czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 20

Przed dom wjechał samochód, który skądś już kojarzyłam. Z ciekawości wyszłam na ganek. Z środka wypadła Angie, zaraz po niej Niall. Obejrzałam się za siebie. Louis zniknął w tłumie. Za parą wolnym krokiem szedł Harry. Przełknęłam głośniej ślinę i zmusiłam się do uśmiechu. Dziewczyna rzuciła się na mnie z uściskiem, nawet się nie tłumacząc. Blondyn wodził za nią uważnie wzrokiem. Widać było jego niezadowolenie, gdy tylko szatynka wychodziła poza zasięg jego dotyku.
Podniosłam ciekawie jedną brew. Stali przede mną we trójkę i początkowo nie zanosiło się na to, by którekolwiek z nich się odezwało. 
Po jakiejś minucie lustrowania siebie nawzajem wzrokiem, Angie zachłysnęła się powietrzem i odezwała:
- No tak, jasne, że Ci nie powiedzieli. - pokiwała palcem przed swoim nosem. - Ale nie myśl sobie kochana, że to wszystko tylko zasługa Twojego chłoptasia. My, a właściwie Harry - w tym momencie przeniosła wzrok na bruneta - załatwił fajerwerki. My tylko pomagaliśmy je tam odpalać. - uśmiechnęła się ciepło, a mnie zatkało. 
- Dlaczego? - wyszeptałam niezamierzanie. Styles przestąpił z nogi na nogę i przybrał zagubiony wyraz twarzy. Jednym krokiem przybliżył się do mnie, dotknął mojego ramienia i powiedział:
- Sto lat, Caroline. - uśmiechnął się lekko i tak po prostu mnie wyminął. Odwróciłam się w tym samym momencie, obserwując jak znika w tłumie. Niall i Angie stanęli po moich obu stronach, a ja posłałam im pytające spojrzenie. Dziewczyna przygryzła wargę, a chłopak odwrócił wzrok. Zrobiło się lekko niezręcznie. Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Nieważne. Dziękuję wam strasznie, to było piękne. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Jakim sposobem.. Te końcowe były niesamowite. - wydukałam. 
- Mówiłam Ci, to Harry. - Angeles poklepała mnie po plecach. Złapała rękę swojego chłopaka i również weszła do środka.
Stałam jakby wryta w ziemię. Pewnie, że Harry. Kto inny? Ile im za to zapłacił? Albo przyjmując, że to prawda.. Czy naprawdę myślał, że mu się to uda? Miałam Loui'ego i nie chciałam nikogo innego. 


* Loui's pov *


Zrobiło mi się niedobrze, jednak tym razem naprawdę musiałem szybko znaleźć łazienkę. Caroline nie byłaby zachwycona, gdybym przyozdobił jej schody wymiocinami. 
Popchnąłem pierwsze lepsze drzwi, błagając by okazały się łazienką. Moja orientacja w terenie była w bardzo słabym stanie. Odchyliłem się do przodu. Złapałem za brzuch i łypnąłem na pokój. To zdecydowanie nie była łazienka. Z najbliższego kąta doszły do mnie zduszone jęki. Wytrzeszczyłem oczy. Pewien chłopak był już na etapie zdzierania z siebie koszuli. Dziewczyna przy ścianie wiła się pod nim z rozkoszy. Jednak nie to mnie zadziwiło. Chodziło o to, że dziwnie przypominali mi Niall'a i Angie. Bardzo podobni. To przecież niedorzeczne. Zaśmiałem się głośno, tym samym zwracając na siebie uwagę. Automatycznie odwrócili w moją stronę głowy. 
O kurczę, to był Niall i Angie. Pospiesznie ulotniłem się z pokoju. Horan mnie zabije. No może jutro, dzisiaj raczej do niczego się już nie nada. 
Ponownie wybuchnąłem śmiechem. Cóż za histeria.
Nie było już mi niedobrze.
Powiodłem wzrokiem po ciałach na korytarzu. 
Chyba stęskniłem się za Car.


