poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 41

* Caroline's pov *


Zacisnęłam dłonie na ramiączku mojej torby. Wiatr zwiewał moje włosy na twarz, więc zebrałam je szybkim ruchem i wsadziłam pod kaptur. Trzęsłam się z zimna i żałowałam, że zapomniałam z domu zabrać rękawiczek. Jedyne co mogłam zrobić, to jak najszybciej dostać się do mieszkania.
Wyszłam zza zakrętu uliczki i wiatr uderzył we mnie z podwójną siłą. Zaszczękałam zębami, tym samym samą siebie wprowadzając w osłupienie. Potrzebowałam ciepłego koca i herbaty, jeżeli nie chciałam być przeziębiona.
Przeniosłam dłonie na kaptur przytrzymując go na miejscu. Ręce zrobiły mi się czerwone i praktycznie nie mogłam poruszać palcami. Podniosłam głowę na chwilę, aby stwierdzić jak daleko mam jeszcze do celu.
Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy przypadkowo napotkałam wzrokiem osobę ukrytą pod parasolem. Nie padał deszcz.
Miałam wrażenie, jakbym skądś znała tą posturę i w pewien sposób sposób bycia, który nawet z daleka przyprawiał mnie o ciarki..
Ale przecież nic złego nie mogło się wydarzyć. Na ulicy znajdowało się jeszcze sporo innych przechodniów.
Zignorowałam moje złe przeczucia i przyspieszyłam kroku.


- Harry - powiedziałam na wydechu, przytulając się do chłopaka, zaraz po tym jak przyszłam do szkoły. Brunet objął mnie ciasno ramionami i przez dłuższą chwilę nie chciał puścić. - Coś nie tak? - wymamrotałam, odsuwając się od niego trochę.
- Nie, wszystko jest okej. - uśmiechnął się lekko i z powrotem przyciągnął mnie do siebie. Poczułam na karku jak powoli wypuszcza powietrze z ust.



* Harry's pov*



Zacisnąłem powieki, pocierając dłońmi plecy Caroline. Nie będę kłamał - przestraszyłem się ojca. Nigdy nie byłem w stanie określić, do czego był zdolny.
Bałem się o jedyną osobę, która naprawdę coś dla mnie znaczyła w życiu.
To uczucie było dla mnie zupełnie obce, więc łatwo dało się zauważyć, że coś jest nie tak.
- Hazz? - odezwała się znów dziewczyna, uspakajając mój oddech. - Coś się dzieje, prawda? - zmarszczyła brwi. Spojrzałem na nią z góry. Była taka mała i krucha, w dodatku zbyt niewinna na tą grę. Ale byłem zbyt samolubny, żeby pozwolić jej mnie zostawić.
- Serio, jest okej. Trochę źle się czuje, mam chyba zatrucie pokarmowe. - jęknąłem. Blondynka zmierzyła mnie wzrokiem, ale chyba porzuciła swoje podejrzenia, bo już po chwili litowała się nade mną i od razu chciała wysyłać do pielęgniarki.
Przyglądałem jej się, jak wyrzucała z torebki prawie całą jej zawartość, by znaleźć określone tabletki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Zdecydowanie nie pozwolę jej odejść.


Podczas obiadu specjalnie usiadłem obok Caroline, a nie naprzeciwko, jak miałem w zwyczaju. W ten sposób czułem, że jest bliżej mnie i szybciej mogłem ją.. ochronić?
Paranoik ze mnie, wiedziałem to.



* Caroline's pov *


Było mi żal Harry'ego. Cały dzień zachowywał się jak nie on, wyglądał na naprawdę pochorowanego. Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy zaproponował mi, że odwiezie mnie do domu.
- Wiesz, wolałabym się przejść i odetchnąć powietrzem. Ale w porządku, nie musisz iść ze mną..
- Pójdę. - mruknął i bez dalszych wyjaśnień pociągnął do drzwi wyjściowych.


