Zirytowana wysunęłam się na przednie siedzenia i uderzyłam w przycisk klaksonu. Ciocia otworzyła szerzej oczy, mamrocząc coś o tym, źe wcale się aż tak nie spieszymy. Oczywiście, że nie chciała pospieszać chłopaka. Ale ja właśnie miałam nadzieję, że Harry pomyśli sobie, że to ona się już niecierpliwi. Mnie mógł zlać, ale moją ciocię nie..
Tak jak się spodziewałam, już po chwili wypadł przez drzwi z rozpiętą jeszcze koszulą i torbą przerzuconą przez ramię. Przygryzłam wargę, przypatrując się jak w pośpiechu zaklucza drzwi i pędem biegnie do samochodu, zapinając guziki koszuli. Zarumieniłam się mocno, gdy znalazł się w środku, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Pod dłońmi mogłam poczuć jego ciepły tors, a na policzku miękkie usta. Dopiero po kilku sekundach odsunęłam się od niego, ale szybko otrząsnęłam się.
- Naprawdę przepraszam ciociu, że się spóźniłem, ale zaspałem i.. - wyrzucał z siebie słowa niczym karabin maszynowy. Kobieta przerwała mu szybko:
- Naprawdę nie ma sprawy, Harry. Nie czekałyśmy na ciebie wcale długo. To Caroline się strasznie niecierpliwiła.
Chłopak posłał mi pytające spojrzenie, podnosząc jedną brew do góry.
Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu chcę już jechać.
* Harry's pov *
Jęknąłem z niezadowolenia, gdy łokieć Caroline wbił mi się między żebra. Delikatnie poprawiłem dziewczynę, żeby jej nie obudzić.
Położyła głowę na moich kolanach, bo była bardzo zmęczona. Nie dziwię się.
Założyłem kosmyk włosów, które opadały jej na policzek za jej ucho i uśmiechnąłem się sam do siebie. Zmarszczyła nos i ścisnęła moje kolano swoją drobną dłonią, nadal śpiąc. Westchnąłem pod nosem. Taki widok zapierał dech w piersiach. Dużo bym dał, żeby..
Podniosłem wzrok, napotykając spojrzenie cioci Car w lusterku. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Błysk w jej oczach zdradzał, że poznała moją tajemnicę. Mógłbym przysiąc, że na moje policzki wpłynęły rumieńce.
✷ ✶ ✵
- Wstawiaj, śpiochu! - krzyknąłem prosto do ucha dziewczyny. Momentalnie poderwała się do góry, uderzając mnie przy tym w nos. - Au.. - jęknąłem, rozmasowując go.
- Masz za swoje - warknęła i otworzyła drzwi, rozprostowując kości. Przygryzłem wargę. Denerwowałem się przed spotkaniem z rodziną Caroline. Fakt, że samochód stał już na podjeździe jej dziadków nie poprawiał mojego samopoczucia.
Niepewnie rozejrzałem się dookoła, wychodząc z auta. Drzwi jednopiętrowego domu otworzyły się, a na progu stała starsza para, która zapewne była dziadkiem i babcią dziewczyny. Przełknąłem ślinę spanikowany i szybko zająłem się wyjmowaniem toreb z bagażnika, aby zająć czymś ręce i możliwie jak najdalej odsunąć moment przywitania się z rodziną Caroline.
- Podejdź tu, kochaniutki! - zagruchała starsza pani, przywołując mnie ruchem dłoni. Uśmiechnąłem się krzywo, zaciskając dłonie na ramiączkach toreb. Próbowałem zmyć z twarzy przymuszony grymas i zastąpić go bardziej naturalnym, jednak na mało się to zdało.
- To mój przyjaciel. - zaczęła blondynka.
- Dzień dobry, jestem Harry. - odezwałem się wreszcie, gdy podszedłem wystarczająco blisko. Wyciągnąłem do nich prawą dłoń, modląc się w duchu, żebym nie wyszedł na jakiegoś dupka.
