Katusze.
Szumiało mi w głowie. To uczucie było mi dobrze znane. Znowu tego potrzebuję, żeby się uspokoić.
Albo zapalić, albo przelecieć jakąś laskę.
Zagryzłem wargę.
Spuściłem wzrok i zacisnąłem dłonie w pięści. Okej, nie wytrzymam i teraz już to wiedziałem.
Ruszyłem do przodu, patrząc na wszystkich spode łba.
Nagle na kogoś wpadłem. Nic dziwnego, byłem rozkojarzony.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem tą dziewczynę, która zaczepiła mnie wczorajszego ranka. Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście.
- Spadłaś mi jak z nieba. - wychrypiałem i dopiero po sekundzie uświadomiłem sobie, jaki błąd popełniam.
- Zrobię Ci tak dobrze.. - jak się zdaje 'Daisy' wymruczała do mojego ucha, popychając mnie na kafelkową ścianę w kabinie męskiego kibla. Oddychałem ciężko, gdy zjechała swoją starannie wypielęgnowaną dłonią w dół mojego torsu. Miotałem wzrokiem po małej przestrzeni. Patrzeć się gdziekolwiek, byle nie na nią, Styles.
Syknąłem, gdy bez cackania się odpięła guzik moich spodni i rozpięła rozporek.
Było mi gorąco i już nie mogłem się powstrzymywać.
Szybko podniosłem ją za uda, czego na pewno się nie spodziewała. Zachichotała dźwięcznie, jakby chciała dać wszystkim znać, co tu się właśnie dzieje.
Cholera, w każdej chwili ktoś mógł wejść do tej jebanej łazienki, co ona wyprawia?
Przygryzłem mocniej skórę na jej szyi, na co umilkła na sekundę. Po chwili jednak jęknęła z rozkoszy, co wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
Żadnego całowania, patrzenia się czy odzywania się. To nie w moim stylu.
Ścisnąłem mocniej jej uda, odwracając nas. Blondynka oparła się plecami o ścianę, przyglądając mi się chwilę. Zwolniła tempo a to mi się nie podobało. Wbiłem wzrok w kafelki obok jej głowy. Wsunęła rękę pod moją koszulkę, drażniąc się ze mną. Zacisnąłem mocniej szczękę. Jeżeli nie przestanie, to zerżnę ją w tej chwili, czy jej to się podoba czy nie.
Oparła dłonie na moich biodrach i wyuczonym ruchem zsunęła moje spodnie do ziemi.
Stop.
Czas zatrzymał się na chwilę. Daisy była czerwona, ja dyszałem ciężej niż kiedykolwiek. Pojedyncze strużki potu spływały po jej dekolcie.
Żółć podeszła mi do gardła. Opuściłem ręce po moich bokach, pozwalając dziewczynie tak po prostu upaść. Krzyknęła z zaskoczenia, a ja, z powrotem zapinając spodnie, wypadłem na zewnątrz, łykając szybko powietrze.
Opadłem ciężko na łóżko i miałem wrażenie, że rozpłaczę się jak mała dziewczynka.
To mogłoby mi pomóc, ale już nie potrafiłem tego tak po prostu.. zrobić. Wszystkie emocje odczuwałem z podwojoną siłą i nie mogłem już ich ignorować. Bo gdy tylko patrzyłem na Daisy, widziałem cierpiącą Caroline, a takiego widoku nie potrafiłem wytrzymać.
Przejechałem dłonią po twarzy. Moje myśli nie trzymają się kupy od dłuższego czasu.
Miałem tylko nadzieję, że mój plan wypali. Cały dzień wytrzymałem bez sprawdzenia co u Caroline. Powinno mi się to odpłacić.
* Caroline's pov *
Wczorajszy dzień był okropny, musiałam to przyznać. Bez żadnego oparcia nie byłam już taka pewna siebie.
Potrzebowałam Harry'ego.
Szybkim ruchem dłoni wytarłam łzę na policzku i poszłam do łazienki wreszcie ogarnąć swój wygląd. Musiałam wrócić z 'zaświatów' i iść dalej. Nie dam Loui'emu takiej satysfakcji.
Ubrałam luźny szary sweter i ulubione jeansy. Rozpuściłam włosy, mając nadzieję, że ukryją trochę moją mizerną twarz.
Gdy tylko wróciłam do pokoju i rozejrzałam się po wnętrzu… znowu straciłam siłę. Wszystko przypominało mi o naszym pozornie szczęśliwym związku. Chciałam się rozpłakać, ale przez te kilka dni wyczerpałam chyba limit łez. Dodatkowo nie miałam pomysłu na to, co mogłabym zrobić.
Ciocia wyszła, zapewne do sklepu. Zostałam sama.
Zeszłam na dół. Musiałam coś zjeść. Chyba nigdy jeszcze nie byłam tak głodna. Spowodowane było to oczywiście moim okropnym odżywianiem. Zaczynałam przypominać chodzący szkielet.
Przygotowałam sobie kanapki z szynką i usiadłam przy stole. W jednej chwili opuścił mnie apetyt. Jedzenie stawało mi w gardle, ale wiedziałam, że muszę coś zjeść.
Tylko czemu? Czy to możliwe, że w tak krótkim czasie odzwyczaiłam się od przyjmowania pokarmu?
Miałam nadzieję, że nie.
Powoli traciłam chęci do podniesienia się z kanapy. Zanosiło się na to, że zostanę na niej do końca dnia, gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam, ale po chwili przypomniało mi się, że ciocia może nieść ciężkie zakupy, więc już szybciej podeszłam do witryny. Otworzyłam drzwi, nie sprawdzając uprzednio, kto przed nimi stoi, przez wizjer.
Mały błąd.
Harry stał przede mną, uśmiechając się przyjaźnie, co zupełnie zaprzeczało moim wyobrażeniom. Nie powinien być teraz na mnie zły?
- Harry - powiedziałam na wydechu i rzuciłam mu się impulsywnie na szyję. Wtuliłam twarz w delikatny materiał jego koszulki, a palcami sięgnęłam loków na jego karku. Nie chciałam go puścić, bo był taki przyjemny. Miał miękkie włosy i pachniał lekkim zapachem trawy.
Trawy?
Odsunęłam się na chwilę, przypominając sobie, że to przecież właśnie Harry i nie powinnam się do niego tak zbliżać. Zadziwił mnie, nie tylko jego ciepły uśmiech, ale też to, co trzymał w ręku.
- To dla Ciebie. - powiedział cicho, wręczając mi drobny bukiecik kwiatków, które sam musiał uzbierać.
Uśmiechnęłam się i zapiekły mnie policzki.
- Dziękuję.. to urocze. - odpowiedziałam szczerze. Poszerzył uśmiech i wszedł do środka, podążając za mną do kuchni. Z przyzwyczajenia wyjęłam mały wazon z szafki i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to tylko polne chwasty. Śliczne polne chwasty, ale zawsze. Zachichotałam rozkojarzona, czym zawtórował mi też Harry.
- Skąd je masz? Niedługo będzie zima i.. - zaczęłam.
- Chcę Cię tam zabrać. - zagryzł wargę. - Teraz.
Potrząsnęłam niepewna głową.
- No nie wiem, Harry..
- Oj proszę, Cię. Siedzisz tu od kilku dni i nie wystawiasz nosa poza dom. Musisz odetchnąć świeżym powietrzem. - spojrzał mi pewniej w oczy. Rozejrzałam się po kuchni. Jeżeli już miałabym wyjść, muszę zostawić jakąś wiadomość cioci. Mam nadzieję, że wzięła swoje klucze.
Nakleiłam karteczkę z wiadomością na lodówkę i odwróciłam się do Harry'ego. Ponownie zlustrowałam go wzrokiem. Wystarczyła jego obecność, a znów czułam się szczęśliwa. Uśmiechałam się bez trudności i robiło mi się cieplej na sercu.
Chłopak pokazał dołeczki w policzkach i odezwał się:
- To idziemy? - pokiwałam energicznie głową.
- Przepraszam Cię za wczoraj. - przerwałam ciszę, gdy spacerowaliśmy w nieznanym mi kierunku. Kąciki ust Harry'ego powędrowały lekko w górę. Odwrócił głowę w moją stronę.
- W porządku. Właściwie mogłem się tego spodziewać.
Podniosłam jedną brew, nie do końca rozumiejąc. Kontynuował:
- Wpakowywałem się Tobie codziennie do domu, właściwie bez powodu. Oboje dobrze wiemy, że przed tym nic nas nie łączyło. - spuścił wzrok na buty. - Chciałem Ci się wyjaśnić. - spojrzał się na mnie kontrolnie.
- Mów dalej.
Odchrząknął.
- No więc czułem się trochę winny. Pamiętasz co powiedziałaś tuż po tym? - nie czekał na moją odpowiedź. - Że to moja wina. Że nie powinienem dać Ci ich zobaczyć. - spojrzał mi się głębiej w oczy. - Może miałaś rację.
Przełknęłam ślinę. Nie wiem. Dopiero czas pokaże, co byłoby dla mnie lepsze.
- To już tutaj. - uśmiechnął się szeroko. Rozejrzałam się dookoła. Staliśmy pod niewielkim wzgórzem, samotnie stojącym wśród pól. - Chodź na górę. - zachęcił mnie, machając ręką.
Widok ze 'szczytu' był.. po prostu inny. Pola rozciągające się z każdej strony i bujnie rosnąca trawa pod stopami. Mało osób musiało odwiedzać to miejsce, w sumie było dosyć daleko od najbliższego domu. To cudowne, że można mieszkać na obrzeżach takiego miasta jak Londyn, a nadal korzystać z atutów natury.
Wróciłam wzrokiem na mojego towarzysza. Nagle jakby nigdy nic położył się na środku na plecach i wbił we mnie oczekujące spojrzenie. Oh, okej, też mam to zrobić, jak rozumiem.
Trawa okazała się być miła w dotyku. Wygodnie się na niej leżało. Dzień był ciepły, kilka chmur pokrywało niebo. Poza tym było słonecznie.
Harry zamknął oczy i oddychał głęboko. Nie chciałam przerywać tej przyjemnej ciszy, ale było wiele spraw, które mnie nurtowało i wreszcie miałam okazję z nim o nich porozmawiać. Z drugiej strony nie chciałam zaczynać zbyt nachalnie.
- Często tu bywasz?
- Kiedyś. - odetchnął głębiej. - Teraz już nie.
Odpowiedź niby prosta. Jednak wydawało mi się, że coś jest na rzeczy.
Zostawiłam to na później.
- Czemu mnie tu zabrałeś?
- Nie podoba Ci się? - przekręcił szyję w moją stronę, a mnie przygniotła głęboka zieleń jego tęczówek, która pięknie zgrywała się z trawą.
- Podoba. Nawet bardzo. - odwróciłam wzrok lekko speszona. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął wyrywać koniczyny rosnące wokół. Uśmiechnęłam się i zmrużyłam oczy, ponownie patrząc na niebo.
- Pewnie masz wiele pytań, co? - mruknął.
- Hm?
- To idealne miejsce na rozmowy. Spokojne. Zero szumu i ludzi.
Zmarszczyłam brwi.
- W takim razie musisz nie lubić szkoły.
- Oh, żebyś wiedziała. - zaśmiał się cicho.
- A imprezy?
- Imprezy.. - zamyślił się, patrząc w dal. Oparł łokieć na kolanie i podrapał po głowie. - To trochę inne. Do teraz była to dla mnie ucieczka.
- Ucieczka? - prawie prychnęłam. Poprawiłam jednak swój ton, nie chcąc być niemiła. Chłopak w każdej chwili może mnie zostawić, a tego już nie chcę.
- Nie wiem, Car. - zaśmiał się. - Gdy myśli się o tym teraz, może to nie ma sensu. A z resztą.. - rzucił od niechcenia źdźbłem trawy. - To już przeszłość.
- Jak to?
Zagryzł wargę i po raz pierwszy to on odwrócił wzrok.
Mhm, to może coś innego.
- Czy śledziłeś mnie i Loui'ego tego dnia, gdy napadł nas człowiek Walter'a?
Harry złożył usta w dzióbek po jednej stronie twarzy.
- Tak jakby. - odpowiedział prosto.
Postanowiłam nie przestawać pytać.
- Czy Ty naprawdę przygotowałeś większość mojej imprezy urodzinowej?
Pokiwał lekko głową.
- Ale.. czemu? - przypatrywałam mu się uważnie. Harry wrócił na miejsce obok mnie, kładąc się wygodnie.
- Zależało i zależy mi na Tobie. - odpowiedział tym swoim głębokim głosem, co na chwilę zaparło mi dech w piersiach.
- Ja.. Czego Ty chcesz, Harry? - zadrżała mi warga.
- Nie wyśmiejesz mnie? - zapytał cicho. Spoważniałam i przybrałam lżejszy wyraz twarzy.
- Nie.
- Potrzebuję Cię, Caroline. A Ty potrzebujesz mnie. Daj sobie pomóc. - znów odwrócił szyję w moją stronę. Podniosłam dłoń do przyjemnej faktury jego bluzki i zmięłam jej kawałek, jakby próbując urzeczywistnić ten moment. Czy to mi się śni?
- Jeżeli Ty dasz pomóc sobie. - wyszeptałam.
- Musisz pamiętać o ważnej zasadzie, jeżeli rzeczywiście chcesz się ze mną przyjaźnić. - powiedziałam już odważniej. Harry praktycznie skakał z miejsca na miejsce, zbierając coraz to więcej kolorowych kwiatów.
- Mm? - odwrócił głowę w moją stronę, szczerząc się.
Dziecko.
- Żadnych tajemnic i kłamstw.
- Tak, wiem. Też tego nie chcę. - odparł cicho.
- Co tak właściwie robisz? - przygryzłam dolną wargę. W tej samej chwili chłopak wywrócił się, z powodu lekkiego pochylenia stoku górki. Pokiwałam rozśmieszona głową.
- Zobaczysz. I nie śmiej się tak! - krzyknął sam rozbawiony. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Spadł mi jak z nieba.
Brunet znowu wrócił do mnie i ułożył na kolanach kwiatki.
- Trochę to babskie, wiesz. - zachichotałam.
- Cicho już bądź. - rzucił mi spojrzenie z politowaniem. - Robię to dla Ciebie, a Ty się tak odwdzięczasz.
Starałam się siedzieć już cicho, ale trudno mi było powstrzymać chichot.
- Chyba mam. - odezwał się i wybrał ze stosiku fioletowy kwiatek.
Założył część moich włosów za ucho i tam też wsadził ozdobę. Zatrzepotałam rzęsami.
"Chłopak popatrzył się na mnie tylko i włożył pozostały kwiat za ucho. - Naprawdę wyglądasz pięknie. - teraz bardziej pewny siebie pogłaskał mnie po włosach."
Poczułam łzy w kącikach moich oczu.
- Car, co jest? - Harry szybko wyczuł mój nastrój.
Zaśmiałam się lekko histerycznie, nie mogąc dłużej powstrzymać płaczu.
- To śmieszne. - pociągnęłam nosem. - Louis przyniósł mi wielki bukiet czerwonych róż ze sklepu. Zabrał do drogiej restauracji. Przy tym siedział w długach. - przeniosłam wzrok na Harry'ego. - Natomiast Ty dajesz mi jakieś polne chwasty, zabierasz na wzgórze pośrodku niczego, a jesteś nadziany. - wytarłam łzy z policzków.Chłopak spuścił głowę i odsunął się lekko.
- Nie, Haz. - natychmiastowo podniósł na mnie wzrok, rozchylając lekko usta. Gdy tak na niego mówię, to prawie jak zaklęcie. - Nie to miałam na myśli. Chodziło mi właśnie o to, że.. że teraz jest lepiej. Bardziej to doceniam, naprawdę. Po prostu nie mogę uwierzyć, że jesteś taki.. normalny. - odetchnęłam głębiej. - Ale to bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się, starając się dodać mu otuchy.
Spuścił wzrok na dłonie, ale uśmiechnął się.
- Musisz mi wszystko opowiedzieć. Na razie tyle ile zechcesz, ale im więcej, tym będzie nam łatwiej. Opowiedz te rzeczy, które są dla Ciebie ważne, ale błahostki również. Chciałbym wiedzieć. - wypalił.
Pokiwałam lekko głową.
Skończyło się na tym, że opowiedziałam mu o całą historię z Loui'm od samego początku. Zatrzymałam się na momencie tuż po urodzinach Beth.
- I co dalej? Czemu go wyrzuciłaś? - Harry stąpał po cienkim lodzie. Przełamałam się jednak i wydukałam:
- On.. był upity i nachalny. Chciał ze mną uprawiać seks.. - zacisnęłam oczy - a ja nie chciałam, bo.. jestem dziewicą. - dokończyłam cicho.
Dosłownie bałam się otworzyć oczy, żeby spojrzeć na minę Harry'ego. Wiatr zawiał z naszej lewej, na moje szczęście zawiewając też moje włosy na twarz.
Po chwili uchyliłam lekko powieki, gdy poczułam ciepłą dłoń chłopaka, odgarniająca je.
- Car. - wyszeptał.
- Mhm? - bąknęłam pod nosem.
- Sądzę, że jesteś wyjątkowa.
No cześć kochani :) Znowu odrobina przerwy, ale ja zawsze wracam! Przerwa spowodowana była moimi rozszalałymi emocjami po.. tututu koncercie na Wembley'u. Uh, jeżeli ktoś jest zainteresowany jak było, wszelkie emocje przelałam do tego twitlongera > >klik< Serdecznie zapraszam do lektury :)
Jeżeli jeszcze komuś pokazuje się tak, że w środku rozdziału zmienia się czcionka.. bardzo za to przepraszam, ale znowu blogger nawalił :( Czasami tak jest, że z niewiadomych mi powodów, zmienia mi czcionkę i nie potrafię tego po prostu odwrócić. Uh. Strasznie wkurzające.
Dajcie znać, jak wam się podobało w komentarzach :) Ten rozdział to trochę taki punkt zwrotny w opowiadaniu.
Kocham was xo
Omg świetny rozdział wręcz cudowny kocham tego bloga dzięki za to że go piszesz <3 jupi Harry i Car *.* jedna z moich ulubionych par/Im_Carro_T
OdpowiedzUsuńdziękuję dziękuję dziękuję! <3 oh to miłe :) x
UsuńO Boże ale super !!! *0* Widzę, że LOVE się rozwija i jest genialnie *.* <3 <3 <3 <3 Tak w ogóle : O MÓJ BOŻE HARRY WYSŁAŁ CI CAŁUSA *.* AJKEHINFIQ!!!!!
OdpowiedzUsuńOkej. Już chyba mi lepiej. Przeżywam to z tobą. Gratulacje. :P
Jak by co u mnie kolejny rozdział jeśli nie widziałaś ;) http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com
xx
cieszę się, że Ci się podoba:)
UsuńTAAAK WIEEEM dbjdhsvdsbcdshj
dziękuję! haha
x
przyszłam tu sobie już wczoraj
OdpowiedzUsuńale byłam za leniwa, żeby cokolwiek tu napisać więc
robię to dzisiaj
(ciesz się panno jachcik na mazurkach)
a no więc tak, będzie trochę krótko z racji tego, że jednak czytałam rozdział wczoraj :/
zacznijmy od tego, że opierdalam cię za ostatni dialog
no what da fuck XD Heri jak na takiego króla szkoły to ma ciekawy gust i upodobania hahahha sorry, ale dobrze wiesz, że rozbroił mnie ten tekścik car o dziewicy *iks de*
fajnie, że nasza blondi jest wyjątkowa, może coś będzie z tego, że
AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
zabrał ją na łąkę, polne kwiatki i te sprawy - tylko jedno słowo opisuje to dobrze - *kawaii*
aaaa no i prawie bym zapomniała!
Ta cała akcja z tą Daisy na początku była tak zjebana (czytam i moja mina wyraż tylko "lel what da fuck i like that da fuck bleh" ), że aż mi się podobało hahah Harry desperata, ale przynajmniej coś się działo
no i potem to Harroline <3
cud, miód i orzeszki
kończę bo zaraz włączę capslock'a i za bardzo się zgimbię
kocham, kocham, kocham
~ 4ever your fan numer one x
dobra haha wiem, że jestem zjebana:') harry też jest, caroline również, całe opowiadanie popierdolone xD
UsuńALE DZIENA BEJBZ X