niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 7

Ta przyjaźń to jedyne co mi zostało. Za sprawą tej kolacji wszystko może runąć. Czy on naprawdę myślał, że jestem taką idiotką by się zgodzić?
Widocznie tak.
Dobrze mnie znał.
Po chwili odpisałam chłopakowi, krótkie 'tak' i opadłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


* Harry's pov *


Przysiadłem na ławce pod średniej wielkości klonem. 
Jestem przegrany.
Po raz pierwszy. 
Louis wygrał, to prawie pewne. Czułem się dziwnie. Nigdy wcześniej nie musiałem tego doświadczać i teraz czułem się.. po prostu dziwnie. 
Oglądanie Caroline i Loui'ego bawiących się w parku zdecydowanie nie pomogło mojemu samopoczuciu. 
Przez moment przyglądałem się piaskowi pod stopami, gdy usłyszałem cienki głosik dziecka niedaleko. Odruchowo podniosłem głowę i zobaczyłem chłopczyka na spacerze z rodzicami. Para była młoda, może niewiele starsza ode mnie. Ciekawe. Dziewczyna musiała zajść w ciążę, będąc jeszcze w szkole. A może adoptowali dziecko? Nieważne, ostatnio nie wiem o czym myślę. 
Niespodziewanie chłopiec podbiegł w moją stronę i usiadł obok na ławce. Jego nóżki śmiesznie zwisały nad ziemią. 
- Jak masz na imię? - zapytał. Otworzyłem szeroko oczy zaskoczony. 
- Chodź, Andy. Pan chce pobyć sam. - jego mama wzięła go za rączkę i spojrzała się na mnie z goryczą. 
Co? Co zrobiłem? Podążyłem za nimi wzrokiem, nadal nie odzywając się. 
Może była to dziewczyna, z którą kiedyś się przespałem? Nie pamiętam. 
Zmarszczyłem brwi i wstałem z drewnianej ławeczki. Przespacerowałem kilka kroków do auta i wróciłem do domu.


* Caroline's pov *


Następnego dnia w szkole wpadłam niespodziewanie na Loui'ego i od razu przypomniało mi się, co mi obiecał.
- Louis! - złapałam go za rękaw, przytrzymując. Chłopak nie chciał dać się zatrzymać, ale w ostateczności musiał się poddać. - Jak z Harry'm?
- Um, dobrze. - uciął i ponownie zaczął iść w innym kierunku.
- Louis! - krzyknęłam. - Nie przeprosiłeś go, prawda?
- Caroline, czemu miałbym to robić? To jego wina.
- Tak trzeba. Dobrze wszystko rozumiesz Lou, tylko nie chcesz się przyznać.
Chłopak prychnął pod nosem i spuścił głowę.
- Okej, ale tylko wtedy gdy pogodzisz się z Beth.
Co?!
- To inna sprawa.
- Nieprawda. Byłyście świetnymi przyjaciółkami przedtem i możecie to jeszcze uratować.
W sumie brakowało mi jej. Jeżeli ma to być sposób by zmusić Loui'ego do pogodzenia z jego najlepszym przyjacielem, to jestem w stanie to zrobić. Nawet jeżeli tym kumplem jest Harry. Chodzi o szczęście Loui'ego.
- Okej. - wydusiłam i odetchnęłam głębiej.
- To chodźmy. - uśmiechnął się chytrze i wziął mnie pod rękę. Zaśmiałam się cicho. Spokojnie Car, uda Ci się. Przeszliśmy zaledwie pół korytarza, a już zauważyliśmy chłopaków z Beth stojących pod szafkami. Przełknęłam głośniej ślinę. Powinnam zacząć. Podeszłam cicho do grupki, która zaskoczona przypatrywała się mi.
- Beth? - pisnęłam. Kurczę, muszę wziąć się w garść, żeby nie wyjść przed nimi na idiotkę.
- Tak? - odpowiedziała zaskoczona. Mimo to wyczułam w jej głosie coś.. jakby poczucie winy. Dzięki temu łatwiej mi było kontynuować.
- Możemy porozmawiać na osobności? - przygryzłam dolną wargę. Dziewczyna pokiwała powoli głową.