- Oh, mów na nas 'babcia' i 'dziadek', dobrze? Jakoś się tak przyjęło w naszej rodzinie.. - uśmiechnęła się ciepło, ściskając mnie lekko. Dziadek dziewczyny ścisnął porządnie moją dłoń. Wydali mi się przyjaźni.
Odetchnąłem z ulgą, gdy wszyscy skierowaliśmy się do środka. Caroline posłała mi uspokajający uśmiech, odbierając ode mnie jedną z toreb.
✷ ✶ ✵
Wszystko szło jak najlepiej do momentu, gdy zasiedliśmy przy stole, a babcia dziewczyny chciała dowiedzieć się coś o mojej rodzinie.
- Mamo.. to jest Harry Styles - odchrząknęła ciocia. To oczywiste, że wiedzieli kim jestem. Przełknąłem ślinę wpatrując się w ich twarze.
- Oh.. oh.. - zakłopotała się kobieta - cóż za niefortunne.. - spuściła wzrok, nie wiedząc co powiedzieć.
- Bardzo zawsze lubiłem Twoją mamę - ciszę przerwał dziadek blondynki. Odwzajemniłem jego ciepły uśmiech. To było to, co chciałem usłyszeć.
✷ ✶ ✵
Po posiłku wybraliśmy się z Caroline na spacer, żeby pooglądać trochę miasto. Zaciągnąłem dziewczynę na stadion the Reds'ów*, szczegółowo mu się przyglądając. Kto wie? Może będę w stanie spełnić swoje marzenia i zagrać w jednym z tak wielkich klubów jak Liverpool?
W zamian za to dziewczyna uparła się wybrać, co będziemy robić wieczorem. Nic mi wcześniej nie mówiąc, zabrała nas do jakiegoś klubu, powiadamiając, gdzie właściwie jesteśmy, dopiero w środku.
- Żartujesz! - krzyknąłem zszokowany. - Czy to jest właśnie ten klub, gdzie po raz pierwszy występowali Beatlesi?!
- Tak, w samej rzeczy. Jesteśmy w The Cavern.
- Ja Cię kręcę.. ale odjazd - Caroline spojrzała na mnie pobłażliwie, zapewne rozbawiona moim doborem słów. Wzruszyłem ramionami, śmiejąc się.
✷ ✶ ✵
Wyszliśmy dosyć wcześnie, żeby nie wrócić nie wiadomo o której do domu dziadków. W końcu byliśmy u nich w gościnie i nie chcieliśmy zachowywać się niegrzecznie.
Szczerze mówiąc bardzo ich polubiłem, a wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Oni byli dla mnie mili, poza tym babcia dziewczyny upiekła cudownego kurczaka. No tak, przez żołądek do serca.
Tuż przed snem pożegnałem się ze wszystkimi, życząc im dobrej nocy i skierowałem się do oddzielnego pokoju gościnnego.
✷ ✶ ✵
Rano musieliśmy już wyjeżdżać i szczerze zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu. Liverpool był pięknym miastem - nie tak zatłoczonym jak Londyn.
Pożegnaliśmy się ze starszą parą, otrzymując od nich wielkie zapasy jedzenia, jakbyśmy mieli już nic innego nie jeść przez zimę. Caroline westchnęła zirytowana, pomagając mi upchać słoiki i miski w bagażniku, w ten sposób aby się nic nie zbiło. Roześmiałem się w reakcji na jej zdenerwowanie, za co zostałem uderzony po ramieniu.
* Caroline's pov *
Praktycznie w momencie gdy samochód cioci wjeżdżał na podjazd naszego domu, zadzwonił mój telefon.
- Tak, Jannet?
- Caroline, cześć, wesołych świąt! - kobieta zaćwierkała do telefonu. Odpowiedziałam jej tym samym. - Wiem, że masz teraz wolne.. Chciałam się spytać, czy masz jutro czas? Albo i pojutrze? Fajnie by było, gdybyś zabrała Eric'a również na noc, jeżeli możesz.. Oczywiście płacę podwójnie.
