niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 51

- Więc jesteście z Harry'm tylko przyjaciółmi? - spytała nagle Debby, siadając naprzeciwko mnie przy stoliku na stołówce. Założyła włosy za ucho, przypatrując się intensywnie sałatce.
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- A.. długo się znacie? - rzuciła, wkładając do buzi liść sałaty. Zarumieniła się lekko. Nie wiedziała, że w każdej chwili za jej plecami może pojawić się Harry, bo przecież zawsze jadł ze mną obiad. 
Zmrużyłam oczy, chyląc głowę, by przypatrzeć się jej minie. 
Była zakłopotana.
- Tak, dosyć długo. Podoba Ci się? - rzuciłam prosto, chichocząc. Dlaczego mnie to śmieszyło? Oh, może dlatego, że zdążyłam poznać prawdziwą i tą mniej reprezentatywną naturę chłopaka. 
Debby zaczerwieniła się i otworzyła szerzej buzię, nie wiedząc co odpowiedzieć. Z tarapatów wyratował ją Harry, który, tak jak przewidziałam, pojawił się znikąd i usiadł ciężko na krześle obok mnie. Posłał brunetce krótki, czarujący uśmiech i prędko wziął się za jedzenie. Zakryłam usta dłońmi, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Mina dziewczyny była bezbłędna. 
Kędzierzawy spojrzał się na mnie pytająco, wkładając do buzi kolejną porcję makaronu. Na swoje szczęście skończył przełykać, gdy zapytał:
- A Ciebie co opętało? - pociągnął colę słomką z plastikowego kubka. Oczywiście odnosił się do mojej zapewnie czerwonej twarzy i zduszonego śmiechu. Pokręciłam tylko głową, nic nie mówiąc. Zmarszczka pomiędzy jego brwiami pogłębiła się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. 
Rzucił tylko krótkie spojrzenie w stronę Debby i wiedział, że porozmawiamy o tym później. 


* Harry's pov *


- Parks, ofermo! - zawołałem, gdy ta sprytnie chciała uciec od spotkania ze mną, wychodząc pospiesznie ze szkoły po zakończeniu lekcji. Blondynka obróciła się na pięcie i zrobiła tak zwany 'motorek' ustami. Poczekała chwilę, aż się zbiorę i po chwili szliśmy już w stronę mojego auta, którym podwoziłem ją tradycyjnie pod dom. 
- Co Ci chodzi po głowie, wiedźmo? - zapytałem, zapinając pas bezpieczeństwa. Blondynka wierciła się na siedzeniu. Uśmiechnęła się tajemniczo, jednak widać było, że długo nie zdusi w sobie tajemnicy. 
Wyjechałem poza okolice naszej szkoły i zatrzymałem się na światłach. 
- Chciałam, żebyś jakoś sam do tego doszedł, no ale biorąc pod uwagę jak kumaty jesteś, to mogłoby zająć wieki... - westchnęła, przewracając oczami.
Kobieto, jak Ty potrafisz wszystko przeciągać. 
- Mów. - zażądałem, uśmiechając się szerzej. 
Caroline zmrużyła oczy i odczekała chwilę, ale wreszcie powiedziała:
- Debby. Zaproś ją na randkę. - podniosła brew, opierając się o okno samochodu.
Skręciłem w poprzeczną uliczkę, na chwilę odrywając myśli od tematu rozmowy. Chwila, co? 
Zaśmiałem się nerwowo. 
- Dlaczego?
- Jest miła i nowa, więc nie wie jeszcze o Twoich wcześniejszych wybrykach. - blondynka wystawiła do mnie język, gdy prychnąłem niezadowolony z tego jakże trafnego komentarza - Poza tym wiem, że Ci się podoba. No już, nie duś tego w sobie. - dźgnęła mnie palcem w bok. Jak zwykle skrzywiłem się, kręcąc głową.
- Jak się zdradziłem? 
Caroline zachichotała, na chwilę odwracając głowę w stronę szyby. 
- Za dobrze Cię znam.
Między nami zapanowała przyjemna cisza. W głowie przyznałem jej rację. Za dobrze. 