- Kochanie. - wychrypiałem do ucha dziewczyny, gdy znalazłem ją przy barku. Odwróciła się, rzucając mi zdziwione spojrzenie. - Penny?
- Ta-ak. - wydusiła i spuściła wzrok na podłogę. Zapraszałem ją? Kogo to obchodzi, przecież jej teraz nie wyrzucę. Zaśmiałem się głośno, co już powoli zaczynało wyglądać histerycznie.
- Przepraszam, pomyłka. - napadła mnie czkawka. Często mi się to zdarza po alkoholu. W czym leży tajemnica? Moje własne myśli mnie śmieszyły. Oznaczało to, że mam mało czasu, aby znaleźć moją dziewczynę, zanim zasnę na podłodze. Odwróciłem się na pięcie i przecisnąłem się przez tłum w kierunek ogrodu. Wypadłem na zewnątrz i wziąłem głęboki oddech zimnego powietrza. Próbowałem w jakiś sposób choć trochę otrzeźwieć, bo z drugiej strony Caroline nie będzie zadowolona, gdy usnę na niej.
Chyba, że jest tak pijana jak ja.
Czkawka, kolejny napad śmiechu. Oh, żeby była. Mogłoby być zabawnie. 
Okręciłem się wokół własnej osi i gdy już miałem wychodzić, w oczy rzuciły mi się długie, blond włosy powiewające na wietrze. Miała na sobie tą sukienkę, to ona. Siedziała tyłem do mnie, na huśtawce przy drzewie. Przekrzywiłem głowę, przyglądając się. Trzymała w dłoni kieliszek. Przechylała go to w jedną, to drugą stronę, całkowicie nie zwracając uwagi na wylewający się z niego płyn. Głowę miała zadartą do góry, nie widziałem jej miny, ale mogłem zgadywać, że przyglądała się gwiazdom. Ostrożnie podszedłem do niej, miękko stąpając po trawie. W ostatnim momencie, zaskoczyłem ją, klaszcząc tuż przy jej uchu. Wzdrygnęła się ledwo zauważalnie i przeniosła na mnie wzrok.
Oh, czyli była pijana. 
Uśmiechnęła się do mnie i poklepała miejsce obok siebie na ławce. Grzecznie usadowiłem się na siedzeniu. Cały czas przyglądała się mi z nutką ciekawości w oczach. Wyszczerzyłem się, marszcząc nos w ten sposób, który ona uwielbia. Zauważyłem to, nie jestem aż taki głupi. 
Spuściła wzrok i zachichotała pod nosem. Oparła się plecami o zimny metal i odchyliła głowę do tyłu. Roześmiała się głośniej. Wypuściła kieliszek z dłoni, jednak domyśliłem się, że było to zamierzone. Nie rozbił się, po prostu upadł na trawę. Caroline gwałtownie odwróciła się w moją stronę i przycisnęła swoje usta do moich. Z pasją oddałem pocałunek. Przeniosła dużą część ciężaru ciała na moją klatkę, jednak nie to mnie zaskoczyło. Jedna z jej dłoni niebezpiecznie wędrowała w górę po wewnętrznej stronie mojego uda, a na jej usta wkradł się bezczelny uśmieszek. Jest zabawnie.
Tak szybko jak się zaczęło, tak się skończyło. Dziewczyna wstała niespodziewanie, ale nie zamierzała mnie porzucić. Wyciągnęła w moją stronę rękę. Z chęcią złapałem ją i również się podniosłem. Puściła mi filuternie oczko. Ponownie naparła ustami na moje, zgniatając w dłoni moją koszulkę. Odsunęła się szybko i oblizała usta.
Odwróciła się. Pociągnęła mnie szybko za sobą do środka. Nie opierałem się jej czynom, nadal uważałem, że to zabawne. 
Przechyliła się w prawo, tylko po to, by sięgnąć do butelki wódki, stojącej na blacie. Ostro, dziewczyno. Rzuciła mi rozbawione spojrzenie i zaczęła przeciskać się miedzy ludźmi w stronę schodów. Z niemałymi trudnościami wdrapaliśmy się na piętro, od razu wybierając drogę do jej pokoju. Przynajmniej pamiętała, które to drzwi. Zamaszystym ruchem zapaliła światło w pokoju i zrzuciła ze stóp szpilki. Odetchnęła głębiej i uśmiechnęła się ciepło. Odwzajemniłem gest.
Zmęczony.
Rzuciłem się bez zastanowienia na łóżko. Zdjąłem tylko po drodze buty. Caroline ułożyła się wygodnie na moim torsie i już po chwili mogłem usłyszeć jej równomierny oddech.
Też zasnąłem.


* Caroline's pov *


Pękała mi głowa. I nie było mi już tak do śmiechu. Szkoła. Po minach uczniów, a przynajmniej znacznej części z nich, można było wywnioskować, że również przeżywają kacowy kryzys. Nauczyciele udają, że nic nie widzą, dzieciaki nie narzekają. Tak zwana współpraca.
Powoli zamknęłam moją szafkę. Ostrożnie przekręciłam kluczyk. Każdy zgrzyt przyprawiał moją głowę o kolejne bóle. Na korytarzu było prawie cicho, jak nigdy. Jedynie szmery kujonów zakłócały spokój. Oni jednak nie odezwaliby się głośniej, nie mieli tego w zwyczaju.
Ciężkim krokiem ruszyłam w stronę kanapy, ustawionej wzdłuż korytarza. Lou podniósł tyłek, przesuwając się na bok, tym samym udostępniając mi miejsce. Klapnęłam na rogu sofy i oparłam głowę o ramię chłopaka. Rozmawiał z paczką najlepszych przyjaciół, między innymi o imprezie. Lekko mówiąc, była trochę huczna i nie chcieliśmy, aby za dużo osób się dowiedziało. Pijani małoletni. Straszne. Przekręciłam twarz w ich stronę, nie słuchałam dokładnie, o czym rozmawiali. Również wyglądali okropnie, trochę mnie to pocieszało.
A jednak Styles.. stał tuż obok Tommo i wyglądał no.. tak jak zwykle. Człowiek robot? Ta jego nieskazitelność w wyglądzie sprawiała, że nie lubiłam go jeszcze bardziej.
Wkurzające. 
Prychnęłam pod nosem i spojrzałam na zegarek w telefonie. Jeszcze tylko jedna lekcja, dziękuję.



- I pamiętaj, aby podać im obiad o siedemnastej! - krzyknęła pani Ellis. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się ciepło, stojąc w drzwiach jej domu, gdy wyjeżdżała samochodem z garażu. Trzymałam na rękach chłopca, który machał teraz do mamy na pożegnanie.
- Jannet, czy byłby problem, gdyby na chwilę przyszedł tu mój chłopak? - przygryzłam wargę, zadając pytanie w ostatniej chwili. Kobieta zatrzymała samochód.
- Jasne, nie ma sprawy, właściwie możecie się nim zajmować razem. - odparła ze śmiechem. Ta kobieta to anioł. - Ale płacę tylko Tobie!
- Jasne, przekażę. - zachichotałam i zamknęłam drzwi, bo na dworze było chłodnawo. Jesień. - No to jak Eric, co chcesz robić? - zapytałam, przechylając głowę w jedną stronę. Malec uśmiechnął się szeroko.


- No proszę Cię, ostatni gryz! - przysunęłam widelec do buzi chłopczyka. Potrząsnął zdecydowanie głową.
- Chcę bułkę! - westchnęłam.
- Ale Eric, nie mamy już bułek. Musielibyśmy pójść do sklepu.
Mały wreszcie wykazał jakieś oznaki zainteresowania. Zeskoczył z taboretu i pobiegł prosto do drzwi.
- Po bułki! - krzyczał. Roześmiałam się i odstawiłam talerz na bok. Właściwie zjadł dużą część posiłku, chyba mogę się z nim wybrać na spacer po pieczywo.
- Dobrze, ale obiecaj, że jak wrócimy, to dokończysz obiad. - pokiwałam palcem.
- Dobrze. - wydął usteczka w grymasie. Pomogłam mu zawiązać buty i jeszcze raz upewniłam się, że ma ciasno zaciśnięty szalik i naciągniętą czapkę na głowę, za nim wyszliśmy.
Czterolatek złapał się mojej dłoni i pociągnął w dół ulicy. Chyba znał drogę lepiej niż ja, w końcu tu nie mieszkałam. Z uśmiechem na ustach podążyłam za nim.


Nie minęło pięć minut, a zobaczyłam duży szyld piekarni po drugiej stronie chodnika.
- To tu? - spytałam się malucha, upewniając się, czy chodziło mu o to miejsce.
- Tak! - otworzyłam mu drzwi. Charakterystyczny dzwonek powiadomił sprzedawcę o nowych klientach.
Gdy lekko domykałam witrynę, na tle pobliskiego budynku zobaczyłam mężczyznę. Ubrany był na czarno, ponadto jego twarz zasłaniała rozsunięta parasolka. Ale nie padało. Zanim zdążyłam się zorientować, zniknął  za rogiem.





Okej, dzisiaj trochę krócej, ale uwierzcie było mi to trudno pisać, ważne, że jest cokolwiek :)
Jak się podobało? A może właśnie nie? > Opinię zostaw w komentarzu 

Chciałabym ogłosić, że wyjeżdżam w sobotę na narty, wracam po tygodniu i do tego czasu nie dodam żadnego rozdziału, bo nie będę miała internetu :(( Mam nadzieję, że mnie nie zostawicie <3

Jeżeli chcesz być informowany o rozdziałach, w komentarzu zostaw swój username z twittera :)

Kocham was
x

15 komentarzy:

  1. Cudniee :D hahahahhahah, Lou to powoli w Nilla sie zamienia z tym smiechem. XD hahahahahahah :))
    Rozdzial zajebisty.

    Oooo i chyba jestem pierwsza. :D

    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorkii blad. XD *Nialla
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde genialna końcówka! Z resztą cala reszta też świetna! Opis imprezy bardzo mi się podobał, alee jestem bardzo ciekawa kim był ten mężczyzna, za każdym razem zaskakujesz i chyba to tak bardzo uwielbiam w twoim opowiadaniu <3
    A no i udanego wyjazdu kochanie! <3
    @LiamHero_171

    OdpowiedzUsuń
  4. Meeeeeeeeeeeeeega <3

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdzialik ;) spokojnie nie opuścimy cię <3 :D i mam nadzieję, że ty nie opuścisz mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. elo, znów włączył mi się tryb leniwego leniwca
    i jestem jakaś taka mało kreatywna
    ale moje komentarzy i tak tu robią jakąś furorę (lol)
    to się wysilę heh
    a tak całkiem serio to ludzie bardzo mi miło, że Wam się podobają moje komentarze (lol2) ale weźcie się głównie skupcie na komentowaniu rozdziałów x
    no dobra, a teraz do sedna
    po pierwsze to klasik
    *fuehiudhiutfgiuyhigueruy *
    Angie i Niall lalalalalala Niall i Angie lalallalala
    chyba nie muszę więcej mówić, kocham cię za to, że oni tu są no i och *pro dobór słów* świntuszą hahaha co ja gadam
    po drugie to spici Car i Lou to najlepsza para, lubię twoje poczucie humoru, ale i tak wolę wersję alternatywną w której nie idą spać hyh
    a teraz skomentujmy dramę z czarnym panem i parasolką
    no to... boje się, błagam niech nikt nie umiera, co?
    rozdział jak zwykle świetny misu, przepraszam, że dopiero teraz zostawiam komentarz
    ~twój 4ever fan namber łan <3
    ps
    tsunamiii DROP!

    OdpowiedzUsuń
  7. hej! Przepraszam, że dopiero teraz piszę! Jestem na wyjeździe i jakoś złapałam internet! Boski rozdział! Zakochałam się *.* Ale szczerze, szkoda że nie było więcej z Hazzą :p wiem mam obsesję na jego punkcie :P czekam na nexta pa! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarąbisty rozdział! Nie mogę się doczekać nexta XP

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jezu nie umiałam znaleźć twojego bloga. Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam!!!! :(
    Rozdział jest zarąbisty. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. HEJ!!!!! SUPCIO ROZDZIALIK! XD Mam nadzieję, że Car przekona się co do Hazzy, że nie jest on taki zły.
    W ogóle najbardziej ciekawi mnie jak by zareagowała jak by się dowiedziała o jego problemach rodzinnych. Albo co będzie jak ten ojciec Harrego zobaczy, że to ona go tak zmieniła. (tak wracając do poprzednich rozdziałów XP) Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam twojego bloga!! Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedzi
    1. i guess za dwa komentarze? haha
      x

      Usuń
    2. O, to ja piszę, że cię kocham i jest jeden więcej!!!!! XP

      Usuń
  13. Hej! Sorki, że tak późno ale byłam na obozie :P Nie mogę się doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń