Nasi przyjaciele rozmawiali już żywo, rozpoczynając zabawę. Nie otworzyliśmy jeszcze alkoholu, czekając aż Beth do nas dołączy, choć wiem, że niektórych świerzbiły aż ręce.
Swoją drogą nie byłam wielką miłośniczką takiego typu świętowania, to jasne. Gdy byłam mała, powtarzałam sobie, że nigdy nie zrobię nic nielegalnego, ale cóż.. życie nie jest takie proste, jakim się wydaje, będąc ośmiolatką.
Była jeszcze jedna rzecz. Nie chciałam odstawać od grupy. To głupie, ale porównując to, co ewentualnie może mi się stać z tym, jakie będą skutki, gdy odmówię, utrzymałam się w przekonaniu, że lepiej będzie znowu zaszaleć.
Piętnaście minut później zatrzymaliśmy się i Zayn dał nam znać, że Beth już wychodzi z domu. Rzeczywiście, po chwili wsiadała już do limuzyny. Louis trzymał wcześniej przygotowaną butelkę szampana i teraz wykorzystał okazję, celując szyjką w stronę otwartych drzwi, dzięki czemu nikt nie został poszkodowany. No przynajmniej tutaj, we wnętrzu samochodu. Wydarliśmy się w euforii, Beth wyszczerzyła się w uśmiechu. Lou nalał wszystkim po kieliszku, omijając jedynie Zayn'a, który nadal siedział od nas oddzielony.
- Za Bethanie! - obwieścił Liam. Każdy z nas przechylił kieliszek, starając się wypić za jednym haustem jak najwięcej. Tylko mi i Beth nie udało się za jednym łykiem opróżnić go całego.
Prezenty, jak w planie, postanowiliśmy podarować jej już na miejscu, dlatego teraz mój leżał ukryty pod naszymi stopami. Miałam nadzieję, że nikt na niego nic nie wyleje.
Gdy dotarliśmy pod klub, byliśmy już lekko wstawieni. Chodziliśmy jeszcze prosto i tak dalej, ale zauważalne było nasze poprawienie humoru.
Wysiedliśmy po kolei na zewnątrz. Louis objął mnie w talii ramieniem. Po chwili zjechał odrobinę w dół i ścisnął lekko mój pośladek, drażniąc się. Rzuciłam mu pobłażliwe spojrzenie, bo na nic innego nie było mnie stać.
Niedługo potem dołączył do nas Zayn. Jako organizator wyprawy zajął się też wszystkim na miejscu. Szepnął coś na uchu bramkarzowi, który od razu nas przepuścił. Wpadliśmy do środka, wtapiając się w tłum spoconych ciał. Mulat zdążył jedynie krzyknąć coś w naszą stronę i znikł nam zupełnie z oczu. Każde z nas postanowiło jakoś przepchnąć się do kanap z boku sali, mając nadzieję, że tam się jakoś dogadamy.
Zayn czekał już tam na nas. Przyciągnął do siebie Beth, całując ją przy wszystkich namiętnie. Zachichotałam pod nosem. Zaznaczał teren. Co było prawdą, brunetka wyglądała oszałamiająco w swojej małej czarnej. Nie zdążyłam z nią właściwie porozmawiać. Była zbyt zajęta balowaniem.
Przyszło więcej osób spoza naszej ścisłej paczki. Ustawiliśmy się jako tako w kółko, gdy Zayn zniknął, tłumacząc się, że za chwilę wróci z czymś ważnym.
To coś okazało się być tortem. Naprawdę dużym tortem. Wszyscy zaczęli wiwatować. Zaśpiewaliśmy jej 'wszystkiego najlepszego', a Beth zdmuchnęła świeczki. Czułam się jak podczas dziwnego transu. Ktoś wyciągnął nóż do krojenia ciasta i papierowe talerzyki. Wokół nas dudniła głośno muzyka, a my tak po prostu zajadaliśmy się śmietankowym tortem, niczym małe dzieci.
Harry otworzył kolejnego szampana, a później kolejnego.. Nie pamiętam, kiedy ostatnio śmiałam się tak długo.
Daliśmy jej prezenty, ale mimo to i teraz nie miałam okazji z nią porozmawiać. Było za dużo osób wkoło, a głośna muzyka też wcale nie pomagała.
Poszliśmy tańczyć. Owinęłam ręce wokół szyi Loui'ego, ocierając się o niego swoim ciałem. Uśmiechnął się w ten swój specjalny sposób i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Nasze klatki stykały się, gdy naparł swoimi ustami na moje. Pociągnęłam mocniej za jego włosy, oddając się pocałunkowi. Nadal poruszaliśmy się w rytm muzyki, kołysząc się w jedną i drugą stronę. Odsunęliśmy się zaledwie na kilka milimetrów, by zaczerpnąć tchu. Lou przejechał językiem po mojej dolne wardze, mrucząc, że idzie do łazienki i za chwilę wróci.
Pokiwałam głową, przymykając lekko powieki i oddając się całkowicie tańcowi. Gdzieś dalej zobaczyłam Beth z Zayn'em. Tuż przed oczami mignęła mi postać Liam'a, a to później Harry'ego. Zapewne poszli pod barek flirtować z kelnerkami.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle poczułam na biodrach czyjeś ciepłe dłonie i momentalnie się otrząsnęłam. Gdy się obróciłam, wszyscy zajęci byli za bardzo sobą, by zauważyć moje zmieszanie.
Widocznie, to była jakaś 'pomyłka'. Mimo tego orzeźwiła mnie wystarczająco i już nie chciałam tu stać.
Nie chciałam tu być. Nie w środku tego chaosu.
Przecisnęłam się więc w tym samym kierunku, co Styles i Payne. Miałam duże szczęście, że ich znalazłam i byłam pijana, bo inaczej nie podeszłabym do nich tak po prostu, jakby byli poważnie moimi przyjaciółmi.
Wcisnęłam się pomiędzy stołki, na których siedzieli. Oparłam się na blacie przed nami.
- Hej, Caroline. - rzucił Liam, przypatrując mi się. Odpowiedziałam mu zdawkowym uśmiechem i odwróciłam się do barmana. Nie było tak jak myślałam. Barek obsługiwali faceci.
- Poproszę.. - przygryzłam dolną wargę - Daj mi coś, co polecasz. - puściłam do niego filuternie oczko. Normalnie bym tego nie zrobiła, przecież jestem z Loui'm. Ale skoro nie było go w pobliżu.. Ough, co ja robię.
Harry zachichotał pod nosem. Wzruszyłam ramionami, co widocznie rozbawiło go jeszcze bardziej.
Liam przesunął się o jedno siedzenie w bok, bym również mogła przysiąść między nimi.
To dziwne, ale tak: zaczęła z nimi rozmawiać. I dobrze się bawiłam. Liam to dobry chłopak, trochę nie pasuje do tego klimatu, ale umie wtopić się w tłum, nie sprawia kłopotów. Miło się z nim rozmawia, myślę, że gdybym miała okazję wcześniej się z nim poznać, moglibyśmy być przyjaciółmi.
Natomiast Harry to zupełnie inna bajka, ale coś bardzo mnie w nim intrygowało. Nie byłam aż tak schlana, by zapomnieć o tym, że czuję do niego obrzydzenie, ale znajdowałam się na poziomie, na którym pozwalałam sobie na przyjacielskie przedrzeźnianie się z nim i głośne śmianie się. Bo naprawdę dobrze się czułam. Tak zajebiście dobrze. Harry też się dobrze bawił. Wiem, widziałam po jego zachowaniu. Jego oczy błyszczały z zadowolenia, a może od takiej dawki alkoholu? Oh.
Czas mijał, a ja jakoś zapomniałam o tym, że Louis miał wrócić z łazienki.
Przechyliłam kolejną szklankę drinka, którego zaserwował mi przystojny barman. Serio? Przystojny, Caroline? Uspokój się.
Odwróciłam się z powrotem do Harry'ego, ale coś innego wcześniej zatrzymało mój wzrok. Tfu, ktoś. Kilka metrów od nas, właśnie podnosił się z krzesełka. Miał na sobie płaszcz i wysoko postawiony kołnierz, przez co nie widziałam jego twarzy. Ale przerażał mnie. Tak, to bez sensu, ale tak po prostu było. Bo kto normalny w środku klubu nosi taki długi płaszcz?
Przeszło mnie dziwne wrażenie, że widziałam go wcześniej.
Zachłysnęłam się powietrzem i mój towarzysz od razu to zauważył. Odwrócił się zdezorientowany i również go zobaczył, ale gdy już wychodził drugim wyjściem.
Harry odwrócił się do mnie i zlustrował moją twarz spojrzeniem.
- Znasz go?
- Nie. - prawie zadławiłam się tym słowem i jakoś zachciało mi się płakać. Wytarłam kąciki oczu, w których zaczęły już zbierać się łzy, uspokajając się. Od zawsze byłam jakaś wrażliwa.
Harry upił łyk ze swojej szklanki. Przyglądał mi się uważnie, ale po chwili spuścił wzrok, wzdychając.
Zrobiło mi się niedobrze.
- Gdzie jest łazienka? - rzuciłam szybko. Liam wskazał kciukiem, przestrzeń za sobą. Od razu praktycznie pobiegłam w tamtym kierunku, potykając się o nogi ludzi po drodze.
Zeskoczyłam ze schodków. Na końcu korytarza zobaczyłam dwie pary drzwi i domyślałam się, że tam muszą być toalety. Wpadłam do tej po prawej, w duchu modląc się, żeby okazała się tą damską.
Otumaniona dopadłam pierwszych drzwi do kabiny i szybko pochyliłam się nad kiblem.
- Naprawdę? - Harry wybuchnął śmiechem, prawie spadając z krzesła. Schowałam twarz w dłonie, lekko zażenowana.
- No.. tak. - bąknęłam.
- I co zrobiłaś? - wydusił między salwami śmiechu. Szczerze mówiąc, nie wiem, co było aż tak zabawnego w tym, że pomyliłam łazienki, ale alkohol robił swoje.
- Umyłam szybko twarz, przeprosiłam i przecisnęłam się do wyjścia. - zachichotałam. Oh, więc teraz też mnie to bawi?
- Liam, posłuchaj, Caroline jest.. O Boże, to było świetne! - krzyknął do chłopaka, który trochę się od nas oddalił, pogrążając w rozmowie z jakąś dziewczyną. Z powrotem się do nas odwrócił i oczywiście musiałam mu powtarzać historię.
Uhm, nie rozbawiło go tak bardzo jak Harry'ego. Tak lekko powiedziane.
- Myślę, że powinniście się zbierać. - rzucił nam wymuszony uśmiech. Oboje z Harry'm momentalnie przybraliśmy urażone miny. Chce się nas pozbyć z tak fajnej imprezy?
- Ej, stary, my tu się świetnie bawimy. - odburknął Styles, pochłaniając zawartość kolejnego kieliszka.
- No właśnie - mruknął i zniknął w tłumie.
Zastanawialiśmy się, gdzie poszedł. Nasze wątpliwości zostały rozwiane, gdy przyciągnął do nas za kołnierz Loui'ego i kazał się wszystkim wynosić.
Odnalazłam wzrokiem niebieskie tęczówki chłopaka i od razu wtopiłam się w jego usta. Brakowało mi tego jakoś, wydawało mi się, że spędziliśmy w tym miejscu bardzo dużo czasu. Liam westchnął, zapewne przewracając oczami.
Brunet oddał pocałunek, przytulając mnie mocniej. Harry burknął coś za moimi plecami. Po chwili zostaliśmy przepchani w stronę wyjścia. Liam odnalazł Zayn'a i polecił mu nas odwieźć.
- A ten co? Nie pił nic całą noc? - zaszydził Louis, przyciskając mnie do swojego boku. Zaśmiałam się w odpowiedzi.
- Na to wygląda. - Harry podniósł jedną brew, skanując mulata wzrokiem. Staliśmy tak naprzeciwko siebie, nie ruszając się z miejsca.
- Jedziemy czy nie? - prychnął Malik. Pociągnął mnie za nadgarstek w stronę parkingu, w efekcie czego pozostała dwójka również się ruszyła.
Żartowaliśmy sobie, drąc się na całą ulicę, na pewno umilając mieszkańcom sen. Uśmiechnęłam się dziwnie na samą tą myśl.
Chyba muszę przyznać, że nigdy nie czułam się tak pijana. Jakbym szybowała ponad wszystkim, nic nie zajmowało na dłuższą chwilę moich myśli.
Z naszej grupki jedynie Zayn nie wydawał się być zachwycony tą atmosferą.
Jechaliśmy oświetlonymi ulicami Londynu na jego obrzeża, gdzie mieszkaliśmy. Nie mogliśmy przestać się śmiać, wszystko wydawało się być za wesołe, by można było to przemilczeć.
- Car, Lou, wysiadacie! - wrzasnął Zayn zza kierownicy, po chwili opadając na nią ciężarem swojego ciała. Miał nas dosyć?
- Gdzie jesteśmy? - zapytał sennym głosem Louis.
- Pod domem Caroline. Rusz dupę. - parsknął, gromiąc nas wzrokiem. Uniosłam dłonie w obronnym geście i jakoś wygramoliłam się z auta. Stanęłam na ulicy. Ough, nie byłabym taka pewna, czy uda nam się z Lou dojść do mojego domu. W końcu stał jakieś 10 metrów stąd!
- Pa, Car. - pomachał mi rozradowany Harry. Co za dzieciak. - Pa, gamoniu. - wysłał w powietrzu buziaka Loui'emu.
Oboje podnieśliśmy brwi, gdy samochód wreszcie ruszył i zniknął za zakrętem.
Jeżeli byliśmy choć w zbliżeniu tak pijani jak Styles, to musimy w tej chwili wyglądać wesoło.
Po kilku minutach wdychania świeżego powietrza na moim podwórku, zrobiło mi się zimno.
- Chodź, Lou. - mruknęłam, łapiąc go za dłoń. Pociągnęłam go w stronę drzwi. Gdy szukałam kluczyków w torebce, stanął za mną i objął mnie od tyłu. Pozostawiał mokre pocałunki na mojej szyi i odsłoniętej łopatce. Zachichotałam, wznosząc wzrok ku niebu. Przygryzłam dolną wargę i wreszcie przekręciłam kluczyk w zamku.
W tej samej chwili, gdy znaleźliśmy się w środku, a ja niedbale zamknęłam drzwi, Louis przycisnął mnie do ściany. Rozsunął gwałtownie moje usta językiem i pocałował jeszcze mocniej. Złapałam go za silne ramiona i zacisnęłam powieki. Pachniał tytoniem i smakował alkoholem. Nie wiem, czy to dobre połączenie, zwłaszcza gdy jeszcze z godzinę temu rzygałam z powodu nadmiaru drinków. Skrzywiłam się lekko, gdy przygryzł mocniej moją dolną wargę i przytrzymał między zębami.
Zjechał dłońmi po krzywiźnie mojego kręgosłupa i zatrzymał je na moich pośladkach. Ścisnął je tak, jak w klubie i wsunął zimne palce pod materiał mojej sukienki.
Potrząsnęłam głową.
Zaczęłam ciężej oddychać.
Nie, to nie mogło tak się wydarzyć.
Nie tak miało być.
Odepchnęłam go od siebie z całej siły. Z jakiegoś dziwnego powodu, tym razem poskutkowało.
Schowałam twarz w dłoniach i poprawiłam obciągniętą wysoko sukienkę.
No i chyba zaczęłam krztusić się łzami.
- Hej, Car. Myślałem, że mieliśmy to dokończyć. - rzucił suchym tonem. Podniosłam na niego wzrok. Obrzydzał mnie.
- Wynoś się stąd. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Co? - wykrztusił, zbliżając się niebezpiecznie blisko.
- Słyszałeś! Wynoś się i nie dotykaj mnie! - krzyknęłam. W duchu modliłam się, by sąsiedzi później nie opowiedzieli mojej ciotce o hałasach o tak późnej porze.