- Do jutra, maluchu. - wystawiłem głowę za okno auta, oczekując buziaka w policzek, którego się doczekałem. Stanąłem samochodem chwilowo pod domem Caroline, upewniając się, że trafia bezpiecznie do domu. Blondynka pomachała mi jeszcze, praktycznie stojąc jedną nogą w środku. Na koniec krzyknęła do mnie jeszcze:
- Tak jakby co: ona też Cię lubi!
Uśmiechnąłem się pod nosem, wrzucając bieg. Dziewczyna pokazała mi kciuki do góry. Dobra, Styles. Znów wchodzisz do gry. 


- Cześć, Debby! - uśmiechnąłem się szeroko, witając dziewczynę, gdy tylko pojawiła się na piętrze z klasami. Brunetka lekko zaskoczona uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała pozdrowieniem. 
Caroline pomachała mi z drugiego końca korytarza, wymownie kiwając głową. 
- Jak Ci się podoba w naszej szkole? - przysięgam, że kiedyś byłem mistrzem w takich gadkach, ale miałem długą przerwę, która mogła być moim usprawiedliwieniem. Uśmiechnąłem się krzywo.
- Oh, jest fajnie. - odezwała się, wsadzając książki do swojej szafki. - Wszyscy są dla mnie bardzo mili. 
- Co masz teraz? - wychyliłem się, chcąc zajrzeć jej przez ramię na plan lekcji, ale gwałtownie zatrzasnęła szafkę. Aż podskoczyłem lekko wystraszony. Uśmiechnęła się nerwowo, błądząc wzrokiem po mojej koszulce. 
- Matematykę. - jej zmieszaniu towarzyszył teraz rumieniec na policzkach. 
- Oh, tak się składa, że ja też. - wyszczerzyłem się, zadowolony z mojego szczęścia - Przejdziemy się razem do klasy? 
Debby otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale w ostatecznym rozrachunku tylko pokiwała głową. 
Gdy dotarliśmy do klasy, od razu klapnąłem na siedzeniu obok Caroline, która oczywiście była w sali już przed dzwonkiem. 
Zmarszczyła brwi.
- Idź, siadaj z Debby. - powiedziała stanowczo, jednak przyciszonym głosem - Jak na razie jeszcze siedzi sama, pospiesz się.
Podniosłem obie brwi.
- Nie ma mowy. Zawsze siedzę z Tobą na wspólnych lekcjach. - założyłem ręce przed sobą.
- No ale mnie masz cały czas... Musisz korzystać z każdej okazji do poznania Debby. 
- Ale się zaangażowałaś w to swatanie mnie.. - pokręciłem głową - Nie będę rezygnować z najbliższej przyjaciółki dla jakiejś laski. Zwłaszcza jeżeli ją ledwo znam. 
Parsknęła, odwracając głowę. Do Debby przysiadł się jakiś koleś z drużyny futbolowej, posyłając jej swój mało czarujący uśmiech. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo, dyskretnie oduwając się.
- A później będziesz jęczał, że Ci ją ktoś zabrał. - mruknęła blondynka, oglądając swoje paznokcie. Prawie wybuchnąłem śmiechem.
- Mi? Żartujesz sobie?! Przecież wiesz, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca i prawdopodobnie nie będzie. - oparłem się na oparciu krzesła, rozciągając ramiona. Caroline westchnęła z lekko smutnym wyrazem twarzy, widocznie przyznając mi w myślach rację.
Ale nie do końca tak było. Istniała jedna dziewczyna, która mnie odrzuciła i nie dała się posiąść. Była nią sama Caroline.


* Caroline's pov *


Szliśmy z Harry'm przejściem dla zawodników pod stadionem piłkarskim, bo miał za chwilę trening z drużyną. Zamierzałam poczekać na niego na trybunach, byśmy razem mogli wrócić do domu jego samochodem.
Właściwie sprawę postawił mi jasno: nie pozwalał mi spacerować samej, ale nie przeszkadzało mi to aż tak, gdyż sama drżałam ze strachu na myśl o postaci w płaszczu.
- Będziesz czekać tutaj, okej? - spytał Harry, właściwie odprowadzając mnie na same siedzenia. Pokiwałam głową, uśmiechając się. Chłopak pocałował mnie w czoło, za chwilę odbiegając do trenera. Pomachałam mu tylko, wołając 'powodzenia'.
Postawiłam swoją przeładowaną książkami torbę na krześle obok i wyjęłam zadania z chemii, które miałam zamiar odrobić w tym wolnym czasie. Opatuliłam się szczelniej puchową kurtką i wbiłam wzrok w kartki na kolanach. Ostre podmuchy wiatru wcale nie przekonywały mnie do wyjęcia dłoni z ciepłych kieszeni palta. Mimo wszystko przemogłam się, wiedząc, że zapewne zsinieją mi palce.
Cały czas słyszałam karcące okrzyki trenera i wrzaski zawodników z murawy. Co chwila podnosiłam wzrok, śledząc spojrzeniem sylwetkę Harry'ego. Kąciki moich ust podnosiły się za każdym razem, gdy wykonywał jakieś ćwiczenie dobrze czy otrzymywał pochwałę nauczyciela.
Zmrużyłam oczy, gdy z nieba powoli zaczęły spadać maleńkie drobiny śniegu. Westchnęłam, wciskając nos pod kołnierz, wiedząc, że niedługo pewnie trening się skończy.
Tknięta jakimś dziwnym przeczuciem ponownie podniosłam głowę. Przełknęłam ślinę, widząc samotnie stojącą postać na innym sektorze. Wytężając wzrok, rozpoznałam w niej..
Debby.
Przekrzywiłam głowę, uspokajając się. Co ona tu robi? Już dowiedziała się, że Harry jest w drużynie? No nieźle.
Obserwowałam jak szybkim krokiem kieruje się schodkami ku ławce rezerwowych i murawie. Znalazła się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, gdyż w tej samej chwili Harry strzelił pięknego gola główką.
Podskoczyła, klaszcząc w dłonie, tym samym zwracając na siebie uwagę chłopaka. Podbiegł do barierki szeroko uśmiechnięty i przybił dziewczynie piątkę. Zmarszczyłam brwi, mocniej przygryzając ołówek i spuściłam wzrok znów na kartki. Harry odbiegł z powrotem do drużyny.


* Harry's pov *


Zadowolony z siebie tradycyjnie chciałem podbiec do Caroline, by przybić jej piątkę za udany strzał. Zbliżając się do trybun zauważyłem jednak Debby, która stała na stałym miejscu przyjaciółki. Lekko zdezorientowany, nie wiedząc co innego zrobić, przyjąłem gratulacje dziewczyny. Szukałem wzrokiem blondynki, ale ta nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dalej odrabiała lekcje, w ogóle nie interesując się treningiem. Lekko posmutniały wróciłem na środek boiska.


W ciszy jechaliśmy samochodem przez przedmieścia Londynu. Co chwila zerkałem w stronę Caroline, czekając aż odezwie się pierwsza. Zwykle wypytywała mnie o szczegóły treningu, a w moim aucie zawsze było głośno od naszych rozmów.
Po upływie kolejnych minut wypuściłem głośno powietrze.
- Chyba się tam zanudziłaś, co? - powiedziałem może lekko za zgryźliwie. Dziewczyna odwróciła twarz w moją stronę i zmarszczyła brwi.
- Nieprawda. Odrobiłam kilka zadań z chemii, ale głównie obserwowałam jak grasz. - fuknęła.
- Oh, czyżby?
- Tak. Wydawałeś się lekko rozproszony.
- Co?
- No cóż, widocznie Debby zajęła wszystkie Twoje myśli.
- O czym Ty mówisz?!
- O niczym. Nieważne. - mruknęła, opierając głowę o szybę w samochodzie. Zaciskając szczękę, skupiłem się całkowicie na drodze.


Z podłym humorem wyjmowałem świeże pieczywo na palety. Kończąc tą część roboty, przesunąłem je w kąt pomieszczenia i wróciłem na salę sklepową, w razie gdyby zjawił się jakiś klient. Oczywiście nie musiałem długo czekać. Po niecałej minucie piekarnię odwiedziła już pewna rodzina. Starałem się być jak najmilszą wersją mnie, ale to zdecydowanie nie był mój dzień.
Zirytowany krzywymi spojrzeniami jednej z kobiet, przysiadłem na stoliku za ladą. Nie dane było mi za długo wypoczywać, gdyż znów zabrzmiał dzwonek przy wejściu. Ku mojemu zdziwieniu przede mną stała..
Debby?
- Harry? - wytrzeszczyła oczy.
- Mhm, tak.. Pracuję tu..
- To zabawne, bo ja mieszkam tuż obok. - zachichotała brunetka, tłumacząc się, zanim nawet zdążyłem zapytać. - Przyszłam po zakupy, obiecuję, że Cię nie śledzę.
Tym razem udało jej się mnie rozbawić. Również zaśmiałem się, zabierając się za wbijanie do kasy produktów, które postawiła mi na ladzie. Naszą luźną pogawędkę przerwał nam dzwoneczek przy drzwiach.
Wstrzymałem na chwilę oddech, gdy za plecami Debby ukazała się Caroline i mały Eric. Po chwili uśmiechnąłem się jednak szerzej.
- Cześć, Car. Cześć, Eric! - przybiłem małemu żółwika. Blondynka natomiast miała dosyć niemrawą minę.
- Cześć, Debby. - odezwała się. - Mieszkasz niedaleko?
- Tak! A Ty? To Twój braciszek? - uśmiechnęła się do szkraba.
- Um, nie. Jestem opiekunką Eric'a.
- Pracujesz jako niania? - Debby zmarszczyła brwi, zdecydowanie zbita z tropu.
- Tak jakby. - blondynka uśmiechnęła się lekko, ignorując zaskoczenie dziewczyny. - Choć ostatnio mało miałam na to czasu.. - spuściła wzrok na dłonie.
- Oh.. okej.. to do zobaczenia. - pomachała nam brunetka na odchodne, zabierając swoje siatki z zakupami. Oboje odpowiedzieliśmy jej szybko. Przeniosłem wreszcie wzrok na blondynkę.
- To co zwykle - mruknęła, stawiając siatkę z odpowiednią ilością bułek.
Westchnąłem smutno. Zagryzłem wargę.
- To może chociaż dasz się namówić na film wieczorem?
Caroline początkowo utrzymała kamienny wyraz twarzy. Po chwili jednak rozjaśnił ją uśmiech.


   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 
koniec jest słaby, wiem. może mimo wszystko się wam podobało?x

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 50

* Caroline's pov *


- Harry, obudź się, teraz Twoja kolej - potrząsnęłam ramieniem bruneta, gdy ten przysypiał na biurku. Jutro mieliśmy kolejną lekcję w podstawówce i zostało nam jeszcze trochę materiału do przygotowania. Tym razem postanowilismy podzielić się tekstem między dwoje, co chwilę się zmieniając. Tym sposobem nie rozpraszaliśmy się nawzajem.
- Jeszcze pięć minut.. - mruknął w ramię.
- Jak Ci za chwilę przyłożę.. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Było już późno, a mnie bolała głowa od ilości czasu spędzonego nad papierami i przy tym debilu.
- Odejdź, wiedźmo. - burknął, wciskając twarz głębiej.
Skończyło się na wspólnej przepychance i wspólnym porozumieniu, kiedy zrozumieliśmy, że więcej już w tym stanie nie przygotujemy. 
- Spać? - mruknął zaspany Harry z przymrużonymi oczami. Wyglądał jak kotek.
Uśmiechnęłam się.
- Spać. 
O 23 nie miałam serca wypędzać tego biedaka z domu, więc położyliśmy się jak zwykle razem, już po chwili odpływając w sen. 

Obudził mnie przeszywający chłód. Otworzyłam oczy. Harry leżał rozwalony na drugiej części łóżka, splątał jedynie nasze nogi. Rozejrzałam się po pokoju. Całą kołdrę zabrał chłopak, a mi było zaskakująco zimno. Podniosłam wzrok na otworzone na oścież okno i powiewającą przy nim firankę. Przetarłam oczy i zmarszczyłam brwi. Byłam prawie pewna, że zamykałam je na noc. Skulona wstałam z materaca i od razu podkurczyłam palce u stóp. Podłoga była lodowata. 
Zaciskając zęby doczłapałam do witryny i szybko ją zamknęłam. Słysząc charakterystyczne kliknięcie odetchnęłam z ulgą. 
Mimo to, przeszedł mnie kolejny dreszcz. Mój wzrok zawisł na postaci na ulicy. Mężczyzna w czarnym płaszczu z równie ciemnym parasolem stał przy krawężniku naprzeciwko mojego domu. Zachłysnęłam się powietrzem i chciałam zasunąć zasłony, ale nie poruszyłam się ani o milimetr. Zastygłam jak kamień. 
Poczułam, że facet wpatruje się bezpośrednio we mnie, mimo tego, że nie mogłam dostrzeć jego twarzy.
Okropne uczucie nie minęło do momentu, gdy nieznajomy wsiadł do najbliższego samochodu i zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy otrząsnęłam się, zapominając nawet jakiego koloru było rzeczone auto. Zacisnęłam mocniej powieki. Czasem byłam taka głupia. 
Odwróciłam się na piętach w stronę łóżka. Harry wciskał policzek w poduszkę, zabawnie pochrapując. Jego kończyny były porozwalane po całym materacu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał szóstą rano. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc po prostu skierowałam się pod prysznic. 

Piętnaście minut później cicho stawiałam kubek z mocną kawą na stoliku nocnym obok śpiącego bruneta. Sama ujęłam swój w obie dłonie i skuliłam się na parapecie, tępo wpatrując się w drogę. 
Nie mam pojęcia, ile czasu spędziłam w ten sposób. Nagle usłyszałam skrzypnięcie materaca i kilka ciężkich kroków. Odwróciłam głowę do Harry'ego, który stał tuż przy mnie z gołym torsem, nisko opuszczonymi bokserkami i kawą w ręku. Westchnęłam głośniej, myśląc, że taki widok mógłby budzić mnie każdego ranka. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Co? 
- Cześć, słońce. - mruknął, całując mnie w skroń. Po chwili zatopił malinowe usta w gorącym napoju. Musiałam od nich szybko oderwać wzrok. - Dziękuję za kawę. - wyszczerzył się szeroko, a ja starałam się odwzajemnić uśmiech. 
Zauważył moje zmartwienie i oczywiście musiał się tego przyczepić. 
- Coś się stało, Car? - spytał, siadając naprzeciwko mnie.
Spuściłam wzrok na dłonie. Wewnętrzna część mnie krzyczała, żeby go nie niepokoić. Chłopak miał dużo własnych zmartwień i na pewno nie chciałam mu dokładać kłopotów.
Z drugiej strony nie byłam idiotką i wiedziałam, że zatajanie takich spraw nigdy nie kończy się dobrze. Poza tym obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych sekretów.
Rozsądniejsza część mnie wygrała.
- Widziałam tu.. mężczyznę. - powędrowałam spojrzeniem z powrotem na ulicę. - To ta sama postać co zwykle. W czarnym płaszczu. - zamilkłam i czułam, że Harry wie o czym mówię. Przecież również widział go w klubie i na zewnątrz piekarni, ale kto powiedział, że to była jedna osoba? 
Brunet sięgnął po moją dłoń i ścisnął ją w pocieszeniu, nie wiedząc co powiedzieć. Nie dziwiłam się mu. Również nie miałam pojęcia, co to wszystko oznacza.
No dobrze, może trochę miałam. To ci sami ludzie, ci, którzy próbują dostać się do wyników badań naszych rodziców. Ale co mogliśmy z tym zrobić?
No właśnie.
Zadrżałam.


* Harry's pov *


Jak zwykle spóźnieni gnaliśmy przez korytarz podstawówki. Wywróciłem oczami na odgłos stukających obcasów Caroline. Oczywiście musiała założyć te botki. 
Zdyszani stanęliśmy przed znaną nam już salą. Zmierzyliśmy się wzrokiem i skinęliśmy głowami. Dziewczyna uczepiła się mojego ramienia, gdy popchnąłem drzwi. Byliśmy o pięć minut za późno. 
Niczym nie przejęta nauczycielka skinęła do nas z uśmiechem i zajęła swoje miejsce z tyłu klasy. Odetchnąłem głębiej i zacząłem, bo wiedziałem, że blondynce przychodzi to z trudem:
- Siema, jak tam święta? - próbowałem zająć ich na początek lekką rozmową, aby Caroline mogła się rozluźnić. Sięgnąłem po materiały i wyjąłem je z jej dłoni, podczas gdy ona stała na środku sali, lekko onieśmielona.
Dzieciaki zaczęły opowiadać o swojej przerwie świątecznej. Zacząłem z nimi żartować na poszczególne tematy, dzięki czemu czas lekko płynął. 
Gdy Caroline rozpoczęła swoją część 'wykładu', stanąłem za nią, przedrzeźniając ją trochę, tym samym rozbawiając dzieciarnię. Na szczęście dziewczyna pokiwała tylko z politowaniem głową i kazała mi się zamknąć. Aby trochę ją udobruchać objąłem ją od tyłu, kładąc brodę na jej ramieniu. Miała na sobie wyjątkowo miękki sweter. 
Dzieciaki zapiszczały, obserwując uważnie moje ruchy. Dałbym sobie głowę uciąć, że Caroline się zarumieniła. 


* Caroline's pov *


- Panno Parks! - dyrektor krzyknął, gdy przechodziłam korytarzem obok jego gabinetu. Niechętnie podeszłam pod jego drzwi, przybierając wymuszony uśmiech. Schowałam plik książek pod pachę i zlustrowałam wzrokiem dziewczynę, która stała przy mężczyźnie.
Była wysoką brunetką o wyjątkowej ciemnej oprawie oczu. A może był to makijaż? Wzrostem musiała dorównywać Harry'emu. Miała oliwkową cerę i była naprawdę śliczna. 
Uśmiechnęła się do mnie szeroko, wystawiając dłoń. 
- Debby. - odruchowo uścisnęłam ją. Oh, miała też cudowny uśmiech.
- Caroline. 
- Oprowadzisz Debby po szkole. Jest tu nowa, będzie chodzić do równoległej Tobie klasy od tego semestru. - wtrącił dyrektor i właściwie od razu po tym odszedł. Pokiwałam zdezorientowana głową. 
- Uhm, no dobrze. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - W takim razie chodźmy. - wskazałam kciukiem obszar za plecami. 

Rozmawiałyśmy na różne tematy, powoli się poznając. Debby przeprowadziła się do Londynu z Glasgow, stąd jej trochę odstający akcent. Była bardzo miła, raczej pewna siebie, ale w pozytywny sposób. 
Stanęłyśmy przed salą informatyczną, gdzie zaczęłam jej opowiadać o zajęciach z tego przedmiotu. Ledwo zaczęłam, gdy ktoś od tyłu wpadł na mnie, a może raczej skoczył
- Car! Mam ochotę na jogurt! - krzyknął wyjątkowo podekscytowany. Objął mnie ciasno od tyłu, tarmosząc na boki. Krzyknęłam zaskoczona, gdy przycisnął swoje usta do mojego polika, pozostawiając na nim mokry ślad. Wybuchnął śmiechem, wcale nie zwracając uwagi na to, że przed chwilą z kimś rozmawiałam. - Słuchaj, wiem, że chcesz iść, nie udawaj! Wiesz, że rzadko mam ochotę na te Twoje świństwa.. - nadawał dalej. Wywróciłam oczami. Jogurty nazywał świnstwami, podczas gdy sam potrafił pożreć pięć paczek chipsów w jedno popołudnie. 
- Słuchaj, idioto, puść mnie. - przerwałam mu zgryźliwie. Brunet wreszcie pozwolił mi się wyswobodzić, mimo to pozostając rozbawionym. - Oprowadzam nową koleżankę po szkole, przeszkadzasz nam. - obejrzałam się za siebie, na szczęście dziewczyna jeszcze tam stała. Nieco zmieszana, ale stała. Miała skołowaną minę, poza tym nie potrafiła oderwać wzroku od chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Debby, to mój przyjaciel Harry. Kretynie, to Debby. - przedstawiłam ich sobie, nie szczędząc brunetowi dźgnięcia w bok. 
Tradycyjnie pocałował wierzch dłoni brunetki, teatralnie zginając się w pół. Widząc charakterystyczny błysk w jego oczach, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. 


//////////////////
siema ema siemanko! dodaję rozdział z doliny śmierci, mówię całkowicie poważnie. mam nadzieję, że się spodobał (?????) trochę wróciła mi wena:) dajcie znać w komentarzach, kocham was 
xo
 

sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 49

- Car, zdajesz sobie sprawę, że impreza sylwestrowa u Zayn'a już trwa? - zlustrowałem ją ponownie wzrokiem. Dziewczyna na pewno nie była gotowa do wyjścia, mówiąc delikatnie.. wyglądała jakby przed chwilą wyszła z łóżka.
Blondynka spuściła wzrok na podłogę i odwróciła się na pięcie, wracając do salonu. Marszcząc brwi, podążyłem za nią.
- Przepraszam - wymamrotała, opadając na kanapę. - Będziesz musiał pójść sam. - wcisnęła twarz w poduszkę i zakryła się pledem.
- Co? Ej, co jest, mała? - kucnąłem obok.
- Nic, ja.. po prostu nie chcę iść.
Przekrzywiłem głowę. To bzdura, ekscytowała się imprezą od ponad tygodnia.
- Co się stało? - powtórzyłem pytanie.
Caroline głośno wypuściła powietrze i odkopała się spod koca. Miała rozczochrane włosy, a z jej spojrzenia biło zmęczenie. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem.
- Co? - pochyliłem się do niej bardziej, nic nie słysząc.
- Boli mnie brzuch i ja.. mam okres. - spuściła wzrok, momentalnie czerwieniąc się jak pomidor.
Parsknąłem śmiechem. Blondynka zacisnęła zęby i uderzyła mnie po głowie poduszką. Lekko otumaniony, usiadłem na podłodze.
- Au.. po prostu nie za bardzo rozumiem. - zachichotałem.
- Czego? - warknęła. - Źle się czuję, okej? Nie mam ochoty na imprezę, nie mówiąc już o tańczeniu czy piciu. Przepraszam, że tego nie przewidziałam! - wyrzuciła ręce w powietrze, lekko poddenerwowana. Otworzyłem szeroko oczy. Właściwie nigdy nie widziałem jej w takim stanie, można powiedzieć, że szczęśliwie omijały mnie jej kryzysowe-okresowe momenty. Ponownie zachichotałem do swoich myśli. Zmrużyła wściekle oczy.
Szczerze mówiąc, nigdy nie miałem do czynienia z dziewczyną podczas okresu. Tak mi się wydaje. Nigdy nie miałem przyjaciółki, siostry ani dziewczyny.. ukhm, w ten sposób. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad tym głębiej. Po raz pierwszy mogłem czuć się za kogoś odpowiedzialny, czy kimś się zaopiekować.
- I co tak się szczerzysz? - rzuciła. Nawet nie zauważyłem, jak zacząłem się szeroko uśmiechać.
Blondynka wskazała mi palcem zegarek na ścianie.
- Radzę Ci się spieszyć, jesteś mocno spóźniony.
- Gdzie?
- No do Zayn'a. - Caroline spuściła wzrok na dłonie, skubiąc róg koca.
- Hej, nigdzie nie idę.
- Co? - tym razem to ona zmarszczyła swoje małe czoło - Nie, mówię poważnie, idź, ja sobie posiedzę w domu i pooglądam telewizję czy coś.. Nie przejmuj się mną.
Uśmiechnąłem się do niej chytrze.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze.
- Ej, bo będę się czuć winna, że nie bawisz się dobrze na imprezie.
Pokręciłem rozbawiony głową.
- Będę się sto razy lepiej bawił tutaj.. z Tobą. - podniosłem się i usiadłem tuż obok niej na sofie. Objąłem ją mocno ramionami, kołysając nami na boki.
- Trochę szkoda.. skoro już założyłeś koszulę.. dziewczyny na imprezie padłyby z wrażenia. - Car dźgnęła mnie w bok, dołączając do mojego chichotu.
Odsunąłem się trochę, opadając na oparcie kanapy.
- Cóż, w tym momencie, mogę liczyć tylko na Ciebie.
Blondynka wystawiła do mnie język.


* Caroline's pov *


Czułam ciepło w okolicy serca, przyglądając się jak Harry skacze nade mną, starając się mi pomóc. Kilka miesięcy temu nie było mowy, żebym właśnie tak wyobrażała sobie naszą relację. Ze wzruszenia nawet zaszkliły mi się oczy, ale wiadomo jak to jest z tymi emocjami podczas okresu. Chłopak momentalnie to zauważył i prawie upadł na podłogę, podbiegając do mnie i pytając, co się stało.
- Nic, ja.. - pociągnęłam nosem, śmiejąc się lekko - Bardzo się cieszę, że Cię mam. Jesteś cudowny. Haz.
Oblicze Harry'ego rozświetlił jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie widziałam.

