatakowało mnie małe poczucie winy, że jednak nie powiedziałam mu wszystkiego na początku. Mimo to, nadal nie widziałam sensu.
- Nie chcę Cię tracić, Car. - wstrząsnął nim dreszcz. Podniosłam jego głowę znad butelki piwa. Po jego policzkach spływały pojedyncze łzy. Pociągnął nosem. W tym stanie nie starał się niczego ukrywać.
- Przecież nigdzie nie odchodzę. - odpowiedziałam miękko. Objęłam dłońmi jego twarz, wycierając kciukami wyznaczone, mokre ścieżki. - Nadal jesteś dla mnie tak samo ważny, wiesz?
Harry pokiwał szybko głową, jakby również chciał siebie do tego przekonać.
- Zmywamy się? - podniosłam jedną brew.
- Tak, zabierz mnie do domu. - odparł ledwo słyszalnie.

Przerzuciłam sobie przez szyję ramię Harry'ego i ruszyłam do wyjścia. Trzymał się całkiem prosto, więc nie przysparzał mi większych kłopotów.
Wypadliśmy na świeże, zimne powietrze. Zadrżałam pod wpływem chłodnego wietrzyku. Skierowałam nas w prawo do najbliższego przystanku autobusowego.
Gdy Harry był w takim stanie, nie czułam się już tak bezpiecznie. Nie o tej porze, nie w tym rejonie.
I słusznie, bo już po chwili czyjaś ręka popchnęła mnie na murek w poprzecznej uliczce.


   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

Sorry, że tak słabo, ale opuściły mnie siły ;_;

   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 43

Otworzyłam ze zdziwienia usta. Wszystko powoli układało się w całość. Teraz zaczęłam zauważać jak rzeczywiście Harry był do niej podobny. Miała loki takiego samego odcienia co on, szeroki uśmiech, a w jej policzkach można było dojrzeć się uroczych dołeczków.
Przyłapałam się na przypatrywaniu się Harry'emu. On również to zauważył i podniósł jedną brew.
- Wykapana z Ciebie mama. - uśmiechnęłam się ciepło, starannie dobierając słowa. Stąpaliśmy po cienkim lodzie, schodząc na ten temat, ale miałam nadzieję dobrnąć do końca rozmowy.
Ku mojej uldze, chłopak roześmiał się.
- Szczerze nie chciałbym być podobny do ojca. - ze zdziwieniem zauważyłam, że utrzymywał wesoły ton głosu. Nie wiedziałam też, czy chodziło mu o wygląd zewnętrzny rodzica czy raczej.. no właśnie.
Pokiwałam więc głową.
Momentalnie mina Harry'ego zrzedła. Spoważniał i spuścił wzrok na dłonie, które trzymał na klatce.
- Wiesz już, że moja mama popełniła samobójstwo. - zaczął cicho. - Naprawdę chciałem Ci o tym powiedzieć, ale.. - przerwałam mu:
- Nie przepraszaj za to, Harry. Rozumiem.
Chłopak przełknął ślinę.
- Ja.. ja miałem wtedy 12 lat. Byłem w szkole, jak zwykle pewnie wygłupiałem się z kolegami. Z resztą pamiętasz jaki byłem. - parsknął pod nosem. Rzeczywiście, znaliśmy się z Harry'm tak naprawdę od dawna, bo większość dzieciaków z naszej szkoły, chodziło wcześniej również do tej samej, stojącej tuż obok.
Harry pociągnął nosem i kontynuował. Zaczynało robić się zimniej.
- Moi rodzice kłócili się od pewnego czasu i mniej więcej wiedziałem, o co chodzi. Mama podejrzewała ojca o zdradę. Pewnie nigdy nie dowiem się, czy to była prawda, ale.. cóż, tamtego dnia on poszedł się z nią zobaczyć. Mówił, że pracują razem, że to spotkanie służbowe, ale ona.. Wydaje mi się, że w to nie wierzyła.
Tym razem ja spuściłam wzrok na ręce.
- Podcięła sobie żyły. I zmarła. - dokończył niespodziewanie szeptem. Zacisnął powieki i oddychał głęboko, a ja nie miałam pojęcia, co zrobić.
Odruchowo przysunęłam się bliżej bruneta i wtuliłam w jego bok. Początkowo zaskoczony wstrzymał zupełnie oddech, ale po sekundzie objął mnie i wtulił twarz w moje włosy. Mówił dalej:
- Powiedzieli nam, że prawdopodobnie od dawna miała depresję, bo miała ślady po dawnym samookaleczeniach. Nie wiem, jak mój ojciec tego nie zauważył.. jak ja.. - wychrypiał. W tym momencie uciszyłam go, wtulając się mocniej.