- Czemu?! - wydarł się jeszcze głośniej. Przeszedł mnie dreszcz. Bałam się. - Dlaczego nie chcesz tego zrobić? Chyba długo czekałem do cholery!
Zamrugałam szybko.
- Jestem, kurwa dziewicą, Louis! Jesteś aż tak popierdolony, żeby nie wiedzieć?! - wykrzyczałam. Mój głos na koniec załamał się.
Louis nie odpowiedział. Stał nieruchomy. Wyglądał tak, jakby nie oddychał.
- Wyjdź. - wykrztusiłam przez łzy.
Poruszył się lekko.
I wreszcie wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Hej, siemz, joł. :) Wiecie, że po poprzednim rozdziale blog przekroczył liczbę 10 tys. odwiedzin? Bardzo się z tego powodu cieszę :)
Widzę, że pozostawianie komentarzy nadal sprawia wam trudność.. no cóż, nie będę tak o nie błagać, jeżeli tylko tyle osób czyta, to nic nie poradzę, czyż nie?
Mimo to dajcie znać, jak wam się podobało w komentarzach (✿◠‿◠) Mam napisane kilka rozdziałów do przodu, wystarczy, że pojawi się odpowiednia ilość, a już jutro mogę opublikować następny x
Jeżeli chcesz być informowany, zostaw swój username z twittera w komentarzu, a tam chętnie będę Cię powiadamiać o każdym następnym rozdziale. :)
No to tego, to tyle kocham was, misiaki xx
Oby zerwali! Caroline musi być z Harrym!!!! <3
OdpowiedzUsuńNareszcie *__* tak długo czekałam na nowy i się doczekałam :) Louis zachował się jak świnia ale i tak go kocham, jednak Car powinna być z Harrym. Dziękuję, że to piszesz <3
OdpowiedzUsuńDalej! I jak zawsze boskie <3
OdpowiedzUsuńCarry tak to nieźle brzmi :DDD ily xx
OdpowiedzUsuńWEŹ WKURWIŁAŚ MNIE TĄ KOŃCÓWKA ;-; co to wgle ma być, elo, żeby w taki sposób rozgrywać ruchable moments. Car zachowuje się jakby Louis zachowywał się jak Zayn z Chills'a no bitch please
OdpowiedzUsuńdobra już kończe z hejtem
przede wszystkim nadal wole Car z Lou niezaleznie od tego co jej odpierdoliło, srsly
po drugie rozbawił mnie ten moemnt z toaletą
wgle całe to club histry było fajne
tylko szkoda, że ich z tamtąd tak nagle wywalili (czemu?)
a no i jeszcze ten tort w tym klubie tez mnie rozbawil, ale tak pozytywnie cnie
Car po alkoholu też heh ;)
Zayn był świetny, w sumie wszyscy byli świetni no!
Chyba nie wiem co mam jeszcze napisać
Aaaaa zaraz teledysk do You & I i wszyscy umrzemy
No ten tego
Ilysm
~ your always fan numero uno <3
Jezu wreszcie coś z Hazziem :D Wspaniały rozdział! Nie mogę się doczekać nexta! :D xx
OdpowiedzUsuńhttp://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com
Cooooo .. a ja myślałam, że na końcu będzie takie świetne ten tego xD
OdpowiedzUsuńSkoro go wywaliła z domu too.. przydałby się Hazza na pociechę :D
Louis trochę zachował się jak cham, ale z drugiej strony.. nie wiedział przecież, że jest dziewicą..
No nic.. czekam na kolejny rozdział ^^
onedirectionimaginyyy.blogspot.com
Boski rozdział, czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam kochanie, że komentowałam tak długo- brak czasu, wybacz... Co do rozdziałów to jedno wielkie woooow, nie spodziewałam się tego wszystkiego! Mam nadzieję, że Car i Louis nie pokłócą się niedługo i zaraz znowu będą moją ulubioną parą, bardzo bym tego chciała! Czekam na kolejne i postaram się trochę nadrobić moją nieobecność <3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział!
OdpowiedzUsuń