Hey, mam nadzieję, że zaciekawię was tym opowiadaniem, które mam zamiar umieścić na tym blogu. Występować w nim będą między nimi chłopcy z One Direction, ale nie jako sławny zespół, tylko paczka zwykłych przyjaciół. Zamieszczam tu jego prolog i jeżeli interesuje was dalszy ciąg - skomentujcie, a dodam następny rozdział.
*Caroline's pov*
Nieznośny dźwięk budzika doszedł do moich uszu. Zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do łazienki ubrać się we wcześniej już przygotowany strój.
Dzisiaj pierwszy dzień szkoły.
Tak właściwie ta wiadomość nie dołowała mnie zbytnio. Podczas wakacji zdążyłam się porządnie wynudzić, a teraz przyjdzie mi znowu spotkać się z przyjaciółmi...tak właściwie przyjaciółką. Jedyną prawdziwą. Tu nie chodzi o to, że nikt mnie nie lubi. Wręcz przeciwnie. Zwykle na to nie narzekam, ale czasem bycie najpopularniejszą dziewczyną w szkole zaczyna mnie ostro wkurzać. Przez tą reputację większość ludzi traktuje mnie inaczej i nie zawsze oznacza to, że lepiej. Zależy z której strony się spojrzy. Dużo naprawdę interesujących osób nie zadaje się ze mną, zapewne uważając, że jestem tylko kolejną pustą blondynką.
Odruchowo spojrzałam się w lustro. Błękitne oczy i te nieznośne blond włosy to charakterystyczne cechy mojego wyglądu. Czasami wolałabym, żeby były po prostu czarne, mysie, cokolwiek. Tylko nie ten cholerny blond. Debilne stereotypy.
No więc tak to jest, że aktualnie rozumie mnie jedynie Beth. Najlepsza przyjaciółka. Strasznie cieszę się, że znowu zobaczę tą wariatkę w szkole.
W szkole (i niestety poza nią też) chodzi za nami często grupa tak zwanych plastików. Z tym się zgodzę. Głupiutkie dziewczyny lecące na kasę czy popularność. Cały czas powtarzam sobie, że nie mam z nimi nic wspólnego, ale czasem sama w to wątpię. Za dużo czasu z nimi spędzam, bo nie chciałabym do końca porzucić też zalet bycia lubianą. Może to płytkie, ale chyba jest to zapisane gdzieś głębiej w mojej podświadomości.
A może nie jest to aż tak trudne do wyjaśnienia.
Przygotowana zbiegłam po schodach do kuchni, gdzie siedziała już przy stole moja ciocia.
Ciocia, bo.. to ona się mną zajmuje. Jeżeli można to tak nazwać. Nie winię jej za to, że tak często zostawia mnie samą w domu, bo rozumiem, że zarabia na nasze życie, ale czasami potrzebuję kogoś tuż obok, a moja Beth nie zawsze może wyrwać się z domu.
Czemu ciocia?
Cóż.
Moi rodzice zginęli gdy byłam jeszcze mała. W wypadku samochodowym. Też znajdowałam się w aucie. Jako jedyna wyszłam z tego żywa. Z obrażeniami, ale cała. Nienawidzę tego wspominać. Za dużo bólu.
Westchnęłam, czym zwróciłam na siebie uwagę ciotki. Uśmiechnęła się do mnie ciepło znad gazety i podsunęła pod nos talerz z jedzeniem.
Najedzona, wstałam szybko i pożegnałam się z ciocią, całując ją w policzek. Podniosłam ciężką torbę z podłogi i od razu pobiegłam na przystanek autobusowy. Ku mojemu szczęściu przynajmniej dzisiaj się nie spóźniłam.
...
Wkroczyłam do szkoły w moich botkach na obcasach, śmiesznie stukając przy tym o posadzkę. Momentalnie poczułam na sobie wzrok wszystkich ludzi na korytarzu. Chciałam tylko przedrzeć się przez tą chmarę i odnaleźć przyjaciółkę, ale przy tym tłoku wydawało się to niemal niemożliwe.
Tak jak się spodziewałam, już po chwili dopadły mnie 'moje psiapsiułki', które rzuciły się na mnie z uściskiem. Uśmiechnęłam się tylko do nich krótko i ignorując ich nawoływania, pobiegłam na drugą stronę korytarza, gdzie czekała już na mnie Beth.
Ludzie witali się ze mną, ale ja nawet nie omieszkałam się z nimi do końca przywitać.
- Beth! - krzyknęłam uradowana i uściskałam mocno przyjaciółkę. Ta w zamian podniosła mnie w górę i obkręciła wokół własnej osi. Umiała to zrobić, dzięki jej budowie. Beth nie była jakoś przesadnie gruba, dla mnie w sam raz, ale niektórzy mówili, że jest otyła. W sumie nie obchodziło mnie to wcale, aż do momentu, gdy ona sama zaczęła się tym martwić. Ludzie powinni patrzeć na wnętrze, reszta jest nieważna.
Beth obcałowała mnie i znowu przytuliła do siebie. Tak bardzo za sobą tęskniłyśmy. Dwa miesiące bez mojej pyskatej towarzyszki, to czysta tortura.
Odsunęłam się trochę od niej, aby porozmawiać, ale wtedy ujrzałam..
Jego.
W otoczce swoich kumpli.
Gapił się na mnie, prawie pożerając mnie wzrokiem.
Chłopak o kręconych włosach i zielonych oczach, dla którego prawie każda dziewczyna w szkole rzuciłaby się w ogień. No właśnie. Prawie. Wyjątek stanowiłam ja i Beth, ale co do niej też nabierałam już wątpliwości. Może nie zrobiłaby dla niego wszystkiego, bo ma swój honor, ale widocznie była nim zauroczona. Natomiast on.. on miał te wszystkie dziewczyny za nic. Tylko za materiał do przelecenia. Prawdopodobnie miał już na swoim koncie więcej lasek, niż jego czwórka przyjaciół będzie miała kiedykolwiek razem wziętych. Dlatego go tak nienawidzę.
A tymczasem on widocznie na cel obrał sobie właśnie mnie.
~ Eleanor
Cudnie, świetnie, pisz dalej misiu <3 xx
OdpowiedzUsuńsuper, nie moge doczekac sie pierwszego rozdzialu ! !!
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada!!! i ten opis Harry'ego...hahaha :) Czekam na pierwszy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Nandos wymiatasz. Czekam na kolejne:))
OdpowiedzUsuńCudne :* pisz jak najszybciej następny <3
OdpowiedzUsuńjenki cudnee *.*
OdpowiedzUsuńzajebiste
OdpowiedzUsuńdopiero teraz zaczęłam czytać, podoba mi się ;D
Dopiero teraz zaczynam czytać bardzo fajnie się zapowiada :) mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? @glamphofie
OdpowiedzUsuń