- Tak, nie ma sprawy! - uśmiechnęłam się sama do siebie. Małymi kroczkami zarabiałam pieniądze i podobało mi się to, że staje się bardziej samodzielna.
✷ ✶ ✵
W ciągu tych dwóch dni odwiedziliśmy z małym pracującego Harry'ego chyba z pięć razy. Nie odmawiałam Eric'owi, w końcu co innego mogliśmy robić całymi dniami?
Oczywiście wpadłam na kilka pomysłów. Jednym z nich było wyjście na lodowisko. Mimo tego, że wiedziałam jak Haz nienawidzi tam chodzić, również go zaangażowałam, zmyślając coś na temat tego, że boję się, że sama sobie nie poradzę. Ha, dobre.
Gdy znaleźliśmy się na lodzie, tak naprawdę musiałam zajmować się obojgiem z nich, bo Styles co chwila dostawał ataku paniki i łapał się barierki. Interesujące jak na osobę, która kiedyś przede mną deklarowała, że chętnie skończyłaby z bungee.
Koniec końców przełamał się, a ja mogłam obserwować jak prowadzi Eric'a między nogami, asekurując go. Uśmiechałam się szeroko. Byłam szczęśliwa.
✷ ✶ ✵
Tak mijały nam po kolei dni. Poza szkołą mieliśmy tak wiele czasu, że całkowicie zapomnieliśmy o zadaniach domowych, w tym o naszym projekcie z angielskiego. Obiecaliśmy sobie jednak, że zajmiemy się tym tuż po Sylwestrze.
- To przyjadę po Ciebie jutro o 20, dobrze? - zapytał Harry, żegnając się.
- Jasne. - uśmiechnęłam się ciepło, podekscytowana imprezą.
Jedynym moim zmartwieniem okazały się sporadyczne bóle brzucha, ale wzięłam tabletki przeciwbólowe i miałam nadzieję, że przejdzie mi to do następnego dnia.
* Harry's pov *
Po raz ostatni poprawiłem fryzurę w lusterku samochodu i zamknąłem go pilotem. Podbiegłem do drzwi dziewczyny, wiedząc, że jestem odrobinę spóźniony. Zdążyłem lekko zmarznąć w mojej cienkiej skórzanej kurtce do momentu, kiedy mi otworzyła.
Otworzyłem usta oniemiały.
*the Reds - potoczna nazwa klubu Liverpool FC
☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★
No iii dodaję :) Jakby ktoś był zainteresowany, to możecie popytać, jak mi poszły gimnazjalne xD Tymczasem.. do następnego!
Kocham was x
* Harry's pov *
Jęknąłem z niezadowolenia, gdy łokieć Caroline wbił mi się między żebra. Delikatnie poprawiłem dziewczynę, żeby jej nie obudzić.
Położyła głowę na moich kolanach, bo była bardzo zmęczona. Nie dziwię się.
Założyłem kosmyk włosów, które opadały jej na policzek za jej ucho i uśmiechnąłem się sam do siebie. Zmarszczyła nos i ścisnęła moje kolano swoją drobną dłonią, nadal śpiąc. Westchnąłem pod nosem. Taki widok zapierał dech w piersiach. Dużo bym dał, żeby..
Podniosłem wzrok, napotykając spojrzenie cioci Car w lusterku. Uśmiechnęła się do mnie szeroko. Błysk w jej oczach zdradzał, że poznała moją tajemnicę. Mógłbym przysiąc, że na moje policzki wpłynęły rumieńce.
✷ ✶ ✵
- Wstawiaj, śpiochu! - krzyknąłem prosto do ucha dziewczyny. Momentalnie poderwała się do góry, uderzając mnie przy tym w nos. - Au.. - jęknąłem, rozmasowując go.
- Masz za swoje - warknęła i otworzyła drzwi, rozprostowując kości. Przygryzłem wargę. Denerwowałem się przed spotkaniem z rodziną Caroline. Fakt, że samochód stał już na podjeździe jej dziadków nie poprawiał mojego samopoczucia.
Niepewnie rozejrzałem się dookoła, wychodząc z auta. Drzwi jednopiętrowego domu otworzyły się, a na progu stała starsza para, która zapewne była dziadkiem i babcią dziewczyny. Przełknąłem ślinę spanikowany i szybko zająłem się wyjmowaniem toreb z bagażnika, aby zająć czymś ręce i możliwie jak najdalej odsunąć moment przywitania się z rodziną Caroline.
- Podejdź tu, kochaniutki! - zagruchała starsza pani, przywołując mnie ruchem dłoni. Uśmiechnąłem się krzywo, zaciskając dłonie na ramiączkach toreb. Próbowałem zmyć z twarzy przymuszony grymas i zastąpić go bardziej naturalnym, jednak na mało się to zdało.
- To mój przyjaciel. - zaczęła blondynka.
- Dzień dobry, jestem Harry. - odezwałem się wreszcie, gdy podszedłem wystarczająco blisko. Wyciągnąłem do nich prawą dłoń, modląc się w duchu, żebym nie wyszedł na jakiegoś dupka.
- Oh, mów na nas 'babcia' i 'dziadek', dobrze? Jakoś się tak przyjęło w naszej rodzinie.. - uśmiechnęła się ciepło, ściskając mnie lekko. Dziadek dziewczyny ścisnął porządnie moją dłoń. Wydali mi się przyjaźni.
Odetchnąłem z ulgą, gdy wszyscy skierowaliśmy się do środka. Caroline posłała mi uspokajający uśmiech, odbierając ode mnie jedną z toreb.
✷ ✶ ✵
Wszystko szło jak najlepiej do momentu, gdy zasiedliśmy przy stole, a babcia dziewczyny chciała dowiedzieć się coś o mojej rodzinie.
- Mamo.. to jest Harry Styles - odchrząknęła ciocia. To oczywiste, że wiedzieli kim jestem. Przełknąłem ślinę wpatrując się w ich twarze.
- Oh.. oh.. - zakłopotała się kobieta - cóż za niefortunne.. - spuściła wzrok, nie wiedząc co powiedzieć.
- Bardzo zawsze lubiłem Twoją mamę - ciszę przerwał dziadek blondynki. Odwzajemniłem jego ciepły uśmiech. To było to, co chciałem usłyszeć.
✷ ✶ ✵
Po posiłku wybraliśmy się z Caroline na spacer, żeby pooglądać trochę miasto. Zaciągnąłem dziewczynę na stadion the Reds'ów*, szczegółowo mu się przyglądając. Kto wie? Może będę w stanie spełnić swoje marzenia i zagrać w jednym z tak wielkich klubów jak Liverpool?
W zamian za to dziewczyna uparła się wybrać, co będziemy robić wieczorem. Nic mi wcześniej nie mówiąc, zabrała nas do jakiegoś klubu, powiadamiając, gdzie właściwie jesteśmy, dopiero w środku.
- Żartujesz! - krzyknąłem zszokowany. - Czy to jest właśnie ten klub, gdzie po raz pierwszy występowali Beatlesi?!
- Tak, w samej rzeczy. Jesteśmy w The Cavern.
- Ja Cię kręcę.. ale odjazd - Caroline spojrzała na mnie pobłażliwie, zapewne rozbawiona moim doborem słów. Wzruszyłem ramionami, śmiejąc się.
✷ ✶ ✵
Wyszliśmy dosyć wcześnie, żeby nie wrócić nie wiadomo o której do domu dziadków. W końcu byliśmy u nich w gościnie i nie chcieliśmy zachowywać się niegrzecznie.
Szczerze mówiąc bardzo ich polubiłem, a wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Oni byli dla mnie mili, poza tym babcia dziewczyny upiekła cudownego kurczaka. No tak, przez żołądek do serca.
Tuż przed snem pożegnałem się ze wszystkimi, życząc im dobrej nocy i skierowałem się do oddzielnego pokoju gościnnego.
✷ ✶ ✵
Rano musieliśmy już wyjeżdżać i szczerze zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu. Liverpool był pięknym miastem - nie tak zatłoczonym jak Londyn.
Pożegnaliśmy się ze starszą parą, otrzymując od nich wielkie zapasy jedzenia, jakbyśmy mieli już nic innego nie jeść przez zimę. Caroline westchnęła zirytowana, pomagając mi upchać słoiki i miski w bagażniku, w ten sposób aby się nic nie zbiło. Roześmiałem się w reakcji na jej zdenerwowanie, za co zostałem uderzony po ramieniu.
* Caroline's pov *
Praktycznie w momencie gdy samochód cioci wjeżdżał na podjazd naszego domu, zadzwonił mój telefon.
- Tak, Jannet?
- Caroline, cześć, wesołych świąt! - kobieta zaćwierkała do telefonu. Odpowiedziałam jej tym samym. - Wiem, że masz teraz wolne.. Chciałam się spytać, czy masz jutro czas? Albo i pojutrze? Fajnie by było, gdybyś zabrała Eric'a również na noc, jeżeli możesz.. Oczywiście płacę podwójnie.
- Tak, nie ma sprawy! - uśmiechnęłam się sama do siebie. Małymi kroczkami zarabiałam pieniądze i podobało mi się to, że staje się bardziej samodzielna.
✷ ✶ ✵
W ciągu tych dwóch dni odwiedziliśmy z małym pracującego Harry'ego chyba z pięć razy. Nie odmawiałam Eric'owi, w końcu co innego mogliśmy robić całymi dniami?
Oczywiście wpadłam na kilka pomysłów. Jednym z nich było wyjście na lodowisko. Mimo tego, że wiedziałam jak Haz nienawidzi tam chodzić, również go zaangażowałam, zmyślając coś na temat tego, że boję się, że sama sobie nie poradzę. Ha, dobre.
Gdy znaleźliśmy się na lodzie, tak naprawdę musiałam zajmować się obojgiem z nich, bo Styles co chwila dostawał ataku paniki i łapał się barierki. Interesujące jak na osobę, która kiedyś przede mną deklarowała, że chętnie skończyłaby z bungee.
Koniec końców przełamał się, a ja mogłam obserwować jak prowadzi Eric'a między nogami, asekurując go. Uśmiechałam się szeroko. Byłam szczęśliwa.
✷ ✶ ✵
Tak mijały nam po kolei dni. Poza szkołą mieliśmy tak wiele czasu, że całkowicie zapomnieliśmy o zadaniach domowych, w tym o naszym projekcie z angielskiego. Obiecaliśmy sobie jednak, że zajmiemy się tym tuż po Sylwestrze.
- To przyjadę po Ciebie jutro o 20, dobrze? - zapytał Harry, żegnając się.
- Jasne. - uśmiechnęłam się ciepło, podekscytowana imprezą.
Jedynym moim zmartwieniem okazały się sporadyczne bóle brzucha, ale wzięłam tabletki przeciwbólowe i miałam nadzieję, że przejdzie mi to do następnego dnia.
* Harry's pov *
Po raz ostatni poprawiłem fryzurę w lusterku samochodu i zamknąłem go pilotem. Podbiegłem do drzwi dziewczyny, wiedząc, że jestem odrobinę spóźniony. Zdążyłem lekko zmarznąć w mojej cienkiej skórzanej kurtce do momentu, kiedy mi otworzyła.
Otworzyłem usta oniemiały.
*the Reds - potoczna nazwa klubu Liverpool FC
☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★
No iii dodaję :) Jakby ktoś był zainteresowany, to możecie popytać, jak mi poszły gimnazjalne xD Tymczasem.. do następnego!
Kocham was x