                                                                          

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę. W końcu oboje zauważyliśmy, że zimne podłoże daje się we znaki i pora wstawać. Otrzepaliśmy sobie nawzajem ubrania i ruszyliśmy z powrotem do samochodu. Harry objął mnie ramieniem, przyciskając do swojego boku.
- Dziękuję Car. Dziękuję za to, że jesteś. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.


                                                                   ✷  



Stukałam obcasem o chodnik, czekając aż Harry wyjdzie ze szkoły po tym, jak został wsadzony do kozy. Z resztą słusznie. Okropnie przeszkadzał mi na angielskim, przez co o mało nie wsadziłam mu długopisu do oka. Na szczęście nauczyciel doskonale rozumiał sytuację i wiedział, komu powinien dać karę. Plus naprawdę nienawidził Style'sa. Zaśmiałam się a myślach. Ten to ma przechlapane.
- Cześć, Car, to idziemy? - odezwał się chłopak przede mną, jednak nie był to kędzierzawy.
Potrząsnęłam zmieszana głową. Nagle przypomniało mi się..
- Oh, Liam.. - zagryzłam wargę. - Przepraszam, ale możemy przesunąć to na inny dzień? Mam coś ważnego do powiedzenia Harry'emu.. - mruknęłam i od razu wiedziałam, że to trochę słabo brzmiało. Payne podniósł jedną brew do góry i wtedy po raz pierwszy widziałam go zirytowanego. Szczerze mówiąc, lekko mnie to zraziło, więc zacisnęłam usta w wąską linię, już się nie odzywając.
- Wczoraj też.. - westchnął, ale pokiwał w końcu głową i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Na sam koniec udało mu się wydobyć lekki uśmiech, co wydało mi się bardzo urocze. Chłopak naprawdę się starał i doceniałam to.
Jednak po wczorajszym wyznaniu Harry'ego, czułam, że jestem mu coś winna.. Chociaż nie.. ja chciałam mu to powiedzieć.
Otrząsnęłam się, gdy usłyszałam chrząknięcie po mojej drugiej stronie. Harry podnosił brew pytająco.
- Czego chciał? - prawie warknął, podając mi dłoń, abym wstała z murku.
- Trochę zapomniałam, że się z nim dzisiaj spotykam. A mam Ci coś do pokazania. - spojrzałam mu w oczy. Chłopak prawie wypiął dumnie pierś, uśmiechając się bezczelnie. Ruszyliśmy do bramy szkoły.
- Dobrze mu tak.
Zachichotałam, kręcąc głową.
- Jak tam było w kozie? - zmieniłam temat, wystawiając do niego język.
- Oh cudownie! Przez kilkadziesiąt minut mogłem podziwiać wypięty tyłek profesorki z bliska! - wyrzucił ręce w powietrze, sarkastycznie się uśmiechając. Wybuchnęłam śmiechem.
- Leci na Ciebie.
- No tak, stuprocentowo.
Uśmiech nie schodził z mojej twarzy do momentu gdy chłopak nie odezwał się ponownie:
- Co chciałaś mi pokazać? - uśmiechał się, nie wiedząc jeszcze co go czeka. Widząc moją szybką zmianę nastroju, odruchowo sięgnął nad moim ramieniem, obejmując mnie i przypatrując mi się uważnie.
- Zobaczysz na miejscu. - wysiliłam się na lekki uśmiech, dźgając go w bok, jak to on miał w zwyczaju robić mi.
Harry pokręcił zniecierpliwiony głową. Nie lubił niespodzianek, bo zawsze to on miał wszystko pod kontrolą.

                                                                


- Car, stop. - chłopak wypuścił urywany oddech, gdy znaleźliśmy się tuż przed bramą cmentarza. Domyślił się łatwo, co chciałam zrobić. Zatrzymał mnie szybko, stając naprzeciwko mnie i opierając dłonie na moich barkach.
- Co jest? - jak na ironię w takich momentach zachowujemy się na odwrót. Tym razem on był bardziej zdenerwowany niż ja.
- Nie chcę.. - wysapał. - Nie chcę, żebyś to robiła, bo myślisz, że musisz. Tak nie jest. - potrząsnął głową. Zmarszczyłam brwi. - To, że wczoraj opowiedziałem Ci o mamie nie obliguje Cię do tego samego.. - przerwałam mu, przyciskając się do jego klatki piersiowej. Zaciągnęłam się jego charakterystycznym, miętowym zapachem i odetchnęłam głębiej. Po chwili odsunęłam się, patrząc mu głęboko w oczy.
- Ja chcę to zrobić. - uśmiechnęłam się, tym razem bez większego trudu. Brunet powoli zmieniał charakter swojego spojrzenia. Po kilku oddechach jego uśmiech ocieplił się znacznie. - Harry, jesteś.. jesteś teraz dla mnie najważniejszy. Uważam, że to ważne, żebyś wiedział. - dokończyłam i sięgnęłam po jego dłoń. Ścisnęłam ją i pociągnęłam go w stronę stoiska staruszki Pepper.
Zwyczajowo uśmiechnęła się do obojga z nas, jednak pewnie w środku nie mogła się nadziwić, że przyprowadziłam tu następnego chłopaka. Tym razem wybrałam fiołkowy wianuszek, za który Harry oczywiście musiał zapłacić, dobierając do tego jeszcze mały znicz w kształcie serca.
Już po chwili siedzieliśmy na trawniku pokrytym śniegiem przy mogile moich rodziców. Oparłam się głową o tors chłopaka, wzdychając cicho. Poczułam, że po moim policzku spływa pojedyncza łza.
Wzięłam głębszy oddech i powoli zaczęłam opowiadać historię Harry'emu.



* Harry's pov *



- Zmarzłaś. - zauważyłem, pocierając ramiona Caroline swoimi dłońmi. Trzęsła się z zimna, w dodatku pociągała nosem po płaczu, a do samochodu mieliśmy jeszcze trochę do samochodu. Plus widać było, że okropnie ją to wszystko wyczerpało.
- Mhm. - na potwierdzenie moich myśli mruknęła sennie.
- Jedziemy do mnie, co?
- Mhm.
Uśmiechnąłem się pod nosem.

                                                                     ✷  


- Chodź, mała. - wyciągnąłem dłoń do dziewczyny, gdy otworzyłem jej drzwi do samochodu. Przysypiała na przednim fotelu, a my byliśmy już przecież na miejscu.
Blondynka kurczowo trzymała się mojej ręki, kiedy ja otwierałem drzwi domu. Wtuliła się w moje ramię, mrucząc coś o wygodnym łóżku.
Przechodząc obok kuchni, zachciało mi się pić.
- Chcesz może napić się wody przed snem? - spytałem. Caroline pokiwała głową, opierając się o kuchenny blat. Po chwili podałem jej szklankę wody, sam pijąc ze swojej.
- Wszystko w porządku?
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Raczej tak. Po prostu jestem smutna.
- Oh. - westchnąłem jedynie, nie wiedząc co dodać.
Gdy opróżniliśmy szklanki, ponownie pociągnąłem blondynkę za dłoń, tym razem do mojego pokoju. Podałem jej swoją koszulkę do spania, a ona zbyt zmęczona by ruszyć się do łazienki, po prostu rozebrała się na moich oczach. Cóż, pozostała w bieliźnie, jednak to w żadnym stopniu nie umniejszało chwili! Niczego nie świadoma przeciągnęła mój t-shirt przez głowę i rzuciła się na posłane łóżko.
Szybko wciągnąłem powietrze przez zagryzione wargi. Co z tego, że była moją przyjaciółką? Nadal była dziewczyną! I to bardzo atrakcyjną dziewczyną, dziwne by było, gdyby nie działała na mnie w ten sposób.
Na szczęście w pokoju było zupełnie ciemno, więc Caroline nie mogła zobaczyć moich zaczerwienionych policzków i zakłopotania wypisanego na twarzy.
No właśnie. Zakłopotania?
Harry, nie jesteś już tą samą osobą co kiedyś.
Odwróciłem się na pięcie i już miałem wychodzić z pokoju, gdy usłyszałem mruknięcie, które widocznie było skierowane do mnie:
- Harry, nie..
- Co? - rzuciłem, z powrotem podchodząc do łóżka. Car zdążyła już zakopać się w kołdrze. Widać, że była okropnie zmęczona i chyba połowicznie kontaktowała ze światem.
- Miałem zamiar wybrać się do pokoju obok, tam mam łóżko dla gości. Jak będziesz mnie potrzebowała..
- Nie, Harry, proszę.. - wypuściła urywany oddech i chwilowo zapowiadało się, jakby miała znów płakać.
Zmarszczyłem brwi.
- Nie możesz zostać, proszę? Ja.. - jęknęła ze słyszalnym zażenowaniem. - po wizytach tam jeszcze nigdy nie było mi tak źle. Potrzebuję Cię teraz. - wyszeptała.
- Hej, Car, spokojnie. - odpowiedziałem cicho, gładząc jej policzek, co w tamtym momencie wydało mi się zupełnie naturalne. Przełknęła ślinę.
- Nie chciałabym Cię do niczego zmuszać. Wiem, że pewnie nie chcesz..
- Hej ćśś - przerwałem jej - Wiesz, że zawsze możesz na mnie polegać, prawda?
- Mhm. - mruknęła, zamykając na chwilę dłużej oczy.
- Zostanę z Tobą, nie martw się.
Dziewczyna pokiwała głową, uśmiechając się. Odwzajemniłem ten gest i już po chwili zdejmowałem swoje ubrania, żeby położyć się tuż obok.

I wreszcie wielkość tego łóżka była mi do czegoś potrzebna.

Niepewnie przysunąłem się do dziewczyny, delikatnie owijając jedno ramię wokół jej talii. Car złapała moją dłoń, zaciskając ją w swojej mniejszej i wtulając się plecami w mój tors. Odechnąłem głębiej jej zapachem, który teraz otaczał mnie z każdej strony.

Bardzo podobała mi się ta sytuacja. Tak po prostu przyniosła mi wiele szczęścia. Czułem jak odpływam z uśmiechem przyklejonym do twarzy.

- Dziękuję, Harry. Dziękuję za to, że jesteś.
W odpowiedzi westchnąłem jedynie i pocałowałem ją w tył głowy.
- Śpij już, mała.




   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

Dobra wiem, że jakoś głupi wyszło itd xD Ale nie mogłam się powstrzymać, no sorrrryyyyyyy
Tak słodziaśnie, że ojejciu, no ale wam od życia też się coś należy, tak czy nie? A wiem, że pewnie na to czekaliście c;
Także proszę. Mój prezent walentynkowy dla was, misiaczki. Życzę wam wszystkiego najlepszego i randki 5/5.
Heh, do następnego.
Luv yaa!
xx


A i taka ważna sprawa: jeżeli ktoś chciałby być informowany, to niech poda swojego twittera w komentarzu, bo nie wiem w sumie ile osób to jeszcze czyta i czuję, że informuję bez sensu niektórych. Także to ważne :) Od teraz będę informować tylko tych, co zgłoszą się od tego posta wzwyż. Danke fur eure Aufmerksamkeit.    ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 42

- Ciociu? - kobieta nie odzywała się od pewnego czasu i zaczęłam robić się coraz bardziej nerwowa.
Otrząsnęła się ze swoich myśli i spojrzała po nas niepewnie.
- Nie wiem czy powinnam wam to mówić…
- Czemu? - oboje rzuciliśmy. Harry zmarszczył brwi.
- Cóż.. - ciocia zaczęła skubać skórki przy paznokciach. Rzuciłam jej znaczące spojrzenie. - Okej, powiem! - wypuściła głośniej powietrze, starając się możliwie rozluźnić atmosferę. - Harry, wiesz czym zajmował się Twój tata dłuższy czas temu?
- Był jakimś.. to dosyć dziwne, nie wiem czy czegoś nie pomieszałem..
- Powiedz. - zachęciła go.
- Był profesorem biologii? Czegoś w tym rodzaju?
Przeniosłam wzrok na moją ciocię. Pokiwała szybko głową. Co?
- Tak. Twoja mama również. Jak i Twoi rodzice, Caroline. - kiwnęła do mnie głową. - Tak się poznali. - ponownie uśmiechnęła się krzywo. - Pracowali razem, można powiedzieć.
- Czemu nie chciałaś nam o tym powiedzieć? - zapytałam. To nie powinno być chyba tajemnicą.
Kobieta nachyliła się nad stołem.
- Bo to dosyć niebezpieczne informacje.
Wypuściłam z siebie chyba całe powietrze.
- Ja-jak to?
- Jeżeli wam trochę teraz powiem, obiecacie teraz do tego nie wracać? - skrzywiła się. - To niemiłe wspomnienia.
Spojrzałam niepewnie na Harry'ego. Pokiwał powoli głową.
- Wasi rodzice byli naprawdę dobrzy..w tym. Odkryli coś bardzo niebezpiecznego. - ściszyła swój ton głosu do szeptu, jakby ktoś miał nas podsłuchiwać. Wzdrygnęłam się. - To czas, żebyście dowiedzieli się o czymś ważnym. - oddychała nieco szybciej, co wskazywało na jej zdenerwowanie. - Ich badania doprowadziły do śmierci Twoich rodziców.. - powiedziała pełnym bólu głosem. Poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. - I pośrednio do samobójstwa Twojej mamy, Harry. - dokończyła, a mój świat na chwilę się zatrzymał.
Co?
Mama Harry'ego?
Samobójstwo?
Chłopak zachłysnął się powietrzem. To wszystko trwało krótką chwilę. Ciocia wstała od stołu, oznajmiając, że to wszystko co może nam powiedzieć. Pożegnała się szybko i zgarnęła swój zestaw kluczy do domu, wychodząc. Podejrzewam, że potrzebowała długiego spaceru.
Jednak my nie zwracaliśmy na to większej uwagi.
Powolnym ruchem przekręciłam głowę w stronę Harry'ego. Jego dolna warga drżała. Po raz pierwszy widziałam go w takiej sytuacji, nigdy przy mnie nie płakał. Jego postawa czasami wskazywała na to, jakby nigdy nie uronił żadnej łzy. Oh, jakie to musiało być oddalone od rzeczywistości.
Tysiące pytań przewijało się przez moją głowę, gdy chłopak powoli również odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były przepełnione bólem, jakby tylko wspomnienie tych odległych zdarzeń wzbudzało w nim skrajnie negatywne emocje.
Przykryłam jego dużą dłoń własną.
- Harry? - wyszeptałam. - Chcesz o tym porozmawiać?
Zacisnął powieki i potrząsnął głową. Pociągnął lekko nosem i momentalnie odwrócił wzrok w stronę okna. Mogłam oglądać jedynie jego profil z mocno zarysowaną linią szczęki.
- Chyba nie jestem na to gotowy.
Coś lekko zakuło mnie w sercu. Mimo to pokiwałam głową, rozumiejąc. Możliwe, że potrzebował jedynie czasu.


                                                                           ✷  



Z trudem podniosłam rękę, by sięgnąć telefonu, który leżał na szafce obok mojego łóżka. Ktoś dzwonił do mnie po raz trzeci i chyba nie miał zamiaru odpuścić. Spojrzałam prędko na ekran. 8 rano. Odebrałam połączenie.
- Harold Edward Styles. - wysyczałam. - Bo któż inny?
- Car! - rzucił wesoło.
- Czego się naćpałeś ciulu? - o tej godzinie byłam zdecydowanie nerwowa. - Mamy weekend, a Ty mnie budzisz w środku nocy.
- Jest 8 rano, Car. - zachichotał. Dzieciak.
- No właśnie. - mruknęłam, przewracając się z powrotem na plecy. - O co chodzi? - przetarłam oczy ręką.
- Wyjrzyj przez okno! - pisnął, oddychając szybko.
- Zachowujesz się jak podekscytowana nastolatka, wiesz? - mruknęłam niechętnie podchodząc do okna. Rozsunęłam firanki i automatycznie lekko oniemiałam od bieli, która silnie odbijała światło słońca.
- Pierwszy śnieg tej zimy! - Harry krzyknął, jednak nie słyszałam go już przez słuchawkę telefonu. Zmarszczyłam brwi, stawiając stopy na mokrej posadzce balkonu. Wychyliłam się i wreszcie ujrzałam chłopaka, który w tej samej chwili schylał się, zbierając w dłonie biały puch. Zanim zdążyłam się zorientować rzucił prosto we mnie kulką zbitego, świeżego śniegu.
Miał niezłego cela, ponieważ dostałam prosto w dekolt.
Znieruchomiałam, powoli spuszczając głowę na moją koszulkę. Stałam na zimnie w samym tshircie, sięgającym mi do połowy ud, w dodatku w tym momencie również mokrym. Cała górna część bluzki była przesiąknięta, przylegając do mojego ciała. Miałam zajebiste szczęście, że spałam tej nocy w staniku, bo Styles miałby niezły widok.
Do rzeczywistości przywołał mnie śmiech chłopaka. Trzymał się za brzuch, próbując nie wybuchnąć rozbawieniem na całą okolicę. Zmierzyłam go ostro wzrokiem.
- Zwariowałeś do reszty?! - wrzasnęłam, tym samym zapewne budząc sąsiadów. Harry parsknął śmiechem w odpowiedzi. Przysięgam, prawie płakał z rozbawienia.
- Nie chciałem Cię trafić… o tu.. - wskazał gestem górną część klatki piersiowej. Ponownie poczułam na sobie jego palący wzrok. Wróciłam wzrokiem na koszulkę. Z racji, że była biała prześwitywała mój koronkowy, czarny stanik.
Złapałam się za podstawę nosa, jak to miałam w zwyczaju, próbując się uspokoić. Jeszcze chwila, a rzuciłabym się na tego debila z balkonu.
W uciszaniu myśli przeszkadzał mi nieustanny chichot przyjaciela. Wyrzuciłam w górę ręce w geście bezradności i jęknęłam żałośnie, co po chwili przerodziło się w głośny wrzask. Tupnęłam nogą wściekła i po raz ostatni obrzuciłam bruneta srogim spojrzeniem.
- Nie odzywam się do Ciebie, idź sobie! - zsunęłam z barierki balkonu warstwę śniegu, mając nadzieję, że spadnie na tą jego głupią czuprynę. Niestety chybiłam. - Idę z powrotem spać! - krzyknęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi balkonu.



* Harry's pov *


Westchnąłem, smutniejąc chwilowo. Wzruszyłem ramionami i złapałem się gałęzi drzewa, na które miałem już 'przyjemność' się wspinać. Od razu poprawił mi się humor na wspomnienie tego, ile zmieniło się od tamtego czasu.
Po kilku minutach podciągnięć, sapania i chwiania się na gałęziach, stanąłem na pewnym gruncie balkonu. Zapukałem w okno, jednak Caroline widocznie naprawdę nie miała zamiaru mi otwierać, ponieważ nie ruszyła się z łóżka, gdzie leżała zwinięta w kłębek. Przewracając oczami, wcisnąłem rękę w szczelinę pomiędzy uchylonym oknem a framugą. Zwinnym ruchem sięgnąłem klamki drzwi i otworzyłem je sobie. Mało sprytnie, Parks.
Byłem praktycznie pewny, że nie usłyszała mnie, więc cichutko podszedłem do łóżka. Ostatnim ruchem zgarnąłem z parapetu trochę śniegu. Dziewczyna leżała odwrócona do mnie plecami, myśląc zapewne, że ma mnie dawno z głowy.
Szybkim ruchem wsunąłem dłoń za kołnierz jej koszulki, zostawiając tam kulkę śniegu. Blondynka pisnęła głośno, odwracając się do mnie przodem.
Nie rzuciła się na mnie wściekła, ani nie zaczęła krzyczeć. Rzuciła mi jedynie srogie spojrzenie, zaciskając zęby i burknęła:
- Nawet nie wiesz, jak Cię teraz nienawidzę.
Zakopała się w pierzynie.


                                                                             ✷  


- Wolałbym lepić teraz bałwana. - bąknąłem pod nosem, zakładając ręce przed sobą. Caroline od 15 minut ciągnęła mnie w stronę lodowiska. Mieliśmy już wykupione bilety, wypożyczone łyżwy, a ja nadal nie chciałem tam wchodzić.
- Haaaaaarrryyyyyyyyy
- Czego - mruknąłem, przytrzymując się barierki obok. W końcu stanie w łyżwach nie było najłatwiejszą czynnością.
- Wstałam dla Ciebie z łóżka! - pisnęła, naburmuszając się. - Więc Ty pojeździj ze mną na łyżwach.
Rzuciłem jej ostatnie błagalne spojrzenie, ale ona pozostała niewzruszona. Westchnąłem przeciągle, chowając twarz w dłoniach. Czego bym dla niej nie zrobił?
- O-okej. - jęknąłem - ale daj mi chwilę.
Dziewczyna pokiwała posłusznie głową. Nadal przytrzymując się jedną ręką barierki, przesunąłem się na skraj ławek, gdzie ubierano łyżwy i wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Automatycznym ruchem dłoni odpaliłem jednego zapalniczką i gwałtownie zaciągnąłem się dymem.
W tym samym momencie ktoś odwrócił mnie do siebie przodem.
- Co Ty robisz? - Caroline rzuciła lekko oskarżycielskim tonem i zmarszczyła nosek, zapewne przez dym, który wypuszczałem z ust.
- Tylko tak potrafię się odstresować. - mruknąłem. Poczułem jak rumienią mi się policzki, bo właśnie przyznałem się do swojej słabości. Stresowałem się przed jazdą łyżwami.
- Czemu tak tego nie lubisz? - zapytała, opierając się o barierkę przed nami.
- To jeden z naprawdę niewielu sportów, który mi nie wychodzi. - odparłem, dołączając do niej. Staliśmy tak stykając się ramionami. Specjalnie obrałem prawy bok Caroline, ponieważ wiatr wiał w tą stronę i tym samym nie dmuchałem dziewczynie dymem w twarz. Naprawdę nie chciałem, żeby była biernym palaczem.
- Wiesz, że nie powinieneś palić. - rzuciła, przypatrując mi się i marszcząc brwi. Zaśmiałem się w duchu.
- Wiesz, że to wcale nie jest takie proste. - próbowałem naśladować jej ton głosu, ale marnie mi to wyszło. Prychnęła pod nosem, odwracając wzrok. Rozśmieszyło mnie to. Jej widzenie świata. Gdyby wszystko było takie proste, jak ona to pojmowała.
Mimo wszystko cieszyłem się, że właśnie tak było. Wystarczająco dużo przecierpiała, więc to w pewien sposób pocieszające, że nadal potrafiła patrzeć na świat w ten sposób.


                                                                           ✷  


Złapałem dłoń Caroline, gdy ta rozmawiała spokojnie z Liam'em. Zaskoczyłem ją lekko, bo pojawiłem się dosłownie znikąd. Obrzuciła nasze splecione dłonie krótkim spojrzeniem i wróciła wzrokiem na moją twarz.
- Masz teraz czas, prawda? - zapytałem na wszelki wypadek, pocierając kciukiem jej knykcie. Miałem wielką nadzieję, że nie umówiła się dzisiaj z Liam'em. Ostatnio wychodzili kilka razy razem i zaczęło mnie to niepokoić. Nie żeby coś, to po prostu wiązało się z mniejszą ilością czasu spędzonego ze mną. A to już bezpośrednio mi przeszkadzało.
Spojrzałem na chłopaka przed nami. Zaciskał usta, tępo wpatrując się przed siebie. Jak to dobrze, że wiedział gdzie jego miejsce. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Mam, a co?
- Pójdziemy w pewne miejsce. - uśmiechnąłem się do niej ciepło i nie zawracając sobie głowy pożegnaniem z brunetem, pociągnąłem ją w stronę samochodu.


                                                                           ✷  


- Poczekaj tu chwilę. - mruknąłem, parkując przed moim domem. - Za chwilę wracam i pojedziemy gdzie indziej.
Caroline pokiwała głową, uśmiechając się. Zamknąłem za sobą drzwi samochodu i potruchtałem do na górę do swojego pokoju.



* Caroline's pov *



Harry zaparkował w nieznanym mi otoczeniu na uboczu dróżki. Parę chwil zajęło mi przypomnienie sobie skąd kojarzę to miejsce.
Kiedyś już tędy spacerowaliśmy. To droga na pagórek, który dla Harry'ego w pewien sposób był specjalnie ważny.
Przeniosłam wzrok z powrotem na chłopaka. Wystawiał swoje ramię w moją stronę, zachęcając ciepłym uśmiechem do dołączenia do niego. Objęłam jego rękę, przytrzymując się materiału swetra na przegubie.
Podczas wspinania się na górę nie rozmawialiśmy wcale i w jakiś sposób było to dla mnie kojące. Czułam bijące od niego ciepło, mimo to nie chciałam zakłócać tej ciszy wokół nas. Jak to dobrze, że Harry rozumiał mnie bez słów.
Gdy dotarliśmy na miejsce, automatycznie położyliśmy się na ziemi. Co oczywiste, była pokryta śniegiem, jednak był on już wydeptany i leżała go tu naprawdę cienka warstwa. Ktoś widocznie jednak odwiedzał to miejsce. Na szczęście nie przeszkadzało nam to wcale, tak długo jak nikt nie niszczył tego urokliwego miejsca ani nie przerywał nam rozmów.
Bywaliśmy tu z Harry'm prawie regularnie. Za każdym razem, gdy chłopak chciał mi się wygadać, zaciągał mnie tu, twierdząc, że to jedyne miejsce, gdzie potrafi spokojnie myśleć. Może coś w tym było.
Chłopak przerwał ciszę, sięgając do kieszeni w kurtce. Z cichym szelestem wyciągnął ze środka skrawek papieru. Zerknęłam na niego pobieżnie. To było jakieś zdjęcie. Brunet przycisnął je do klatki piersiowej, zamykając chwilowo oczy.
- Pamiętasz ten dzień, kiedy po raz pierwszy byłaś w moim domu? - odezwał się cicho. Westchnęłam pod nosem.
- Mhm. - przytaknęłam, przyglądając mu się uważnie.
- Pamiętasz jak.. jak zdenerwowałem się?
Zmarszczyłam brwi. Rzeczywiście. Będąc w jego pokoju, zajrzałam do otwartej książki. Było w niej zdjęcie pewnej dziewczyny. Co on chciał mi przez to powiedzieć?
- Tak. - odparłam słabo, zauważając, że chłopak czeka na moją odpowiedź. Odsunął od siebie zdjęcie. Tak jak się spodziewałam, to było właśnie ono. Harry musiał je wziąć z domu, gdy na chwilę się tam zatrzymaliśmy.
Przypatrywaliśmy się wspólnie sylwetce na zdjęciu. Spojrzałam znów na bruneta. Uśmiechał się słabo.
- Pie-piękna jest. - zająknęłam się.
Harry szybko pokiwał głową i po raz pierwszy od kiedy tu przyszliśmy, spojrzał na mnie. Posłał mi szeroki uśmiech, nagle promieniejąc.
- Podoba mi się, jak powiedziałaś 'jest', a nie 'była'.
Zmrużyłam oczy, przenosząc wzrok na niebo.
- To moja mama.



   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

HAAAAJ czikas! Więc mamy nowy rozdział. Dosłownie moje oczy za chwilę wypadną na klawiaturę, a mózg spłynie po ekranie. Jestem wyczerpana, a to wszystko przez kogo?
No?
Zgadłyście - naszego Harry'ego Głupiego Styles'a!:) Z okazji jego urodzin spięłam wszystko co mogłam lel i dokończyłam rozdział! Życzeń już mu naskładam dzisiaj tyle, że nie mam siły w ogóle myśleć o tym wszystkim.
Jak wam minął dzień? Mam nadzieję, że przynajmniej nie tak wyczerpująco jak mi.
Kocham was xx


   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★