Harry zmarszczył brwi, gdy wyjmowałam klucze do domu spod wycieraczki.
- Serio? Nie powinnaś tam tego trzymać. - rzucił dosyć ostro.
- Zapomniałam wziąć mojej pary z domu. - bąknęłam. - Hej, zluzuj trochę. - trzepnęłam go lekko w ramię. Na moje słowa wypuścił głośno powietrze, a w jego oczach mogłam dojrzeć zalążek furii. Mimo to ciągnęłam - Każdy tak przecież robi.
- No właśnie. - wysyczał. - Dosyć przewidywalne.
Spuściłam wzrok na dłonie, pocierając nimi ramiona. Czemu był taki oschły?
Chłopak widząc moje zmieszanie, przyciągnął mnie do ciepłego uścisku i pocałował w czoło.
- Po prostu uważaj na siebie, Car. Okej? To dla Twojego dobra. - wymruczał i odszedł, zostawiając mnie zamurowaną.


Każdy następny dzień tygodnia wyglądał tak samo. Harry zachowywał się dziwacznie, a na koniec dnia odprowadzał mnie pod same drzwi domu i całował w czoło na pożegnanie.
Tylko, że to ciągnęło się już kolejny tydzień.


Przełknęłam ślinę, widząc kędzierzawego na korytarzu. Już po chwili mogłam poczuć silne ramiona oplatające mnie w uścisku. Spojrzałam głębiej w tęczówki chłopaka. Puste. Zamglone. Brakowało im blasku, którym tak byłam zauroczona.
- Harry, przestań. - wysyczałam. Wytrzeszczył oczy, początkowo nie wiedząc o co chodzi. Jednak po paru sekundach spiął się, widocznie rozumiejąc. On sam wiedział, że to nie w porządku.  - Powiedz mi, co jest nie tak.
- Nie. - zacisnął szczękę i odszedł szybko w innym kierunku.


Cały dzień byłam masakrycznie wkurzona na chłopaka. Ignorowałam go do momentu, gdy spotkaliśmy się na stołówce. Uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby zapomniał o tym, co się wydarzyło.
- Harry, cholera. Masz mi powiedzieć, słysysz? - zirytowałam się. Brunet wypuścił spokojnie powietrze, dokończył posiłek i posłusznie wytarł twarz serwetką. Ja go tego nauczyłam. 
- Nie tutaj. - odezwał się i wstał odkładając swoją tacę. Szybkim krokiem ruszyłam za nim. 


- Męska toaleta? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. 
Chłopak mruknął coś w odpowiedzi i oparł się plecami o ściankę naprzeciwko. Założyłam ręce przed sobą i wpatrywałam się w niego oczekująco.
- Jesteś w niebezpieczeństwie. - rozchyliłam wargi, jednak Harry powstrzymał mnie przed powiedzeniem czegokolwiek ruchem ręki. - Nie przerywaj mi. - odchrząknął. - Mój ojciec jest chory. Opowiadałem Ci o nim. Według niego nie mogę się z nikim wiązać, bo mnie to dekoncentruje. Nic nie pomogło to, że tłumaczyłem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. Przykro mi, Caroline. - dokończył sucho.
Trzęsłam się.
- I miałeś zamiar to przede mną ukrywać? Gdyby nie to, że Cię praktycznie do tego zmusiłam…Nie powiedziałbyś mi?! - krzyknęłam. Brunet skrzywił się.
- Ja… no nie.
- Ale co może zrobić twój ojciec?
- Naprawdę nie chcę wiedzieć. - szepnął i spojrzał się na mnie przepraszającym wzrokiem. Znowu.
- Wiesz, że to jest popierdolone? - wypuściłam krótki szloch z ust. - Nie wiem, Harry, nie wiem.. Nic mi nie mówisz i już chyba nie czuję się przy Tobie bezpieczna.
Chłopak oderwał się od ściany zszokowany i chciał do mnie podejść, ale skutecznie odsunęłam się.
- Tak nie może być. - powiedziałam drżącym głosem. - Od kiedy się do mnie zbliżyłeś…sprawiasz, że jestem wiecznie w tarapatach.. Harry.. może ty jesteś powodem moich kłopotów**? - zacisnęłam oczy. - To koniec.
- Co? - wypuścił resztki powietrza. 
- Nie możemy się już chyba przyjaźnić. Za bardzo się boję. - dokończyłam i szybko szarpnęłam za klamkę drzwi.
- Miałaś mnie nie zostawiać. - to ostatnie zdanie, które usłyszałam za plecami. Wbiło się boleśnie w moje serce. 