* Loui's pov *


Dziewczyny odeszły kilka kroków dalej, opierając się o ścianę. Mimo tak małej odległości i tak nic nie słyszeliśmy, ze względu na gwar na korytarzu.
Odwróciłem się do chłopaków.
- Harry. - zacząłem spokojnie.
- Co? - odpowiedział zachrypniętym głosem. Tak Styles, pokazuj dalej jak masz mnie gdzieś, to na pewno Cię przeproszę.
- Słuchaj, ja.. sorry stary za tamto wczoraj.
Chłopaki obruszyli się, przystępując z nogi na nogi niespokojnie, jakby spodziewali się, że za chwilę Harry rzuci się na mnie wściekły.
Zamiast tego, odpowiedział spokojnie:
- Jasne, nie ma sprawy.
Zaskoczyło mnie to. Serio? To tyle? Uścisnęliśmy się jak za starych czasów, a Liam chcąc zmienić temat rzucił coś o nowej drużynie piłkarskiej. Zamiast słuchać ponownie odwróciłem się w stronę Caroline i Bethanie. Przytulały się. Z oczu tej drugiej chyba spływały łzy. Blondynka wytarła je i ponownie przytuliła tamtą.
Uśmiechnąłem się szczerze. Czy teraz wszystko będzie jak dawniej?


* Caroline's pov *


Odzyskałam kontakt z Beth. Może nie było jak dawniej, ale wszystko było na dobrej drodze.
Dni mijały szybko. Większość z nich spędzałam z Loui'm i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu jak głupia jestem.
Ale wszystko miało rozstrzygnąć się dzisiaj. 
Obejrzałam swoje odbicie w lustrze. Lekka, lawendowa sukienka z falbankami do kolan i ciemnofioletowe szpilki. Czegoś brakuje.. Włosy rozpuściłam, uważałam, że tak wyglądam najlepiej. Zastanawiałam się nad jakimś dodatkiem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. 
W pośpiechu zebrałam kopertówkę z łóżka i zbiegłam na dół. Po drodze prawie się zabiłam przez te buty. Uroki wysokich obcasów. Lekko zdyszana otworzyłam drzwi. Louis ubrany był w czarną marynarkę i rurki. W ręce trzymał wielki bukiet czerwonych róż. 
- Jakie.. one piękne. - były to pierwsze słowa jakie zdołałam wydukać. 
- Ty piękniejsza. - uśmiechnął się brunet i zachłysnął powietrzem. Źrenice rozszerzyły się mu, a policzki przybrały czerwony kolor. Ups, wymsknęł się panowi? Zachichotałam melodyjnie i odebrałam kwiaty od chłopaka. Poszłam do kuchni, by znaleźć do nich wazon, a Louis niespodziewanie poszedł za mną. Buty głośno stukały o podłogę, a ja modliłam się, by nie pozostawiły po sobie śladu. Ciotka pomyślałaby, że zrobiłam imprezę i prawdopodobnie zabiłaby mnie. 
Nalałam wodę do odpowiednio dużego wazonu, ale łodygi okazały się do niego za długie. Wyjęłam z jakiejś pobliskiej szafki sekator i przycięłam ich końce. Gdy mocowałam się z włożeniem bukietu do naczynia, Louis wziął nożyczki do ręki i odciął jeden kwiat. Wyciągnęłam jego pozostałą łodyżkę. Teraz róże bez problemu mieściły się. 
- Oh, dziekuję. - wymamrotałam trochę zawstydzona faktem, że nie potrafiłam sobie sama poradzić. 
Chłopak popatrzył się na mnie tylko i włożył pozostały kwiat za ucho. 
- Naprawdę wyglądasz pięknie. - teraz bardziej pewny siebie pogłaskał mnie po włosach. Już prawie zatraciłam się w jego dotyku, ale przypomniałam sobie, że to tylko pierwsza randka, a ja już świruję na jego punkcie. Otrząsnęłam się i odsunęłam trochę nazbyt gwałtownie, bo zachwiałam się i gdyby nie ręka Loui'ego, która momentalnie znalazła się na mojej talii, upadłabym na podłogę w kuchni.
Odzyskałam równowagę i bąknęłam pod nosem krótkie podziękowania. Chłopak stał tam niewzruszony, nadal lekko uśmiechając się.
Czemu się tak denerwuje?
Musiałam jakoś rozluźnić atmosferę. To znaczy.. Louis dobrze sobie radził, ale mi przydałoby się koło ratunkowe. Wzięłam do ręki pierwszą łyżkę, jaką znalazłam i przejrzałam się w niej.
- Mmm piękny ten kwiat. Szkoda, że mam tylko jakąś krzywą twarz. - zajęczałam. Louis roześmiał się szczerze i zaczął ze mną nabijać z naszych odbić w łyżce. Szło mi coraz lepiej.
- Chodź już lepiej, bo rezerwacja nam minie. - wziął mnie za rękę, gdy prawie turlałam się po ziemi ze śmiechu. Sam ledwo panował nad roześmianiem się, gdy napotkał mój wyraz twarzy. Skarcił mnie żartobliwie wzrokiem, a ja momentalnie spoważniałam, co wprowadziło go w jeszcze większy śmiech.

Niedługo po tym samochód Loui'ego zaparkował na jednej z bogatszych ulic Londynu. Gdzie on mnie zabiera? Pomógł mi wyjść z samochodu i pociągnął w stronę dużej, włoskiej restauracji. Przed drzwiami wyłożony miała czerwony dywan, który miał chyba wywierać wrażenie na klientach. Lokal miał wielkie witryny, przez które widać były pary pogrążone w romantycznej kolacji. Weszliśmy do środka i od razu podbiegł do nas jeden z kelnerów, pytając w czym może pomóc. Lou wyjaśnił mu, że mieliśmy rezerwację, a chłopak poprosił nas o chwilę cierpliwości i z powrotem wbiegł w głąb sali, zapewne nakryć stolik. Rozejrzałam się po restauracji. Utrzymana była w ciepłych brązach, lampy dawały wszystkiemu żółtawy odcień. Stoliki były małe, prawie wszystkie dwuosobowe. Na każdym z nich stał jeden wysoki wazonik z żółtym tulipanem w środku. Wszystko wydawało się takie.. perfekcyjnie ułożone.
Atmosfera usypiała mnie i miałam szczerą nadzieję, że gdy zjemy, wyjdziemy stąd prędko, bo perspektywa zaśnięcia na pierwszej randce, nie zapowiadała się za dobrze.
Louis wyrwał mnie z rozmyślań. Okazało się, że już mamy wolne miejsce. Podreptałam za nim do niego, przeciskając się między ciasno ustawionymi stolikami.
To miejsce jest obłędnie drogie! Nie wiedziałam, że stać go na takie luksusy.
Chłopak, który nas obsługiwał mógł być zaledwie pięć lat starszy. Miał przyjazny uśmiech i od razu nabrałam do niego sympatii. Podał nam klasycznie wyglądające karty dań i odszedł, zajmując się innymi klientami.
Wypuściłam głośno powietrze. Strasznie wysokie ceny. Mają może zniżkę uczniowską?

Było już późno, słońce dawno zniknęło za horyzontem. Siedzieliśmy wtuleni w siebie na jednej z ławek w parku nad sztucznym jeziorkiem. Louis bawił się moimi palcami, a ja spokojnie wdychałam jego zapach.
- Bal już niedługo. - zaczął.
- Mhm. - wymruczałam, wtulając głowę w jego marynarkę. Zaśmialiśmy się równocześnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- To chyba pierwszy bal, na który naprawdę chcę iść. - wyznał. Zarumieniłam się. Louis uśmiechnął się delikatnie.
- Ja też. - wyszeptałam i spuściłam wzrok zawstydzona. On mi się naprawdę podobał!
- Dzięki Tobie. - powiedział i podniósł mój podbródek. Chwilowo zaciął się, ale po chwili kontynuował. - Caroline, ja..
Skinięciem głowy zachęciłam go do kontynuowania.
- Ja Ciebie kocham. - wydukał szybko. Otworzyłam szeroko oczy i zastygłam z na wpół otwartymi ustami. Nie odpowiadałam przez długi czas.
Louis wstał gwałtownie i złapał się za głowę.
- Przepraszam Car, ja wszystko zepsułem, wiem. - bełkotał. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Pierwszy raz tak mnie nazwał.
Wstałam. Louis zatrzymał się.
- Też Cię kocham. - uśmiechnęłam się ciepło i przechyliłam lekko głowę.
Chłopak zamarł. Całkowicie rozumiałam jego zachowanie, przed chwilą wyglądałam tak samo. Zachichotałam i przybliżyłam się.
Delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego. Na początku nie otrzymałam żadnej reakcji, lecz po chwili Brunet naparł swoimi wargami mocniej, pogłębiając pocałunek.
Musiało wyglądać to strasznie romantycznie i słodko do obrzydzenia, ale nie obchodziło mnie to. Liczył się Louis. Smakował tak niesamowicie.
Chciałam żeby ta chwila nigdy się nie skończyła, ale oczywiście to byłoby za piękne, prawda? Z rozkoszy wyrwał nas.. mój telefon. No wielkie dzięki.
Zaśmialiśmy się, a ja musiałam oderwać się od chłopaka by zobaczyć, kto przysłał wiadomość.

To był Harry. Na moment wstrzymałam oddech, by po chwili uspokoić się. Pytał o spotkanie. Chłopak zajrzał mi przez ramię. Zaobserwowałam, że zaciska szczękę, ale udawał zrelaksowanego. 
- Co mam zrobić? 
- To chyba oczywiste. 
- Ale ja nie chcę. - jęknęłam. 
- Musisz, Car. Dobrze o tym wiesz. - rozpłynęłam się ponownie, gdy znowu nazwał mnie zdrobniale. - zawiozę Cię do niego. A później po Ciebie przyjadę, okej? - podniósł jedną brew i ujął moją dłoń. 
- No jeżeli tak.. - zaśmiałam się. - Okej, dziękuję. - ścisnęłam lekko jego palce. 
- Już lepiej wracajmy. Twoi rodzice będą się martwić. - uśmiechnął się i pociągnął w stronę samochodu. 
Zamarłam. Czy to możliwe, że mu nie powiedziałam? 
- Wszystko w porządku?
Przeniosłam na niego mój pusty wzrok. Zaschło mi w gardle. O nie, nie chcę płakać.
- Nie. - wychrypiałam nadal stojąc w tym samym miejscu. 
Louis podszedł do mnie i wziął mnie za ręce. 
- Co się stało? - zapytał smutno. 
- Moi rodzice nie żyją.



No heyka kochani (: przy ostatnim rozdziale nie udało mi się zostawić notki, bo bardzo spieszyłam się z dodaniem hah. W Stanach było cudownie, gdyby kogoś to interesowało ;)
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i liczę na was także pod tym. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Czasami krótkie 'super' wystarcza, bo wtedy wiem dla ilu osób piszę i czy się podoba. Także proszę was, wykażcie się i tym razem:)
Jeżeli chcesz być informowanym, zwyczajnie dodaj blog do obserwowanych, a na koncie bloggera zawsze będzie ukazywać Ci się kolejny rozdział.
Lub
W komentarzu zostaw swój username z twittera, a tam chętnie będę Cię informować, tuż po dodaniu kolejnego posta.
Dziękuję za uwagę. Kocham was miśki xx

19 komentarzy:

  1. Okej, okej, okej załatwiłaś mi zawał kochana x To było niesamowite - Car i Lou są razem tacy słodziachni <3 Ale jeszcze to spotkanie z Harry'm woah nie mogę się doczekać :D ~ fan namber łan x

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;p
    Podoba mi się.
    i chciałabym doda blog do obserwowanych, ale... Nie widzę tu tego pola abym mogła to zrobić. Nie masz tego ustawione czy się myle?;p
    Pozdrawiam Bella♥

    Zapraszam również do siebie:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już tłumaczę jak to zrobić :) wejdź na pupit nawigacyjny bloggera. Po lewej masz taki napis jak "Lista czytelnicza". Tuż pod tym powinien być napis "Dodaj". Kliknij w niego i w odpowiednie miejsce wklej adres url tego bloga. I załatwione:) daj znać czy Ci wyszło xx

      Usuń
    2. Wyszło wyszło. Dziękuję za pomoc :)
      Pozdrawiam Bella♥

      Usuń
    3. Przyjemność po mojej stronie xx

      Usuń
  3. Niesamowity ! Masz talent <3 czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. genialnie piszesz ;3 , czekam na nn <3
    pozdrawiam xoxo / AmY HoPe ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Anfhiefhwifhwif cudowny!!!!! :))) czekam czekam :)) na nexta!!!

    Zapraszam http://mystory-imigation.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. GEEEEEENIALNE to mało powiedziane haha <3

    OdpowiedzUsuń
  7. CUDNE <3
    sorki że tak późno ale nie mogłam wcześniej <3
    ROZDZIAŁ GENIALNY <3
    pisz nexta i dodaj jak najszybciej kocie <3

    ~A. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. SSSSSSSUUUUUUUPPPPPPEEEEEERRRRRRR!!!!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział ! Fajnie, że piszesz z różnych perspektyw :D
    http://lili-buntowniczka-1d-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zastanawiam się co napisać, poważnie brakuje mi określeń. Bardzo m isie podoba twoje opowiadanie, jest niesamowite. Czekam na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodki rozdział ;) jestem ciekawa jak Louis zareaguje na to co mu powiedziała dziewczyna ;) nie mogę doczekać się nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje.
    Twój blog został zakwalifikowany do konkursu na bloga miesiąca na http://spis-blogow-z-opowiadaniami.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ło ja Cię 0.0
    Boooosko normalnie! Niezła akcja!
    Haha kocham ten moment! Gdy hazza patrzy na jakis ludzi i swierdza, że laska chyba zaszła szybko w ciążę! Lol on i te jego przemyślenia xx
    Weny!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń