poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 41

* Caroline's pov *


Zacisnęłam dłonie na ramiączku mojej torby. Wiatr zwiewał moje włosy na twarz, więc zebrałam je szybkim ruchem i wsadziłam pod kaptur. Trzęsłam się z zimna i żałowałam, że zapomniałam z domu zabrać rękawiczek. Jedyne co mogłam zrobić, to jak najszybciej dostać się do mieszkania.
Wyszłam zza zakrętu uliczki i wiatr uderzył we mnie z podwójną siłą. Zaszczękałam zębami, tym samym samą siebie wprowadzając w osłupienie. Potrzebowałam ciepłego koca i herbaty, jeżeli nie chciałam być przeziębiona.
Przeniosłam dłonie na kaptur przytrzymując go na miejscu. Ręce zrobiły mi się czerwone i praktycznie nie mogłam poruszać palcami. Podniosłam głowę na chwilę, aby stwierdzić jak daleko mam jeszcze do celu.
Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy przypadkowo napotkałam wzrokiem osobę ukrytą pod parasolem. Nie padał deszcz.
Miałam wrażenie, jakbym skądś znała tą posturę i w pewien sposób sposób bycia, który nawet z daleka przyprawiał mnie o ciarki..
Ale przecież nic złego nie mogło się wydarzyć. Na ulicy znajdowało się jeszcze sporo innych przechodniów.
Zignorowałam moje złe przeczucia i przyspieszyłam kroku.


- Harry - powiedziałam na wydechu, przytulając się do chłopaka, zaraz po tym jak przyszłam do szkoły. Brunet objął mnie ciasno ramionami i przez dłuższą chwilę nie chciał puścić. - Coś nie tak? - wymamrotałam, odsuwając się od niego trochę.
- Nie, wszystko jest okej. - uśmiechnął się lekko i z powrotem przyciągnął mnie do siebie. Poczułam na karku jak powoli wypuszcza powietrze z ust.



* Harry's pov*



Zacisnąłem powieki, pocierając dłońmi plecy Caroline. Nie będę kłamał - przestraszyłem się ojca. Nigdy nie byłem w stanie określić, do czego był zdolny.
Bałem się o jedyną osobę, która naprawdę coś dla mnie znaczyła w życiu.
To uczucie było dla mnie zupełnie obce, więc łatwo dało się zauważyć, że coś jest nie tak.
- Hazz? - odezwała się znów dziewczyna, uspakajając mój oddech. - Coś się dzieje, prawda? - zmarszczyła brwi. Spojrzałem na nią z góry. Była taka mała i krucha, w dodatku zbyt niewinna na tą grę. Ale byłem zbyt samolubny, żeby pozwolić jej mnie zostawić.
- Serio, jest okej. Trochę źle się czuje, mam chyba zatrucie pokarmowe. - jęknąłem. Blondynka zmierzyła mnie wzrokiem, ale chyba porzuciła swoje podejrzenia, bo już po chwili litowała się nade mną i od razu chciała wysyłać do pielęgniarki.
Przyglądałem jej się, jak wyrzucała z torebki prawie całą jej zawartość, by znaleźć określone tabletki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Zdecydowanie nie pozwolę jej odejść.


Podczas obiadu specjalnie usiadłem obok Caroline, a nie naprzeciwko, jak miałem w zwyczaju. W ten sposób czułem, że jest bliżej mnie i szybciej mogłem ją.. ochronić?
Paranoik ze mnie, wiedziałem to.



* Caroline's pov *


Było mi żal Harry'ego. Cały dzień zachowywał się jak nie on, wyglądał na naprawdę pochorowanego. Zacisnęłam usta w wąską linię, gdy zaproponował mi, że odwiezie mnie do domu.
- Wiesz, wolałabym się przejść i odetchnąć powietrzem. Ale w porządku, nie musisz iść ze mną..
- Pójdę. - mruknął i bez dalszych wyjaśnień pociągnął do drzwi wyjściowych.


Harry zmarszczył brwi, gdy wyjmowałam klucze do domu spod wycieraczki.
- Serio? Nie powinnaś tam tego trzymać. - rzucił dosyć ostro.
- Zapomniałam wziąć mojej pary z domu. - bąknęłam. - Hej, zluzuj trochę. - trzepnęłam go lekko w ramię. Na moje słowa wypuścił głośno powietrze, a w jego oczach mogłam dojrzeć zalążek furii. Mimo to ciągnęłam - Każdy tak przecież robi.
- No właśnie. - wysyczał. - Dosyć przewidywalne.
Spuściłam wzrok na dłonie, pocierając nimi ramiona. Czemu był taki oschły?
Chłopak widząc moje zmieszanie, przyciągnął mnie do ciepłego uścisku i pocałował w czoło.
- Po prostu uważaj na siebie, Car. Okej? To dla Twojego dobra. - wymruczał i odszedł, zostawiając mnie zamurowaną.


Każdy następny dzień tygodnia wyglądał tak samo. Harry zachowywał się dziwacznie, a na koniec dnia odprowadzał mnie pod same drzwi domu i całował w czoło na pożegnanie.
Tylko, że to ciągnęło się już kolejny tydzień.


Przełknęłam ślinę, widząc kędzierzawego na korytarzu. Już po chwili mogłam poczuć silne ramiona oplatające mnie w uścisku. Spojrzałam głębiej w tęczówki chłopaka. Puste. Zamglone. Brakowało im blasku, którym tak byłam zauroczona.
- Harry, przestań. - wysyczałam. Wytrzeszczył oczy, początkowo nie wiedząc o co chodzi. Jednak po paru sekundach spiął się, widocznie rozumiejąc. On sam wiedział, że to nie w porządku.  - Powiedz mi, co jest nie tak.
- Nie. - zacisnął szczękę i odszedł szybko w innym kierunku.


Cały dzień byłam masakrycznie wkurzona na chłopaka. Ignorowałam go do momentu, gdy spotkaliśmy się na stołówce. Uśmiechnął się do mnie ciepło, jakby zapomniał o tym, co się wydarzyło.
- Harry, cholera. Masz mi powiedzieć, słysysz? - zirytowałam się. Brunet wypuścił spokojnie powietrze, dokończył posiłek i posłusznie wytarł twarz serwetką. Ja go tego nauczyłam. 
- Nie tutaj. - odezwał się i wstał odkładając swoją tacę. Szybkim krokiem ruszyłam za nim. 


- Męska toaleta? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. 
Chłopak mruknął coś w odpowiedzi i oparł się plecami o ściankę naprzeciwko. Założyłam ręce przed sobą i wpatrywałam się w niego oczekująco.
- Jesteś w niebezpieczeństwie. - rozchyliłam wargi, jednak Harry powstrzymał mnie przed powiedzeniem czegokolwiek ruchem ręki. - Nie przerywaj mi. - odchrząknął. - Mój ojciec jest chory. Opowiadałem Ci o nim. Według niego nie mogę się z nikim wiązać, bo mnie to dekoncentruje. Nic nie pomogło to, że tłumaczyłem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. Przykro mi, Caroline. - dokończył sucho.
Trzęsłam się.
- I miałeś zamiar to przede mną ukrywać? Gdyby nie to, że Cię praktycznie do tego zmusiłam…Nie powiedziałbyś mi?! - krzyknęłam. Brunet skrzywił się.
- Ja… no nie.
- Ale co może zrobić twój ojciec?
- Naprawdę nie chcę wiedzieć. - szepnął i spojrzał się na mnie przepraszającym wzrokiem. Znowu.
- Wiesz, że to jest popierdolone? - wypuściłam krótki szloch z ust. - Nie wiem, Harry, nie wiem.. Nic mi nie mówisz i już chyba nie czuję się przy Tobie bezpieczna.
Chłopak oderwał się od ściany zszokowany i chciał do mnie podejść, ale skutecznie odsunęłam się.
- Tak nie może być. - powiedziałam drżącym głosem. - Od kiedy się do mnie zbliżyłeś…sprawiasz, że jestem wiecznie w tarapatach.. Harry.. może ty jesteś powodem moich kłopotów**? - zacisnęłam oczy. - To koniec.
- Co? - wypuścił resztki powietrza. 
- Nie możemy się już chyba przyjaźnić. Za bardzo się boję. - dokończyłam i szybko szarpnęłam za klamkę drzwi.
- Miałaś mnie nie zostawiać. - to ostatnie zdanie, które usłyszałam za plecami. Wbiło się boleśnie w moje serce. 



* Harry's pov *


Nieprzytomnie zwlokłem się z łóżka. Dotknąłem stopami zimnej podłogi. Znowu zapomniałem włączyć ogrzewania. Mój ojciec oczywiście tego nie zrobił, bo i tak po mieszkaniu poruszał się jedynie w lakierowanych butach. Pieprzony ważniak.
Powolnymi ruchami ubrałem się, naciągając na głowę gruby, szary sweter. Tydzień temu Caroline zerwała ze mną całkowicie kontakt. Mijając mnie na korytarzu, spuszczała wzrok. Nieustannie trzymała się Niall'a. Zbliżyła się nawet do Liam'a. Aż krew się we mnie gotowała. Ze mną nawet słowa nie zamieniła.
Czułem się jak zombie po raz kolejny wchodząc do budynku szkoły. Byłem za wcześnie, ale to nie miało znaczenia. I tak dłużej nie mogłem spać.
Sztywno wkroczyłem między szafki na ubrania. Zatrzymałem się po chwili, drętwiejąc. Usłyszałem znajomy szloch.
Upuściłem plecak na podłogę i wybiegłem w prostopadły korytarz.
- Car? - wypuściłem drżący głos, kucając przy skulonej postaci dziewczyny. Trzęsła się, obejmując nogi rękoma. Siedziała na drewnianej ławce pod jakąś salą. Nie spodziewała się tu chyba nikogo, w końcu mało kto zjawia się tak wcześnie w budzie. Gdy podniosła głowę i mnie zobaczyła, niespodziewanie przywarła do mnie ciałem. Kręciła szybko głową, jakby chciała coś wyrzucić z pamięci.
- Ćśś… mała.. co się stało? - pocierałem spokojnie jej plecy. Teraz, gdy znów mogłem ją przytulić, poczułem jakby otoczenie ponownie nabierało swoich kolorów.
- To nie Twoja wina. - wykrztusiła, dławiąc się swoim własnym poszarpanym oddechem. - Przepraszam. Nie chciałam Cię zostawiać. - wstrząsnął nią kolejny szloch.
- Już jest w porządku.. - uspokajałem ją, marszcząc brwi. Coś musiało się stać. Dziewczyna odsunęła się ode mnie wreszcie. Spojrzała mi w oczy zmęczonym wzrokiem. Również nie wyglądała najlepiej.
- To co powiedziałeś nie dawało mi spać. - wyszeptała, odsuwając kilka loków z mojego czoła. - Bałam się. Ale właśnie teraz zdałam sobie sprawę, że bez Ciebie jest jeszcze gorzej. Czuję się sama i bezbronna. - przeszedł mnie dreszcz na samo wyobrażenie tego, co mogłoby się potencjalnie stać Caroline. - Harry.. to, że przestałam z Tobą rozmawiać nic nie zmieniło. Dzisiaj rano.. Znaczy przed chwilą.. - zacięła się, zaciskając powieki.
- Tak, Car? - zachęciłem ją miękko. - Chcesz stąd wyjść? Możemy iść do domu.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie możemy tego robić za każdym razem, gdy coś będzie nie tak. Poza tym.. jest już w miarę okej.. Chodzi o to.. Czułam jakby ktoś mnie śledził. Zaczęłam biec, mimo tego, że ulica była zapełniona ludźmi. Zdawało mi się, jakby.. ten ktoś zaczął mnie gonić. - spuściła wzrok na drżące dłonie. - Ale dobiegłam do szkoły i gdy się odwróciłam nikogo nie było. Nie wiem czy zwariowałam, ale.. to było zbyt realne na przewidzenie, Haz.
Zacisnąłem usta w wąską linię. Przyciągnąłem dziewczynę z powrotem do torsu.
- Ale jesteś już bezpieczna.


* Caroline's pov *


- Pójdźmy dzisiaj do kina. Co Ty na to? Należy nam się. - odezwał się Harry, opierając się barkiem o szafkę obok mojej. 
- Um, miałam dzisiaj odwiedzić Angie. Od niedawna rodzice pozwalają jej normalnie żyć. - odpowiedziałam ironicznie.
- To może pójdziemy jeszcze z nią i Niall'em? - podniósł brew.
- Kuszące. - zachichotałam.
I na tym stanęło.


- Harry! - pisnęłam, wskakując na plecy bruneta, gdy ten zapinał guziki płaszcza. Zgiął się zaskoczony i wypuścił szybko powietrze.
- Chcesz, żeby zszedł na zawał? - wychrypiał, łapiąc mnie za łydki. Podciągnęłam się wyżej, oplątując jego szyję ramionami. - Co masz taki dobry humor? - mimo tego, że go nie widziałam, mogłam przysiąc, że uśmiechał się teraz zadziornie.
- Nie wiem, nie wiem.. - droczyłam się. - Dostałam piątkę z fizyki!
- Kujonka. - prychnął. Potargałam jego loki, śmiejąc się przy tym.
- Niektórzy po prostu rodzą się mądrzejsi.
- Pamiętaj, że to ja w tej chwili mogę sprawić, że znajdziesz się na twardym chodniku. - rzucił. Zachichotałam.
- Chodźmy do mnie.
- Okej, pani. - mruknął i postawił mnie na ziemi przy drzwiach swojego samochodu.


- Kurczę! - pacnęłam się w twarz otwartą dłonią.
- Co? - mruknął chłopak, nie odrywając wzroku od jezdni.
- W domu jest ciocia. Kompletnie zapomniałam. Trochę przyzwyczaiłam się do mieszkania sama. - uniosłam lewy kącik ust.
- Eh, nie ma sprawy. Będzie miała przynajmniej okazję poznać takiego wspaniałego młodzieńca.. Widzę same plusy. - brunet puścił mi oczko. 
- Ehe.


- Ciociu! - zawołałam w głąb mieszkania. Od kuchni roznosił się smakowity zapach. 
- Caroline? Chodź, właśnie nakryłam do jedzenia. - powiedziała, nie wychodząc z pomieszczenia.
- Um, mamy gościa. - rzuciłam. Kobieta prędko pojawiła się tuż przed nami, wycierając dłonie w fartuszek. - To Harry. Mówiłam Ci o nim. - chłopak uśmiechnął się do niej uroczo, ukazując dołeczki i pochylił się, by ucałować zewnętrzną część jej dłoni. Ciocia pokiwała z uznaniem głową. Harry wiedział, że kobiety zawsze się na to łapią. Pokręciłam rozbawiona głową.

- Miło poznać. - ciocia uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zaprosiła nas do stołu.


Przysłuchiwałam się rozmowie dwójki, stukając widelcem o talerz. Nieźle się dogadywali. Może to dlatego, że Harry wiedział jak bajerować.
- Co chcesz robić po szkole? - spytała ciocia, wpatrując się w chłopaka. Nie brzmiało to nachalnie, ani jakby go przepytywała, po prostu rozmowa zeszła na taki temat.
Brunet wzruszył ramionami, krojąc sobie kolejny kawałek.
- Cóż, mój ojciec ma firmę i chciałby, żebym ją przejął.
Zmarszczyłam brwi. Sądziłam, że jego odpowiedź będzie brzmieć inaczej. Myślałam, że wierzy w siebie i piłkę. Nie mógł poddać się tak łatwo.
- Oh tak?
- Mhm, Styles Priorities. 
Kobieta upuściła sztućce na stół.
Co się znów dzieje do cholery? Wstrzymałam oddech. To się robi zbyt dziwne.
- Jak ma na imię Twój tata, Harry? - odezwała się wysokim głosem.
- Chris? - wymamrotał niepewnie chłopak.
- Ciociu, znacie się? - zadałam męczące mnie od dawna pytanie.
- Wasi rodzice byli przyjaciółmi. Dawno temu. - uśmiechnęła się słabo do swoich myśli.






** Caroline powiedziała, że Harry jest powodem jej kłopotów, czyli w przetłumaczeniu na angielski Troublemaker. W tym momencie opowiadania wyjaśnia się tytuł fanfiction :)



   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

Tum tu rum tummmmm. Wreszcie jest! Oczekiwany!!
Przepraszam za takie opóźnienie :( Nie wyrobiłam się przed tygodniowym wyjazdem niestety. Co tam u was? Jak się podoba? Robi się szalenie XD Planuję dzikie zwroty akcji, hehs.

Dodałam takie ładne gwiazdeczki, żeby było lepiej widać, gdzie zmienia się czas akcji itd Mam nadzieję, że dzięki temu będzie bardziej przejrzyście :)

xx

   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 40

*Caroline's pov*


Byłam masakrycznie wkurzona. Oraz zawiedziona. Harry obiecał mi, że się zmieni i nie będzie już traktował kobiet przedmiotowo. Tymczasem co robi? Zaciąga ledwo poznaną dziewczynę do łóżka. Zmieszanie i lekki strach wymalowany na jej twarzy mówił sam za siebie. Nie kontrolowała tego, co się działo. Tak naprawdę wcale tego nie chciała, kierowały nią emocje.
Zacisnęłam ręce w pięści. Skąd mogłam to wiedzieć? Cóż, znam takie uczucie.
Zaszlochałam głośniej, zaciskając poły płaszcza. Najbardziej bolało mnie to, że Harry nie rozumiał swojego błędu. Jak on chce się zmienić, skoro nie zmienił swoich poglądów?
Traciłam do niego siły.
Pociągnęłam nosem, szarpiąc za drzwi mojego domu. Do moich nozdrzy dotarł kuszący zapach ciasta, jednak zmusiłam się go zignorować i popędziłam do swojego pokoju, rzucając cioci jedynie krótkie 'cześć'. Nie mogła zobaczyć mnie zapłakanej, zadawałaby tyle pytań.. A ja byłam wyczerpana.
Rzuciłam się na łóżko. Od niechcenia zrzuciłam z siebie ubrania, ale nie miałam siły wstać, aby wyjąć piżamę z szafki. Pozostałam więc w samej bieliźnie i szczelnie opatuliłam się kołdrą.
Zanim zasnęłam, usłyszałam jak ciocia wchodzi do mojego pokoju i stawia na szafce obok mojego łóżka talerzyk z kawałkiem szarlotki.
Uśmiechnęłam się, odpływając.


Harry wydzwaniał do mnie całą niedzielę. Po dziesięciu razach, wyłączyłam telefon. Cały dzień przesiedziałam w dresach przed telewizorem z ciastem cioci.



W poniedziałek specjalnie wstałam wcześniej, co było dla mnie dużym wyrzeczeniem. Chciałam po prostu wyjść do szkoły wcześniej niż zazwyczaj, aby nie musieć tłumaczyć się Harry'emu, który podwoził mnie codziennie samochodem.
Będąc już w autobusie uruchomiłam komórkę. Od razu pojawiło mi się wiele nieodebranych połączeń i wiadomości od Harry'ego. Wśród z nich znalazła się również jedna od Liam'a. Wystukałam szybko wiadomość do Styles'a, żeby nie czekał na mnie pod moim domem i odpisałam Payne'owi, potwierdzając mój numer telefonu.


- Caroline! - usłyszałam zza pleców i od razu wiedziałam kto to. Tej chrypki w głosie nie da się pomylić. Przyspieszyłam więc kroku, przeciskając się między ciałami. Moim ratunkiem znalazła się damska łazienka. Gdy Harry już prawie łapał mnie za ramię, wpadłam do środka jak burza, zamykając prędko drzwi.
Chłopak walnął w drzwi pięścią, jęcząc. Niewzruszona stałam naprzeciw nich, cierpliwie czekając, aż odpuści.
- Car, porozmawiaj ze mną! - warknął, kopiąc w witrynę. Jakieś kilka dziewczyn z młodszych klas znajdowało się w łazience i zdecydowanie wiedziały, kto próbował się dostać do środka. Pisnęły z podekscytowania. Prychnęłam wkurzona.
- Nie możesz unikać mnie w nieskończoność!
- Tu się mylisz, Styles. - powiedziałam dosyć głośno, żeby usłyszał.
- Przepraszam.. - powiedział cicho. Byłam zmuszona przycisnąć ucho do witryny, by usłyszeć cokolwiek więcej. - Proszę wyjdź. Porozmawiajmy. - mruknął.
Westchnęłam zrezygnowana. Otworzyłam drzwi, najpierw przepuszczając trzy dziewczyny, które widocznie bardzo pragnęły wpaść na Harry'ego, bo zachichotały obijając się o jego tors. Podniosłam jedną brew, wreszcie stając naprzeciwko chłopaka.
- Wiem, że to było złe. Już rozumiem. - spuścił głowę.
- Przynajmniej tyle. - prychnęłam. - Ale co to zmienia, Harry? Skąd mogę wiedzieć, że znowu tego nie zrobisz?
Brunet uniósł jedną brew do góry, zagryzając wargę.
- Przeprosiłem Emilię. - wymamrotał.
- Na pewno. - zostawiłam go zdziwionego na środku korytarza.



Wyminęłam stolik, przy którym siedział jak zwykle Harry i usiadłam na drugim końcu stołówki. Wyłapałam jego zdezorientowany wzrok i z powrotem wbiłam wzrok w sałatkę, unikając dłuższego kontaktu. Nie chciałam, żeby złamał mnie tym swoim szczenięcym spojrzeniem.
Niall po chwili pojawił się obok mnie, odsuwając dla siebie krzesło. Posłałam mu ciepły uśmiech. On natomiast podniósł obie brwi.
- Co wy odwalacie?
Parsknęłam śmiechem.
- Harry zachował się jak dupek. - podniosłam na niego wzrok. Zgarbiony grzebał w swoim daniu, nie odzywając się ani słowem do dziewczyn, które się do niego przysiadły.
- On chyba też zdaje sobie z tego sprawę. - zachichotał blondyn, choć przecież nie miał pojęcia, co się stało.
- Ta. - mruknęłam.
- Długo będziesz się do niego nie odzywać?
Pokręciłam głową rozbawiona. Gdyby to było tak łatwe, jak widział to Niall.
Wstrzymałam na chwilę oddech, gdy miejsce naprzeciw mnie zajęła.. Emilia.
- Cześć. - uśmiechnęła się krzywo, co postarałam się szczerzej odwzajemnić. - Caroline?
- Słucham? - odpowiedziałam, celowo wpychając sobie więcej zielska do buzi. Nie wiem, czy miałam ochotę na jakąkolwiek rozmowę z osobą, która nie była Niall'em.
- Czy.. - zająkała się. - Czy między Tobą, a Harry'm coś jest?
Tak wiele razy zadawano mi to pytanie, że tym razem obyło się bez wypluwania wody. Westchnęłam tylko przeciągle, a blondyn zaśmiał się głośno, jak to miał w zwyczaju. Dziewczyna otworzyła lekko buzię, zapewne nie wiedząc co o tym myśleć.
- Nie. - pokręciłam głową. - Jesteśmy tyyylko przyjaciółmi. - specjalnie przeciągnęłam tą sylabę, bawiąc się widelcem.
- Oh. Cóż, przepraszam. - przerwałam jej szybko:
- Nie ma za co, zwykła pomyłka. - skrzywiłam się. Dziewczyna pokiwała głową i po chwili wróciła do tego, co chciała powiedzieć:
- Ja chciałam tylko.. - założyła ręce przed sobą. - Powiedzieć Ci, że nie jest mi źle, ani smutno i Harry mnie przeprosił. - wydukała. - To też trochę moja wina, wiem o tym.
Zmarszczyłam nos. Nie sądziłam, że Harry mówił prawdę z tym przepraszaniem. Tymczasem on naprawdę to zrobił.
- O-okej..
- Ta.. także chyba po prostu o tym zapomnimy.. Nie chcę się wtrącać między was. - dodała szybko i od razu odeszła od stolika, zanim zdążyłam ją poprawić. Między mną a Harry'm istnieje tylko ścisła przyjaźń. Jezus maria.
Odwróciłam głowę w kierunku Niall'a. Pokręcił głową rozbawiony. On już wiedział. Wiedział, że niedługo wytrzymam, nie wybaczając Harry'emu.


Po lekcjach prędko udałam się do szafek. Tuż obok mojej stał Zayn, trzymający bukiet czerwonych róż. To się już robi za typowe!
- Cześć, Caroline. - zaczął nieśmiało. Polepszył mi się dzisiaj humor, dlatego przywitałam się z chłopakiem, przytulając go lekko. - Jak tam dzień?
- Oh mogło być lepiej. - zaśmiałam się. - Co to? - wskazałam głową na bukiet.
- Róże.
- Oh, zabawny jesteś. - założyłam już na siebie płaszcz, dlatego mogłam swobodnie porozmawiać z chłopakiem.
- To dla Beth. Mamy dzisiaj zdaje się.. drugą miesięcznicę? - zamyślił się. - Sam nie wiem, ale miała dzisiaj zły humor. Podejrzewam, że to przez to, że z rana nie obsypałem jej toną prezentów, bo zwyczajnie o tym zapomniałem. - oboje zachichotaliśmy. - Dlatego popędziłem przed chwilą do kwiaciarni. No i czekam.
- Okej, rozumiem. - pokiwałam głową. W tej samej chwili ktoś przytulił się do mnie od tyłu. Poczułam charakterystyczny zapach Harry'ego i próbowałam się wyswobodzić z jego objęć.
- Nawet nie próbuj, Car. - mruknął, przyciskając mnie do siebie mocniej. Zayn roześmiał się, widząc moją minę i tą..cóż, niecodzienną sytuację. - Proszę, wybacz mi! - kędzierzawy jęknął żałośnie, wreszcie stając naprzeciwko mnie. Przewróciłam oczami. Starałam się jak najdłużej utrzymać poważną minę, ale uśmiech sam wkradał się na moje usta. Nie da się odmówić temu chłopakowi! Zwłaszcza gdy pokaże urocze dołeczki.
Nagle obok nas pojawiła się Bethanie, która omiotła nas szybko wzrokiem i od razu zwróciła uwagę na kwiaty. Uśmiechnęła się zwycięsko i odebrała od Zayn'a bukiet, zaciągając się zapachem róż. Malik odetchnął z ulgą, przeczesując włosy. Upiekło mu się.
Harry widząc okazję, zwinnie wyjął jedną różę i nie zwracając uwagi na protesty oburzonej dziewczyny, ukląkł przede mną na jednym kolanie. Wysunął przed siebie rękę z kwiatkiem, wpatrując się we mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami. Zachichotałam ponownie, zakrywając dłonią usta. Chłopak zwracał uwagę całego korytarza. Harry klęka dla dziewczyny? W głowie przybiłam sobie piątkę.
Oh, co ja Ci zrobiłam, Styles..
Pokręciłam głową. Niestety uśmiech, który wkradł się na moje usta, zdradził moje nastawienie. Harry uśmiechnął się szerzej.
- Proszę?
Odetchnęłam z ulgą i przyjęłam różę.
- Możesz już wstać, głupku. - poczochrałam go po czuprynie. Brunet chętnie wyprostował się i objął mnie ramieniem, wyprowadzając nas ze szkoły.


- Dziś mamy czwartek! - zaskrzeczał mi do ucha Harry, prawie przyprawiając mnie o palpitację serca. W końcu wyskoczył nie wiadomo skąd, gdy zakładałam szalik.
- No i co z tego? - odburknęłam. Poprawiłam materiał owinięty wokół mojej szyi i podniosłam jedną brew.
- Niby nic szczególnego. - zachichotał, widocznie rozbawiony sam sobą. Ostatnio miał bardzo dobry humor, co automatycznie przelewało się również na mnie. - Pójdziemy dzisiaj do mnie?
Właściwie wcale nie zastanawiając się nad odpowiedzią, pokiwałam głową.


Wyszliśmy z samochodu Harry'ego, zwijając się ze śmiechu. Zwykle nasze rozmowy kończą się właśnie w ten sposób. Haz mówi coś niedorzecznego, ja rzucam kąśliwą uwagę na temat jego głupoty, a to wszystko prowadzi do wspólnych wybuchów śmiechem.
Chłopak niezdarnie szukał kluczyków od domu w swoich kieszeniach. Zachichotałam, ponieważ widziałam, że miał je w prawej kieszeni spodni. Nie wahając się ani chwilę, wyjęłam je dla niego, na chwilę ściskając jego pośladek. Pisnął jak dziewczyna, wręcz zszokowany. Wytrzeszczył na mnie swoje oczy, gdy podałam mu pęk kluczy. Tym razem ledwo trzymałam się na nogach, zanosząc się śmiechem.
- Co to było? - wykrztusił, mierząc mnie wzrokiem. Wiem, że się tego nie spodziewał. Pokazałam mu język, opierając się o ścianę.
- Hm. - zamyślił się. Po chwili w jego tęczówkach pojawiły się iskierki radości. - A więc tak? Tego bym się po pani nie spodziewał, panno Parks. - zbliżył się do mnie i w jednej chwili podniósł mnie do góry, przewieszając mnie sobie przez ramię. Krzyknęłam zaskoczona. Harry podniósł jedną rękę i ścisnął mnie za tyłek. Zaczęłam okładać go pięściami, próbując ponownie znaleźć się na ziemi, jednak on nic sobie z tego nie robił. Obkręcił nas dookoła. Gdy byłam przodem do drzwi, one nagle.. otworzyły się.
Przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę w jak niefortunnej sytuacji znalazł nas mężczyzna, stojący w progu. Harry automatycznie poczuł moje zmieszanie i postawił mnie na ziemi. Dopiero wtedy odwrócił się, zauważając faceta.
- Tata? - chłopak przełyka ślinę. W tym samym momencie zamiast postawnego, przystojnego nastolatka widzę małego chłopca, który za czymś widocznie tęskni.


Nerwowo zaciskam palce na kubku z herbatą, który chwilę wcześniej podał mi ojciec Harry'ego. Uśmiecham się do niego lekko, bo nie jestem w stanie zmusić się do niczego więcej. Chłopak siedzi tuż obok, stykając się ze mną udem. Mierzy swojego rodzica lodowatym wzrokiem. Już mi się przedstawił. Miał na imię Chris. No więc.. Chris usiadł naprzeciwko nas i uśmiechnął się kwaśno. Po moich plecach  przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Jesteście razem? - zapytał prosto z mostu. Harry potrząsnął szybko głową.
- Nie. - odezwałam się zmieszana.
- Caroline to moja najlepsza przyjaciółka. To tyle. - dodał twardo chłopak.
- Caroline? - mężczyzna zakrztusił się napojem, wbijając we mnie zszokowany wzrok.
- Tak mam na imię..?
- Jak masz na nazwisko?
Otworzyłam buzię zdziwiona. Niechętnie odpowiedziałam:
- Parks.
Gdy Chris usłyszał to, co powiedziałam, zamarł i przełknął głośno ślinę. Odwrócił wzrok, stukając nerwowo palcami o blat. To było dziwne.
- Um, zna pan kogoś o tym nazwisku? - pochyliłam głowę, próbując wyłapać jego spojrzenie. Nie chciałam być bezczelna, ani nic w tym rodzaju, ale zaintrygowała mnie reakcja mężczyzny.
- Nie, nie wydaje mi się. - uciął szybko. Podniosłam obie brwi, spoglądając na Harry'ego. Wbijał wzrok w ojca, zaciskając mocno szczękę. Zadrżałam.



Rozmowa z ojcem Harry'ego dłużyła nam się niemiłosiernie. Zadawał nam krępujące pytania, a ja nie miałam ochoty przebywać w jego towarzystwie. Jakimś sposobem sprawiał, że robiło mi się niedobrze.
Od dłuższego czasu wiedziałam, że między Harry'm, a jego tatą nie układa się za dobrze i rozumiałam go, znając jego punkt widzenia na sprawę. Chłopak jednak nie powiedział mi, dlaczego to się zaczęło. Nie miałam też pojęcia gdzie jest matka kędzierzawego. Zawsze zbywał mnie krzywym uśmiechem, mrucząc coś pod nosem. Nie chciałam naciskać. Widocznie nie widywał jej zbyt często, bądź wcale, bo nigdy o niej nie mówił. Opuściła ich rodzinę, gdy był mały? Może jego rodzice się rozwiedli i ojcu przyszło się nim opiekować?
Zagryzłam wargę, zerkając na zegar.
- Przepraszam, ale muszę się zbierać. Robi się późno. - przeprosiłam oboje i wstałam od stołu, szybkim krokiem kierując się do wieszaka z moim płaszczem. Chwilę później Harry znalazł się tuż za mną.
- Car, nie zostawiaj mnie z nim.. - jęknął. Podniosłam jedną brew do góry.
- To Twój ojciec. - szepnęłam, aby nas nie usłyszał. Chłopak zacisnął usta w wąską i pokiwał niechętnie głową. Przytulił mnie na pożegnanie, wzdychając.



* Harry's pov *



Odwróciłem się na pięcie, zaciskając powieki. Wypuściłem głośno powietrze i powolnym krokiem wróciłem do jadalni. Przeczesałem ręką włosy, wracając wzrokiem na mojego ojca.
- Ta Caroline.. ładna z niej dziewczyna. - uśmiecha się sztucznie. Kiwam podejrzliwie głową, nie wiedząc do czego zmierza. - Powinieneś przestać się z nią spotykać. - rzuca prosto z mostu. Marszczę brwi i czuję jak narasta we mnie wściekłość.
- Co? - prycham.
- To może się za daleko posunąć. Może Ci zacząć na niej zależeć i..
- Już mi na niej zależy. - wypluwam. - O co Ci chodzi?!
- Masz się skupić na swojej przyszłości! - wrzasnął, uderzając pięścią o stół. Podniósł się, opierając się o blat. - Rozprasza Cię to wszystko. Co ja Ci mówiłem?
- Gówno mnie to obchodzi! - ledwo łapię oddech.
- To się źle zawsze kończy.. - zawarczał.
- Nie będziesz mi mówił, jak mam przeżyć swoje życie.
- Mówię poważnie, Harry. Jeżeli nie chcesz, żeby coś jej się stało..
Moje serce zatrzymało się na chwilę.
- O czym Ty mówisz? - wydusiłem drżącym głosem. Ojciec zacisnął szczękę.
- Jeżeli Ci naprawdę na niej zależy, musisz zostawić ją w spokoju. Inaczej źle to się skończy.
- Psychopata. - splunąłem.
Opuściłem pomieszczenie biegiem.
Byłby do tego zdolny?




   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ 
Ba dum tszzzszszsszsszsz. :) Fajnie? No wiem, że super.
   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