* Harry's pov *


Nieprzytomnie zwlokłem się z łóżka. Dotknąłem stopami zimnej podłogi. Znowu zapomniałem włączyć ogrzewania. Mój ojciec oczywiście tego nie zrobił, bo i tak po mieszkaniu poruszał się jedynie w lakierowanych butach. Pieprzony ważniak.
Powolnymi ruchami ubrałem się, naciągając na głowę gruby, szary sweter. Tydzień temu Caroline zerwała ze mną całkowicie kontakt. Mijając mnie na korytarzu, spuszczała wzrok. Nieustannie trzymała się Niall'a. Zbliżyła się nawet do Liam'a. Aż krew się we mnie gotowała. Ze mną nawet słowa nie zamieniła.
Czułem się jak zombie po raz kolejny wchodząc do budynku szkoły. Byłem za wcześnie, ale to nie miało znaczenia. I tak dłużej nie mogłem spać.
Sztywno wkroczyłem między szafki na ubrania. Zatrzymałem się po chwili, drętwiejąc. Usłyszałem znajomy szloch.
Upuściłem plecak na podłogę i wybiegłem w prostopadły korytarz.
- Car? - wypuściłem drżący głos, kucając przy skulonej postaci dziewczyny. Trzęsła się, obejmując nogi rękoma. Siedziała na drewnianej ławce pod jakąś salą. Nie spodziewała się tu chyba nikogo, w końcu mało kto zjawia się tak wcześnie w budzie. Gdy podniosła głowę i mnie zobaczyła, niespodziewanie przywarła do mnie ciałem. Kręciła szybko głową, jakby chciała coś wyrzucić z pamięci.
- Ćśś… mała.. co się stało? - pocierałem spokojnie jej plecy. Teraz, gdy znów mogłem ją przytulić, poczułem jakby otoczenie ponownie nabierało swoich kolorów.
- To nie Twoja wina. - wykrztusiła, dławiąc się swoim własnym poszarpanym oddechem. - Przepraszam. Nie chciałam Cię zostawiać. - wstrząsnął nią kolejny szloch.
- Już jest w porządku.. - uspokajałem ją, marszcząc brwi. Coś musiało się stać. Dziewczyna odsunęła się ode mnie wreszcie. Spojrzała mi w oczy zmęczonym wzrokiem. Również nie wyglądała najlepiej.
- To co powiedziałeś nie dawało mi spać. - wyszeptała, odsuwając kilka loków z mojego czoła. - Bałam się. Ale właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że bez Ciebie jest jeszcze gorzej. Czuję się sama i bezbronna. - przeszedł mnie dreszcz na samo wyobrażenie tego, co mogłoby się potencjalnie stać Caroline. - Harry.. to, że przestałam z Tobą rozmawiać nic nie zmieniło. Dzisiaj rano.. Znaczy przed chwilą.. - zacięła się, zaciskając powieki.
- Tak, Car? - zachęciłem ją miękko. - Chcesz stąd wyjść? Możemy iść do domu.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie możemy tego robić za każdym razem, gdy coś będzie nie tak. Poza tym.. jest już w miarę okej.. Chodzi o to.. Czułam jakby ktoś mnie śledził. Zaczęłam biec, mimo tego, że ulica była zapełniona ludźmi. Zdawało mi się, jakby.. ten ktoś zaczął mnie gonić. - spuściła wzrok na drżące dłonie. - Ale dobiegłam do szkoły i gdy się odwróciłam nikogo nie było. Nie wiem czy zwariowałam, ale.. to było zbyt realne na przewidzenie, Haz.
Zacisnąłem usta w wąską linię. Przyciągnąłem dziewczynę z powrotem do torsu.
- Ale jesteś już bezpieczna.


* Caroline's pov *


- Pójdźmy dzisiaj do kina. Co Ty na to? Należy nam się. - odezwał się Harry, opierając się barkiem o szafkę obok mojej. 
- Um, miałam dzisiaj odwiedzić Angie. Od niedawna rodzice pozwalają jej normalnie żyć. - odpowiedziałam ironicznie.
- To może pójdziemy jeszcze z nią i Niall'em? - podniósł brew.
- Kuszące. - zachichotałam.
I na tym stanęło.


- Harry! - pisnęłam, wskakując na plecy bruneta, gdy ten zapinał guziki płaszcza. Zgiął się zaskoczony i wypuścił szybko powietrze.
- Chcesz, żeby zszedł na zawał? - wychrypiał, łapiąc mnie za łydki. Podciągnęłam się wyżej, oplątując jego szyję ramionami. - Co masz taki dobry humor? - mimo tego, że go nie widziałam, mogłam przysiąc, że uśmiechał się teraz zadziornie.
- Nie wiem, nie wiem.. - droczyłam się. - Dostałam piątkę z fizyki!
- Kujonka. - prychnął. Potargałam jego loki, śmiejąc się przy tym.
- Niektórzy po prostu rodzą się mądrzejsi.
- Pamiętaj, że to ja w tej chwili mogę sprawić, że znajdziesz się na twardym chodniku. - rzucił. Zachichotałam.
- Chodźmy do mnie.
- Okej, pani. - mruknął i postawił mnie na ziemi przy drzwiach swojego samochodu.


- Kurczę! - pacnęłam się w twarz otwartą dłonią.
- Co? - mruknął chłopak, nie odrywając wzroku od jezdni.
- W domu jest ciocia. Kompletnie zapomniałam. Trochę przyzwyczaiłam się do mieszkania sama. - uniosłam lewy kącik ust.
- Eh, nie ma sprawy. Będzie miała przynajmniej okazję poznać takiego wspaniałego młodzieńca.. Widzę same plusy. - brunet puścił mi oczko. 
- Ehe.


- Ciociu! - zawołałam w głąb mieszkania. Od kuchni roznosił się smakowity zapach. 
- Caroline? Chodź, właśnie nakryłam do jedzenia. - powiedziała, nie wychodząc z pomieszczenia.
- Um, mamy gościa. - rzuciłam. Kobieta prędko pojawiła się tuż przed nami, wycierając dłonie w fartuszek. - To Harry. Mówiłam Ci o nim. - chłopak uśmiechnął się do niej uroczo, ukazując dołeczki i pochylił się, by ucałować zewnętrzną część jej dłoni. Ciocia pokiwała z uznaniem głową. Harry wiedział, że kobiety zawsze się na to łapią. Pokręciłam rozbawiona głową.

- Miło poznać. - ciocia uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zaprosiła nas do stołu.


Przysłuchiwałam się rozmowie dwójki, stukając widelcem o talerz. Nieźle się dogadywali. Może to dlatego, że Harry wiedział jak bajerować.
- Co chcesz robić po szkole? - spytała ciocia, wpatrując się w chłopaka. Nie brzmiało to nachalnie, ani jakby go przepytywała, po prostu rozmowa zeszła na taki temat.
Brunet wzruszył ramionami, krojąc sobie kolejny kawałek.
- Cóż, mój ojciec ma firmę i chciałby, żebym ją przejął.
Zmarszczyłam brwi. Sądziłam, że jego odpowiedź będzie brzmieć inaczej. Myślałam, że wierzy w siebie i piłkę. Nie mógł poddać się tak łatwo.
- Oh tak?
- Mhm, Styles Priorities. 
Kobieta upuściła sztućce na stół.
Co się znów dzieje do cholery? Wstrzymałam oddech. To się robi zbyt dziwne.
- Jak ma na imię Twój tata, Harry? - odezwała się wysokim głosem.
- Chris? - wymamrotał niepewnie chłopak.
- Ciociu, znacie się? - zadałam męczące mnie od dawna pytanie.
- Wasi rodzice byli przyjaciółmi. Dawno temu. - uśmiechnęła się słabo do swoich myśli.






** Caroline powiedziała, że Harry jest powodem jej kłopotów, czyli w przetłumaczeniu na angielski Troublemaker. W tym momencie opowiadania wyjaśnia się tytuł fanfiction :)



   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

Tum tu rum tummmmm. Wreszcie jest! Oczekiwany!!
Przepraszam za takie opóźnienie :( Nie wyrobiłam się przed tygodniowym wyjazdem niestety. Co tam u was? Jak się podoba? Robi się szalenie XD Planuję dzikie zwroty akcji, hehs.

Dodałam takie ładne gwiazdeczki, żeby było lepiej widać, gdzie zmienia się czas akcji itd Mam nadzieję, że dzięki temu będzie bardziej przejrzyście :)

xx

   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

4 komentarze:

  1. O Mój Boże ! O.O Rozdział jest MEGA!!!! :D
    I jeszcze jedno. "Byli przyjaciłmi" - robi się coraz ciekawiej. Lol, a myślałam że to nie możliwe xP
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! <3 ;) xx
    http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! :)
      a widzisz! cieszę się, że mogłam Cię jeszcze zaskoczyć
      xx

      Usuń
  2. świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń