sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 19

Zniosłam po kolei wszystkie otrzymane prezenty do szafki. Okazało się, że na pewno się nie zmieszczą. Musiałam wziąć je dzisiaj do domu, najwyżej zostawię je w samochodzie Loui'ego, gdy gdzieś wyjdziemy.
Odruchowo spojrzałam jeszcze raz na telefon. 
Nic. Zero wiadomości od Beth, pomijając stertę sms'owych życzeń. Nie przyszła dzisiaj do szkoły! A żeby było jeszcze lepiej, Zayn'a również nie było. I nie odbierała. Znając ją, siedzi sobie teraz z nim w ciepłym łóżeczku, tuląc się do jego torsu i oglądając jakąś beznadziejny romantyk plus zapominając zupełnie o moich urodzinach. 
Dzięki!
Mimo to, miałam dobry humor. Dużo ludzi dzisiaj złożyło mi życzenia, kłamałabym twierdząc, że mi się to nie podobało. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Jeden z plusów bycia lubianą?
Louis wyszedł zza zakrętu, już ubrany w kurtkę. Louis. Na nim zawsze mogłam polegać. 
Wyjęłam swój płaszcz z szafki i wzięłam torby do rąk. Chłopak znalazł się wreszcie wystarczająco blisko i cmoknął mnie w policzek, odbierając połowę z nich. Złapałam go pod ramię, gdy wyszliśmy z gmachu szkoły. Trochę dzisiaj było wietrznie.


- Jaki jogurt sobie życzysz? Albo wiesz co, wybierz ile chcesz, to Twoje urodziny. - zaproponował Louis, kładąc swoje odzienie na siedzeniu obok. Wspięłam się na wysoki fotel przy równie wysokim, białym stoliku. Lokal był duży, jak na bar z jogurtami. Miał z dwóch stron przeszklone ściany, znajdował się na rogu dużego budynku. Wnętrze zaprojektowane było nowocześnie i prosto. Biała podłoga, sufit, lampy, siedzenia i stoliki. Wyróżniał się jedynie kolor ścian. Pomalowane były na tęczowo. Może banalny pomysł, jednak bardzo mi się podobał. Uwielbiałam tu przychodzić, nie tylko ze względu na desery. Miejsce emanowało pozytywną energią i było idealne na spotkania z przyjaciółmi. 
Zrobiłam obrót na krzesełku i wyjęłam menu ze stojaczka. Zamrszczyłam brwi.
- Czy moja księżniczka zdecydowała się na coś? 
Uśmiechnęłam się szeroko. 
- Z polewą karmelową i malinami. 
- Prawie zawsze zamawiasz właśnie ten, nie chciałabyś spróbować czegoś nowego? - westchnął. Louis nie znosił nudziarstwa. Ale ja naprawdę kochałam ten jogurt i nie chciałam innego. 
Pokręciłam głową i odłożyłam kartę na bok. 
- Okej! Lecę zamówić. - powiedział i cmoknął mnie w usta, zostawiając samą przy stoliku. 
Oparłam ręce na stoliku i rozejrzałam się jeszcze raz po lokalu. Nie mogłam powstrzymać jeszcze większego uśmiechu. Wróciłam wzrokiem do kolejki. Louis przypatrywał się mi i gdy nasze spojrzenia spotkały się, mrugnął porozumiewawczo. Zachichotałam, odruchowo spuszczając wzrok. To niesamowite jak prosty pomysł może dać tyle szczęścia. W wykonaniu Tommo wszystko wydawało się o wiele bardziej wyjątkowe, co sprawiało, że kochałam go jeszcze bardziej. Nie byłam pewna czy kiedykolwiek jeszcze spotkam kogoś, kto zatroszczy się o mnie jak on, do kogo będę czuła coś takiego, jak do niego. 
Nie dbałam o to wtedy, liczyło się 'tu i teraz'.


- Chyba za chwilę pęknę, Lou. Nie mogę więcej. - prawie opadłam na stolik przede mną. Zjadłam chyba z pięć jogurtów o pokaźnych rozmiarach, bo oczywiście tylko takie chłopak mógł zamówić, prawda?
- Dajesz, Car! Uda Ci się! - zaśmiał się, wiwatując. Przede mną stały jeszcze dwa. Podniosłam na niego zmęczony wzrok i zdecydowanie potrząsnęłam głową. Wzruszył ramionami i sam się nimi zajął. Sam do tej pory nic nie zjadł, więc łatwo mu mówić.
Odruchowo wyszperałam w torbie mój telefon. Nic?
Doszło do tego, że zaczęłam się martwić o Beth.
- Co się stało? - wymamrotał Louis, z buzią pełną jogurtu. Westchnęłam głośno.
- Beth dzisiaj nie było w szkole.
Zmarszczył brwi.
- Często tak jest, może.. się rozchorowała.
- W moje urodziny? To znaczy okej, ale.. mogła zadzwonić. - bąknęłam.
- Jestem pewny, że jeszcze to zrobi. - uśmiechnął się, marszcząc nos. Odwzajemniłam ten gest. Lou z taką miną wydawał się strasznie uroczy, nie mogłam się powstrzymać. - Chcesz już iść? - zapytał, odkładając na bok puste naczynie. Pokiwałam głową i zsunęłam się z fotela. Założyłam płaszcz i ujęłam dłoń Loui'ego, który już na mnie czekał przy wyjściu.

Jechaliśmy spokojnie ulicami Londynu, a uśmiech Loui'ego cały czas się poszerzał.
- Co Cię tak bawi? - zapytałam, sama się uśmiechając. To zaraźliwe!
- Nic. - parsknął śmiechem. Pokiwałam głową i zmrużyłam oczy. Nie miał zamiaru mi mówić, niech mu więc będzie.

Wreszcie byliśmy pod domem. Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe nie było samochodu cioci i Louis sam tam zaparkował.
- Masz zamiar zostać dłużej? - podniosłam jedną brew rozbawiona.
- Oh, tak. - odparł krótko, uśmiechając się tajemniczo. Przygryzłam dolną wargę i szybko wysiadłam z samochodu. Nagle uderzył we mnie przypływ energii. Złapałam chłopaka za rękę i gwałtownie przyciągnęłam do siebie, zatapiając się w jego ustach. Pociągnęłam palcami za jego włosy, na co mruknął gardłowo. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i powoli poprowadziłam go do drzwi, nadal całując. Na oślep wymacałam w zewnętrznej kieszeni kurtki klucze i jakimś cudem, udało mi się je włożyć do zamka i przekręcić w prawidłową stronę.
Zatrzasnęłam za nami drzwi i nawet nie zapalając światła, przycisnęłam Loui'ego do ściany. Wydawał się być zaskoczony, ale też trochę rozbawiony.
Po chwili dowiedziałam się dlaczego.
W tym samym momencie w całym domu rozbłysły światła. Oderwałam się zaskoczona od chłopaka, by ujrzeć chyba z połowę mojej szkoły w moim salonie.
Dobra, może lekka przesada, ale byłam pewna, że reszta siedzi w ogrodzie.
- Niespodzianka! - wydarli się. Wydawali się być równie rozbawieni sytuacją. Po kolei podchodzili do mnie, składać życzenia, a ja z każdym momentem stawałam się coraz bardziej czerwona na twarzy.
Przed chwilą przyłapali mnie na..! Ough.
Może inni nie czuliby się tak zażenowani, ale ja zawsze.. to znaczy nigdy… nie wiem.
Gdy ludzie powoli zajmowali się sobą, a Louis rozpoczął tak zwane 'rozkręcanie imprezy' podeszła do mnie..
Beth.
Przytuliłam się do niej mocno. Stał za nią Zayn, uśmiechając się szeroko.
- Naprawdę przepraszam, że nie złożyliśmy Ci życzeń wcześniej. Ale przygotowywaliśmy z Zayn'em cały dzień tą niespodziankę i nie chcieliśmy jej zniszczyć. - odezwała się Beth i uściskała mnie jeszcze raz. Rozejrzałam się po salonie. Mimo kiepskiego wejścia i tak naprawdę mi się podobało.
- Dziękuję, kocham was. - uścisnęłam ich razem, gdy poczułam, że w kącikach moich oczu zbierają się łzy szczęścia.
- Nie ma za co. - odparł Zayn i zza pleców wyjął duży pakunek. - To od nas, jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - wręczył mi prezent i pocałował w policzek. Gestem ręki pokazał, że idzie zająć się imprezą, na co pokiwałyśmy porozumiewawczo głowami. Bethanie ponownie odwróciła się do mnie.
- Chodź na górę, musisz się przebrać.
Odruchowo spojrzałam na swoje ubrania. No tak, raczej nieimprezowe. Przyjaciółka pociągnęła mnie na schody i zamknęła za nami drzwi mojego pokoju. Na łóżku leżał już przygotowany zestaw.
- Dziękuję! - pospiesznie rozebrałam się do bielizny i przeciągnęłam sukienkę przez głowę. - Zapniesz? - zwróciłam się do Beth, unosząc włosy do góry i odsłaniając suwak.
- Jasne. - uśmiechnęła się ciepło i podeszła do mnie, zapinając mi sukienkę.
- Beth? - mruknęłam, poprawiając włosy.
- Tak? - podniosła na mnie wzrok.
- Ty przygotowałaś to wszystko z Zayn'em?
- Oh nie, najwięcej zrobił.. - zaczęła radośnie, po czym nagle się przymknęła, zasłaniając usta dłonią. Odwróciłam się do niej zdziwiona.
- Kto?
Usiadła na łóżku, wzdychając ciężko.
- Kurczę, zawsze mówię za dużo.
- Beth! - pisnęłam.
- No Harry. - bąknęła cicho. - Po prostu nie chciał, żebyś wiedziała, bo.. No bo wiesz, słabo go lubisz i te sprawy, wydaje mi się, że o to chodziło.
Stanęłam w osłupieniu. Ten zarozumiały… argh zorganizował mi imprezę? I jak ja mam to teraz odebrać? Może rzeczywiście lepiej było żyć w niewiedzy.
- Nie widziałam go w tłumie i chyba nie składał mi życzeń. - rzuciłam, bo zaczęło mnie to zastanawiać.
- Uhm, bo przygotowuje.. dalszą część niespodzianki, że tak powiem. Ale więcej Ci nie wyjawię! - pogroziła mi palcem. Roześmiałam się. Beth nie potrafiła nigdy dochowac tajemnicy. - Jestem za to pewna, że jakoś złoży Ci to życzenia. Mimo tego, co o nim myślisz, ma maniery.
Prychnęłam. On? Maniery? Chyba tylko wtedy, gdy chce oczarować dziewczynę, by później zaciągnąć ją do siebie. Dobre sobie.
Dziewczyna spojrzała się na mnie jakby.. z żalem?
- No co?
- Nie wiesz Car, jak on się napracował. - odparła już wręcz ze smutkiem, po czym otworzyła drzwi i zeszła na dół.
Teraz to dopiero byłam zaskoczona. Co się z nimi dzieje?
Wsunęłam szpilki na stopy i zbiegłam po schodach do gości.

Tańczyliśmy. Dużo.

Bawiliśmy się. Długo.

I piliśmy. Oj, dużo.


Opadłyśmy z Beth na kanapę. Ledwo odgoniłyśmy się od chłopaków, którzy po nie wiadomo którym drinku zaczęli zachowywać się już zbyt natarczywie.
Same byłyśmy lekko wstawione, więc nie byłam wkurzona, raczej rozbawiona.
Brunetka przechyliła kolejny kieliszek i odstawiła pusty na stolik przed nami. Zmęczona ogarnęłam wszystko dookoła. Będzie dużo sprzątania. Odwróciłam się do Beth, opierając policzek na oparciu. Wyglądała na smutną.
- Hej mała, co jest?
Wytrzeszczyła oczy, wyglądała jakbym wyrwała ją z własnego świata. Zmarszczyła brwi.
- No nie wiem. Car, czy ze mną coś jest nie tak? - zanim zdążyłam odpowiedzieć, sama się wtrąciła. - Nie odpowiadaj i tak zawsze zaprzeczysz.
Podniosłam się lekko i tym razem oparłam łokieć na kanapie.
- Poważnie Beth, co się stało?
- No nie wiem, nie wydawało Ci się, że Zayn zawsze był bardziej.. - przerwała, żywo gestykulując w powietrzu. - Nie mogę znaleźć słowa.
- Nie wiem o co Ci chodzi, więc raczej nie pomogę. - przewróciłam oczami. Dziewczyna opadła plecami na oparcie i odwróciła twarz w moją stronę.
- Miał dużo dziewczyn. Jestem prawie pewna, że z każdą się przespał. - ucięła w tym momencie, odwracając wzrok. Wytrzeszczyłam oczy. Za dużo zostało wypowiedziane.
- Więc z tego powodu jesteś zmartwiona? - skrzywiłam się.
- Nie, właściwie nie. Chodzi o to, że.. jesteśmy już ze sobą jakiś czas.. - 'krótko' dopowiedziałam w myślach. - I on zawsze miał w zwyczaju, wiesz.. normalnie już by się ze mną przespał. - czknęła. Zszokowana wstałam na chwilę, by przynieść jej wody.
Jak się nad tym zastanowić, to miała rację. Alkohol sprawił, że miałam bardziej otwarty umysł.
Louis też tak.. ough! Czy ja właśnie o tym pomyślałam?
- Może sądzi, że nie jesteś jeszcze gotowa? - wysunęłam z powątpiewaniem.
- Ale Car, ja jestem. - odparła prosto.
- Chcesz właśnie z nim stracić dziewictwo? - jeżeli tak się nad tym zastanowić, Zayn był cudownym chłopakiem, jednak nie wiem czy znali się wystarczająco długo.
- Jeżeli nie z nim, to z kim? - odparła płaczliwie. Uciszyłam ją lekko, pocierając po plecach. Miała rację.
Ta rozmowa sprawiła, że sama zaczęłam zastanawiać się, czy ze mną jest coś nie tak.


- Car, to już czas! - Beth znalazła mnie przy barku, gdy nalewałam sobie soku. Nie mogłam już wypić więcej alkoholu, jeżeli chciałam pozostać przytomna.
Po dziewczynie nie było widać już oznak żadnego załamania. Makijaż potrafi zdziałać cuda.
Bethanie pociągnęła mnie w stronę drzwi na ogródek, gdzie czekała już większość gości. Odnalazłam wzrokiem Loui'ego. Machał do mnie, zachęcając, bym podeszła.
- Co się dzieje? - wskazał mi stanąć przed tłumem, który uparcie wpatrywał się w niebo. Objął mnie od tyłu i oparł brodę o moje ramię.
Usłyszałam huk. Po chwili następny. Odruchowo przeniosłam wzrok na gwiazdy i rzeczywiście, było na co czekać. Masa fajerwerków wystrzeliwała w powietrze, tworząc wielobarwne gwiazdy.
Nie mogłam oderwać wzroku od tego pokazu. Myśl, że to specjalnie dla mnie powodowała, że szczerzyłam się teraz jak głupia.
Na sam koniec, zamiast typowych kształtów, na ciemnym tle nieba pojawiły się inne. Nigdy takich nie widziałam. Uśmiechy, koła, serca. Lekko rozchyliłam usta.
Po pewnym czasie głośne odgłosy ucichły, co wskazywało na koniec. Jednak nikt nie ruszył się z miejsca. Czekali na coś. Posłusznie pozostałam na swoim miejscu i cierpliwie wpatrywałam się w górę.
Po kilku sekundach rozbrzmiało kilka huków i fajerwerki poszybowały do góry.
- Wszystkiego najlepszego - przeczytałam cicho. Poczułam ciepłe łzy na policzkach. Ludzie zaczęli bić brawa.
- Dziękuję! - pisnęłam, wtulając się w tors mojego chłopaka.
- Nie ma za co, kocham Cię. - odparł szeptem i pocałował mnie w czubek głowy.





No heej :) Co prawda, skończyłam rozdział kilka godzin temu, ale zapomniałam dodać - ta inteligencja. Dajcie znać, jak wam się podobał <3

Jeżeli chcesz być informowany o rozdziałach, w komentarzu zostaw swój username z twittera x

Kocham was


15 komentarzy:

  1. Tak, co do rozdziału jak zwykle jest boski i super i nawet nie mam już innych słów :P Mam nadzieję, że Car jednak doceni Hazze i jego starania. :D
    A teraz chciałabym ci BARDZO, BARDZO, BARDZO podziękować za to że komentujesz i wchodzisz na mojego bloga. Pod ostatnim rozdziałem napisałaś komentarz w którym było "keep goin' " i zastanawiam się czy ty napisałaś to jako nazwę zespołu czy jako do mnie, hahahaha :P A jeśli jako nazwę, to jest super tylko zastanawiam się jak by nazywał się fandom :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oryginalnie napisałam to do Ciebie haha, ale rzeczywiście na nazwę zespołu pasuje :) fandom może się nazywać 'keepers' lol czy jak chcesz, ale to mi przyszło pierwsze do głowy
      x

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. hahaha ok ;) zobacze XD I dziękuję jeszcze raz! Jest już kolejny rozdział ;)

      Usuń
  2. No hey bejbe
    Od razu informuje, że mam totalne zero weny
    Na komentarze też, więc żal trochę :(
    Ale spróbuje coś z siebie wykrzesać
    A więc tak:
    Cała akcja z tym, że nasze trio nie poszło do szkoły tylko zostało by przygotować Car imprezę był uroczy
    Tak samo to, że spędziła urodzinki wraz z Lou w tym dżogurt barze
    To takie nietypowe, ale słodkie - dosłownie hah! :)
    Tak wgle to ja również mam nadzieję, że Caroline doceni to co zrobił dla niej Hazz {szczególnie fajerwerki w kształcie serc haha}, mimo to że wole Louis'ego i Caroline razem bo są tacy uroczy ghwdhetywer
    no
    we will se whats gonna happen'
    iks de nie wiem co mam więcej powiedzieć
    czekam sobie na następny
    oby było wystrzałowo {tak jak na dzisiejszej baladinie, joł}
    wiesz, że cię kocham papwo x
    ~olłejs fan namber łan <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezu! Ale super rozdział!!! Jeden z najlepszych. Też myślę, że Caroline doceni starania Hazziaka, tylko że ja jednak w porównaniu do "Perrie" czekam zawzięcie na jakąś scenkę Harroline! Po prostu chciałabym ich razem :P Nie przedłużając KOCHAM CIĘ!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Meeeeeeeeeeeega, brak słów *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetneeee czekam na kolejny rozdział! BZJSHDHDJSJSJS JEJQ :D
    +Zapraszam do siebie! one-direction-imaginy-1998.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział!! Czekam na nexta i ja również mam nadzieję że ona podziękuje Hazzie i może nawet jakoś odwdzięczy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej jak suodko ^.^ tak jak i pozostali czytelnicy mam nadzieję, że doceni to co zrobił dla nie Harry :) koffam <3
    @1Directiooooner

    OdpowiedzUsuń
  8. Strasznie inne od innych, ale w pozytywny sposób oczywiście :). Mam nadzieję, że przekona się w końcu do Harry'ego :D
    @4ever4Justin

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział!!! AAAAA , może wreszcie Hazza będzie miał jakiś moment z Car,no wiesz - chodzi mi o moment Haroline. Po prostu uwielbiam ich razem! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski rozdział! Nie mogę się doczekać następnego! XD

    OdpowiedzUsuń
  11. BOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOMBOWY ROZDZIAŁ!!! *.* Lofciam cię ;)
    P.S : Komentarze 'Perrie' rozwalają :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwwwww! *.* po pierwsze: chciałabym, żeby ktoś zrobił coś takiego dla mnie! ♡ muszę przyznać, że polubiłam Harrego, ale o tak wolę, żeby Car była Louism, są idealni :D Serio stworzyłaś chyba moją ulubioną parę ze wszystkich ff jakie czytałam :D Czekam na kolejny skarbieee xx
    @LiamHero_171

    OdpowiedzUsuń