niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 26

* Loui's pov *

Cholera, cholera, cholera.
Źle się stało.
Szkoda, że pomyślałem o tym dopiero, gdy znalazłem się za drzwiami.
Zamrugałem szybciej, próbując przystosować oczy do ciemności.
Która otaczała mnie z każdej strony.


* Harry's pov*

Mój telefon zaczął nieprzyjemnie brzęczeć. Bolała mnie już trochę głowa.
Jedną ręką wymacałem go w kieszeni moich spodni i z niewielką trudnością odblokowałem ekran.
Louis.
- Co? - wymamrotałem ledwo słyszalnie do słuchawki. Po drugiej stronie połączenia, ktoś głęboko westchnął.
- Wróćcie po mnie. Proszę. Teraz. - jąkał się i już wiedziałem, że więcej z siebie nie wydusi. Pokiwałem głową, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że mnie przecież nie widzi.
- Okej, stary.
Rozłączyłem się.
- Kto to był? - zapytał już zmęczony Zayn.
- Louis. Wracamy po niego.
- Co? Czemu?
- Nie wiem. - wymamrotałem. Oparłem plecy o siedzenie.
I chyba zasnąłem.


* Caroline's pov*

Upadłam całym ciężarem swojego ciała na podłogę.
Nie, nie tak jak w głupich filmach, gdzie opierasz się o witrynę drzwi i osuwasz na podłogę.
Ja upadłam na kolana, następnie na łokcie, zapewne przysparzając sobie kilka siniaków.
Przekręciłam się na plecy i zaczęłam płakać.
Ryczeć.
Po chwili dyszeć od niedoboru powietrza.
Zacisnęłam powieki.
I chyba zasnęłam.

Coś nieprzyjemnie świeciło mi w oczy. Przekręciłam się na drugi bok i wtedy zdałam sobie sprawę, że nie leżę w swoim łóżku. Podskoczyłam jak oparzona.
Podłoga w kuchni.
Schowałam twarz w dłoniach. Uderzyły we mnie wspomnienia poprzedniej nocy.
Zrzuciłam ze stóp szpilki i podniosłam się, rozglądając dookoła. Miałam wielkie szczęście, że ciocia nie wróciła znowu do domu. Gdyby zastała mnie taką.. w środku nocy, mogłoby być nieciekawie.
Zebrałam włosy z twarzy i założyłam zwinnym ruchem za uszy. Podparłam się po bokach. I co teraz?

Zrzuciłam z siebie niewygodną sukienkę. Weszłam pod zimny strumień wody, mając nadzieję, że w ten sposób pozbędę się bólu głowy. Nie było tak źle, jak myślałam, że może być, szczerze mówiąc, zaczęło mi już przechodzić.
Sięgnęłam na półeczkę po butelkę żelu pod prysznic. Przyjemny zapach mięty wypełnił moje nozdrza. Przymknęłam oczy i wmasowałam płyn w ciało.
Sięgnęłam jeszcze po szampon i odżywkę, postąpiłam podobnie, wmasowując je po sobie we włosy.
Po kilku minutach bezcelowego stania w miejscu, wyszłam z kabiny i wytarłam się delikatnie ręcznikiem. Przebrałam się w przypadkowy t-shirt i krótkie, bawełniane spodenki. Spięłam mokre włosy w kucyka i wyszłam z łazienki, bo byłam już naprawdę głodna.
Zbiegłam nieco ożywiona ze schodów w kierunku kuchni. Na początek zgarnęłam z miski jabłko. Wgryzłam się w nie i, oh tak, to pomogło.
Przygotowałam sobie jajecznicę.
Rozmyślałam, przez co prawie przypaliłam patelnię. Na szczęście w odpowiednim momencie obudziłam się z transu i uratowałam również jedzenie.
Opadłam ciężko na krzesło przy stole w jadalni. Podniosłam do ust kubek w gorącą herbatą, upiłam łyk i odstawiłam ją z powrotem na blat. Za gorąca.
Wpatrywałam się w ogródek przez drzwi na taras. Było słonecznie, pogoda aż zapraszała do wyjścia na dwór. Spuściłam wzrok na brudny talerz i westchnęłam pod nosem.
Wstawiłam naczynia do zmywarki i umyłam ponownie ręce.
Obejrzałam się przez ramię na ogródek. Wyglądał tak zachęcająco.. że aż wyszłam na dwór i usiadłam na huśtawce. Lekki wietrzyk suszył moje włosy.
To nie było rozsądne. Przecież była jesień, a ja siedziałam na dworze w takim ubraniu i z mokrymi włosami… Chyba nigdy nie wyniosę wniosków z moich głupich decyzji.

Z czasem robiło się cieplej. Promienie słoneczne dosięgały mojej skóry, rozgrzewając ją. Spuściłam wzrok na moje nogi, którymi machałam lekko, by rozhuśtać huśtawkę.
I rozpłakałam się.

Wpadłam szybko do środka. Zasunęłam drzwi i przekręciłam klamkę, zamykając je. Wbiegłam do kuchni i zamaszystym ruchem otworzyłam drzwiczki lodówki. Prawie je wyrwałam, uh. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet jajek już nie mamy. Mogłam nie robić tej jajecznicy.
Musiałam iść na zakupy. Zebrałam jakieś pieniądze z szuflady pod zlewem. Wsunęłam na stopy trampki, stojące po lustrem przy wyjściu i narzuciłam wełniany sweter, sięgający mi do ud. Złapałam się za głowę. Zapomniałam o kluczykach. Co gorsze, nie miałam pojęcia, gdzie je zostawiłam.
Musiałam pomyśleć. Jedyne miejsca, do których się 'doczołgałam' w nocy to salon i kuchnia. Rozejrzałam się po salonie. Na kanapie. Zabrałam je, prawie wywracając się o stolik do kawy.
Wyszłam ponownie na dwór. Z tej strony słońce niemiłosiernie jarzyło w oczy. Westchnęłam jeszcze głośniej i wróciłam się po okulary.
Gdy je wreszcie znalazłam i upewniłam się, że to już wszystko, minęło z pół godziny. Przypomniałam sobie, że się spieszę, więc przyspieszyłam kroku.

Wróciłam do domu i od razu zrzuciłam na blat w kuchni zakupy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tyle tego naznosiłam. Rozpakowałam je sumiennie. Podrapałam się po głowie. Przetrząsnęłam kilka szuflad w poszukiwaniu przepisu. Znalazłam.
"Przepis na babeczki z kremem waniliowym babci Helene"
Pokiwałam zadowolona głową.
Spojrzałam na zegarek. 14:00. Akurat uda mi się zrobić babeczki i wtedy.. pójdę do Loui'ego.
Tak, pójdę.

To wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem. Louis był pijany. Nie mogę winić go za to, co powiedział w takim stanie. Plus to, że wyrzuciłam go z domu w środku nocy, niezdolnego do prowadzenia, było bestialskie.
Doszłam do wniosku, że to wszystko właściwie moja wina. Pozwalam mu na te wszystkie ruchy podczas imprezy. Musiało to wyglądać naprawdę nieciekawie, skoro Liam zdecydował się nas stamtąd wyrzucić. Nie powinnam mu się dziwić, że myślał, że tego chcę. Tak to wyglądało, tak się zachowywałam.
A ja, jakby nigdy nic, odepchnęłam go od siebie oburzona i kazałam mu się wynosić. Na jego miejscu nie miałabym pojęcia, co się dzieje. Zachowałabym się pewnie jeszcze gorzej.
Jestem beznadziejna. Jak mogłam pozwolić mu odejść?
Ale mogę to jeszcze zmienić, prawda? Wystarczy, że przyjdę, przeproszę.. tak, to powinno zadziałać. Pewnie siedzi teraz sam w domu, obwinia siebie, a tak nie powinno być.

Tak, pójdę.

Przebrałam się w czarne legginsy i jedną z moich ulubionych bluzek z długim rękawem. Rozczesałam włosy i pozwoliłam opaść im na plecy i ramiona. Przejechałam po ustach błyszczykiem. Kątem oka namierzyłam mascarę i eyeliner. Westchnęłam. Chyba będę musiała tego użyć.
Po lekkim poprawieniu mojego makijażu, wreszcie zeszłam na dół. Było już grubo po południu. Zerknęłam na blachę z muffinami. Wyjęłam z szafy nie za wielkie plastikowe pudełko i wsadziłam do środka cztery z nich. Pomyślałam, że może po tym zaproszę Loui'ego do siebie i poczęstuję resztą..

Gdy wychodziłam, pogoda zmieniła się diametralnie. Niebo się zachmurzyło i zaczęło padać. Jednym ruchem zgarnęłam więc jeszcze moją kurtkę i pobiegłam na przystanek autobusowy z pudełkiem pod pachą. Schowałam się pod zadaszeniem i przesiedziałam na ławeczce z 10 minut w oczekiwaniu na odpowiedni autobus. Naciągnęłam kaptur na głowę i weszłam do środka.
Droga była krótka, mieszkaliśmy od siebie zaskakująco niedaleko.
Bus przyjechał na przystanek zaledwie kilkaset metrów od domu Loui'ego. Wsadziłam babeczki pod kurtkę i wyszłam na brukowany chodnik. Pociągnęłam nosem. Chyba się powoli przeziębiam.
Spuściłam głowę. Obrałam odpowiedni kierunek. W drodze nuciłam sobie rozweselające piosenki. W końcu musiałam wyglądać jakoś przekonująco.
Dotarłam pod drzwi tak dobrze znanego mi domu. Na podjeździe stał tylko samochód mojego chłopaka, więc nie spodziewałam się zastać tam jego rodzinę. Przyzwyczaiłam się, że familia żadnego z nas nie przesiaduje u siebie za długo. Wszyscy pracują.
Schowałam się pod małym daszkiem przy wejściu. Podniosłam rękę i już chciałam zapukać, ale wtedy mnie coś tknęło. Potrząsnęłam głową, zdjęłam kaptur i poprawiłam włosy. Przybrałam na twarz wymuszony uśmiech, który po chwili w sumie zamienił się w prawdziwy. Miałam dobry humor. Perspektywa przytulenia i pocałowania bruneta przesłoniła wszystkie moje zmartwienia.
Wreszcie zapukałam. Po minucie czekania, wreszcie mi otworzono.
Jednak nie jego się spodziewałam.
- Harry?
Stał w drzwiach, sukcesywnie zagradzając mi drogę. Był zaskoczony, ba zszokowany tym, że tu jestem. I chyba nie miał zamiaru mnie wpuścić, mimo deszczu skapującego mi na plecy.
- Skąd się tu wzięłaś? - wreszcie wykrztusił, marszcząc brwi.
- Przyszłam? Kurczę, nie wiedziałam, że tu mieszkasz. - rzuciłam sarkastycznie. Przepchnęłam się wgłąb domu, zdejmując z siebie przemokniętą kurtkę.
Harry przełknął gulę w gardle. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Chory jesteś czy co? - zaśmiałam się. Nie odpowiedział. Nie odrywał też ode mnie wzroku.
Nie zaprzątałam sobie myśli zdejmowaniem butów, Louis i tak miał tu niezły chlew, poza tym zauważyłam gdzieś w kącie rozbitą butelkę, a nie chciałabym stanąć na szkle pośrodku mieszkania. Już go znam, pewnie nie posprzątał tego za dokładnie.
- Idę do Loui'ego na górę, jeżeli pozwolisz - powiedziałam rozbawiona i dygnęłam w jego stronę.
Jego źrenice momentalnie się rozszerzyły, ale nie ruszył się z miejsca. Nawet nie odetchnął.
Odwróciłam się w kierunku schodów i ruszyłam prosto do pokoju Loui'ego, powracając do nucenia mojej ulubionej piosenki.
Nie pukałam, bo wiedziałam, że pewnie by mnie nie wpuścił.
Otworzyłam szybko drzwi z szerokim uśmiechem na twarzy.
W tym samym momencie zniknął. A pudełko wypadło z moich dłoni.
- Nie.. - wyszeptałam.


Hejka :) Rozdział odrobinę krótszy, ale po prostu musiałam skończyć w tym momencie. Takie było przesłanie. Wystarczy, że dobijecie do 10 komentarzy i od razu wstawię rozdział, dlatego nie musicie się o nic martwić, częstotliwość dodawania rozdziałów zależy wyłącznie od was. :)

Wpadłam na pewien pomysł.. co wy na to, żebym pisała z wami w komentarzach? To znaczy, haha, rozumiem, że to nic niesamowitego, ale dla mnie nowego, więc chyba od teraz odpisywać wam będę bezpośrednio tam. :)

Mam też jeden mały problem.. Nadal zastanawiam się, jak nazwać parringi w tym opowiadaniu. Wolicie Carry i Couis czy Harroline i Louroline? Przy następnym poście ogłoszę, która wersja otrzymała więcej głosów. :)

Proszę również o komentarze. Dają mi do zrozumienia, że piszę tego ff w jakimś celu, nie tylko dla siebie.

Kocham was xx

22 komentarze:

  1. Carry i Couis mi sie bardziej podoba a rozdział zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. (: no żeby aż tak? powiedziałabym, że dobry najwyżej haha, ale bardzo dziękuję

      Usuń
  3. bardzo świetnie piszesz!! mam nadzieje że on jej nie zdradził chociaż pewnie tak xd

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny *-* <3 @/oooh_98

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieję ze ja zdradził i będzie z Harrym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah i oto dwa typy ludzi na tym blogu:) widzę wiele Carry, ale też wiele Couis shippers, mhm x

      Usuń
  6. Rozdział świetny <3
    Lou pewnie ją zdradził trochę mi szkoda Caroline :(
    Mam nadzieję, że będzie teraz z Harrym *_____*
    Ja wybrałbym Harroline i Louroline ;)
    Jestem za Harroline <3
    Czekam na nowy Ily xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli zaliczam Ciebie do Harroline shippers, hahah :)
      nowy może być bardzo niebawem, ily2

      Usuń
  7. harroline ! :))))) zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 głos na carry/couis, 2 na harroline/louroline :) dziękuję x

      Usuń
  8. DOBRA CHUJKI MAŁE WIADOMO ZE WYGRA HARROLINE/LOUROINE BO NAZWY KTÓRE ZALATUJĄ FRENCZ ZAWSZE SĄ FAJNIEJSZE NO I MÓJ GŁOS LICZY SIE ZA 100, pa.

    no okk
    w sumie trudno jak lou ją zdradził, nie dziwie się mu skoro ma tyle lat ile ma no a car jest taka cnotliwa to chyba normalne ze musial poruchac
    (sorry, że wyrazam sie jak gimb, no ale kurde żal mi frustrata Loui'ego bardziej niż fruwającegi anioła imieniem Caroline)
    Ale to i tak nie przeszkadza mi w stwierdzeniu, że jakiś tak polubiło mi się Harry'ego hehs :)
    Zrób coś z Car, bo jest tak pierdzielenie grzeczna, że zaraz zostanie zakonnicą
    a nie czekaj ostatnio imprezowała
    dobra, zamawiam jeszcze coś żeby ją zdemoralizować
    czekam na następn no matter what się będzie tam dziać
    dramę lubie swoją drogą
    ~ die Beste Fan des Troublemakers
    ps
    następny dłuższy hmm? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHHAHAHAHAHA siedziałam i śmiałam się do monitora, powaga Re.
      też mi żal Loui'ego! ale to jest perspektywa Caroline, trochę go pojedzie cnie xD Caroline ogólnie jest jakaś głupia, ale później ją naprawię, na razie musi być taka wkurzająca :)
      następny z tego co pamiętam dłuższy (? chyba)
      :)x

      Usuń
  9. Matkoo ale superrr <3 KCKCKC! NEXT ;* ~Karla xx.

    OdpowiedzUsuń