Chłopak zniknął z mojego pola widzenia na kilkanaście minut, w momencie gdy akurat nie zwracałam uwagi. Zmarszczyłam brwi i już miałam wstawać, żeby go poszukać, gdy pojawił się na schodach.
- Gdzie byłeś?
- Chodź, pokażę Ci coś. - wyszczerzył się. Posłusznie podniosłam się na rękach do pozycji siedzącej, gdy Harry nagle wciągnął głośno powietrze i popędził mi pomóc.
- Hej, spokojnie! Nie jestem chora, nawet w ciąży nie jestem i doskonale potrafię chodzić! - oburzyłam się, gdy szybko wziął mnie na ręce. - Kto by się tego po Tobie spodziewał Styles, huh? - pstryknęłam go w nos.
Przez tęczówki bruneta przebiegła gwałtowna emocja, którą łatwo było zauważyć. Doskonale zrozumiał, do czego nawiązywałam i zdawał sobie sprawę, jak zmienił się pod moim wpływem. Miałam tylko nadzieję, że jemu samemu też się to podobało.
Chłopak skierował się na następne piętro, powyżej mojego pokoju.
- Ciągniesz mnie na strych? - zachichotałam.
- Dokładnie. Tam zamknę Cię, zamorduję i poszatkuję na małe kawałeczki. Już mi nie uciekniesz. - odparł śmiertelnie poważnym głosem. Parsknęłam na jego głupotę. Jednak Harry minął również drzwi na strych i postawił mnie na ziemi obok. Sięgnął do niskiego sufitu i pociągnął za klapę, zza której wysunęły się składane schodki.
- Panie przodem. - skłonił się żartobliwie. Ostrożnie wspięłam się po schodkach na dach. Moim oczom ukazało się całe spiętrzenie koców i poduszek, masa świeczek zapachowych, dwie miski popcornu i jedna nachosów. Zaśmiałam się. Jak to dobrze, że mieliśmy podobne gusty.
Harry wspiął się do mnie, trzymając laptop pod pachą, którego wcześniej jakoś nie zauważyłam.
- Podoba się? - uśmiechnął się ciepło. Pokiwałam energicznie głową, całując go w policzek. Po chwili tuliłam się już do jego boku przykryta warstwą pledów.
- Wiesz mamy jeszcze dwie godziny do północy. - rzuciłam, kładąc jedną dłoń na brzuchu Styles'a, a głowę na jego torsie.
- Obejrzymy jakiś film, huh? - mruknął, wpisując coś do wyszukiwarki na laptopie, kontynuując jednocześnie masowanie mojego obolałego brzucha drugą dłonią.


- Harry - szepnęłam, potrząsając ramieniem bruneta - Harry?
Chłopak przysnął na końcówce odcinka.
- Haz, mamy dwie minuty do północy - nie obudził się. Zbliżyłam twarz do jego policzka i wysunęłam język, liżąc szybko jego kość policzkową. Momentalnie się ocucił.
- Co Ty robisz? - fuknął, marszcząc brwi i wycierając twarz wierzchem dłoni. - Masz taki zwyczaj, że zawsze liżesz mnie, gdy śpię?
Przewróciłam oczami.
- Minuta do Nowego Roku, debilu. - wstałam spod kocy i od razu zadrżałam z zimna. Cóż, te dwie minuty wytrzymam.
- Pomyśl życzenie, szybko! - pisnął jak mała dziewczynka. W jego oczach widać było ekscytację, gdy intensywnie wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo. Jego emocje szybko udzieliły się mi. Zaśmiałam się głośno, zaciskając powieki. Czego mogłam sobie życzyć?
Żeby Harry nigdy mnie nie zostawiał.


* Harry's pov *


- Już masz?
- Mam. - Caroline uśmiechnęła się szeroko i otworzyła oczy.
Wciągnąłem powietrze, zastanawiając się, czego mógłbym pragnąć. Miałem mało czasu, północ miała wybić lada chwila.
Pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy: żebym mógł odwdzięczyć się Car za naprawienie mnie.
Przeniosłem wzrok na dziewczynę, która szeptem odliczała sekundy do Nowego Roku. Kilka chwil później niebo pokryło się kolorowymi fajerwerkami. Złapałem dziewczynę w pasie, podnosząc ją do góry i okręcając dookoła naszej osi. W akompaniamencie jej śmiechu, postawiłem ją na nogi. Tęczowe sztuczne ognie odbijały się w jej tęczówkach. Chciałem tylko, żeby stała tak nieruchomo, żebym mógł zrobić jej zdjęcie, to zdecydowanie warte było uwiecznienia.
Jednak nie chciałem wyjść na dziwaka, który godzinami wpatruje się w zdjęcie swojej najlepszej przyjaciółki.
Dlatego zamiast tego wszystkiego powiedziałem:
- Szczęśliwego Nowego Roku, Car.




/////////////////////////////////////
tak wiem, nawaliłam, strasznie długo to zajęło i jest beznadziejnie, przepraszam, dosłownie za chwilę wyjeżdżam na lotnisko i lecę do stanów, byeeee kocham was xx