Przebiegłem wzrokiem po ludziach jeszcze raz, stając na palcach.
Tym razem udało mi się. Nie zauważyłem jej wcześniej, bo stała przy grupce wyższych od siebie chłopaków. Na przodzie stał Liam, będąc zapewne tym, z którym naprawdę chciała porozmawiać. Reszta dryblasów otoczyła ich, przysłuchując się, gapiąc na Caroline, lub Bóg wie co jeszcze sobie myśląc. Skrzywiłem się do swoich myśli i szybko podszedłem do nich, zwinnie obracając dziewczynę twarzą do mnie. Widząc mnie, wytrzeszczyła oczy i uśmiechnęła szeroko. Zignorowała swoich dotychczasowych towarzyszy, dzięki czemu na mojej twarzy pojawił się zuchwały uśmiech.
Blondynka pisnęła radośnie i rzuciła mi się na szyję. Przycisnąłem ją do swojego torsu i okręciłem wokół naszej osi.
- Tak się cieszę, Harry! Byłeś niesamowity! - mówiła, wręcz skacząc z podekscytowania. Uśmiechnąłem się szeroko, skupiając całą swoją uwagę na tej małej osóbce. Biło od niej tyle pozytywności, że zarażała nią wszystkich wkoło. - Ten pierwszy gol był.. - zaciągnęła się powietrzem i wytrzeszczyła oczy. Pokręciła głową, nie wiedząc co powiedzieć. Machnęła rękoma, próbując jakoś to przedstawić, ale i tym razem raczej jej się nie udało. Zaśmiałem się i jeszcze raz przytuliłem dziewczynę, zaciągając się zapachem jej włosów.
- Dzięki. - powiedziałem cicho. Caroline odsunęła się lekko i spojrzała prosto w moje oczy.
- A co z.. no wiesz.. - odruchowo zaczęła miętolić skrawek mojej koszulki.
Odchrząknąłem, wypinając pierś. Dziewczyna zachichotała, nie odrywając wzroku z mojej twarzy.
- Byli pod wrażeniem. Powiedzieli, że na pewno przyjdą na jeszcze parę meczów i wezmą również pod uwagę, czy dojdziemy z naszą drużyną do finałów. Wspomnieli coś o… - spojrzałem się na dziewczynę, która aż wstrzymała oddech. Parsknąłem śmiechem.
- No mów, debilu! - trzepnęła mnie po ramieniu.
- O stypendium! - krzyknąłem, zwracając na siebie uwagę zdecydowanie za wielu osób.
- O mój Boże! - pisnęła, zakrywając usta dłońmi. - To cudownie! - podskoczyła jeszcze raz, powodując u mnie salwę śmiechu. - Trzeba to jakoś uczcić!
- Mhm. - pokiwałem zgodnie głową. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. - Jest jeszcze jedna sprawa. - przygryzłem wargę. Odruchowo rozejrzałem się po ludziach. Wróciłem wzrokiem na blondynkę. Podniosła jedną brew, przyglądając mi się uważnie. Uśmiechnąłem się nerwowo, przeczesując po raz kolejny włosy palcami. Nagle w jej oczach pojawił się pewien błysk.
- Ty… - wymierzyła palcem w moją klatkę. - Poznałeś kogoś, prawda? - uśmiechnęła się podstępnie. Lekko zawstydzony pokiwałem głową. Caroline znów nie mogła powstrzymać szczęśliwego pisku i od razu szybko zaczęła zadawać mi mnóstwo pytań - Kto to? Znam ją? Jest w naszej szkole? A może to on? - puściła mi oczko, na co burknąłem jej, żeby się zamknęła. Niewzruszona kontynuowała - Jest w naszym wieku? Jak wygląda? Proooooooszę, muszę ją poznać! - uciszyłem ją gestem ręki i wziąłem pod pachę, siłą ciągnąc w kierunku mojego samochodu.
- Powiem Ci wszystko w domu, okej? A teraz zamknij się. - zaryłem jej usta dłonią i mimo jej protestów, przepychałem nas nieustająco ku wyjściu.
W pewnym momencie drogę zatorował nam Liam, który uśmiechnął się do mnie nerwowo, po czym szybko przeniósł wzrok na Caroline. Niechętnie odkryłem jej usta. Gdy to zrobiłem posłała mi groźne spojrzenie i z powrotem odwróciła się do Liam'a.
- Zastanawiałem się.. - podrapał się po karku - Mogłabyś mi dać swój numer telefonu?
Co?
Zszokowany wbiłem wzrok w Liam'a, ale on zdawał się nie zwracać na mnie uwagi. Puściłem blondynkę spod mojego ramienia, dając jej więcej swobody ruchu. Pokiwała powoli głową i wyjęła z mojej kurtki długopis. Swoją drogą nie miałem pojęcia, skąd się tam znalazł. Szlag by to trafił.
Podniosłem zaciekawiony brew, gdy dziewczyna zapisywała swój numer na ręku mojego, ukhm, przyjaciela. Oh, nie miał kartki, co za szkoda.
Tak właściwie czemu nie mógł spytać się mnie o jej numer? No tak, tak dżentelmeni nie postępują. A podejrzewam, że miał zamiar utrzymać swoją idealną postawę przed Caroline. Co on kombinuje?
Nagle ktoś szturchnął mnie w ramię. Wróciłem myślami do rzeczywistości i ujrzałem przed sobą Car, która wskazywała na parking.
- Idziemy?
- Mhm. - mruknąłem i ponownie przycisnąłem ją do swojego boku.
Nastawiłem czajnik z wodą, podczas gdy Caroline zakopała się pod toną koców na mojej kanapie. Wyciągnąłem z szafki herbatę i po chwili zmierzałem w jej stronę z dwoma kubkami w ręku. Postawiłem je na ławie i sam odchyliłem dla siebie pled, ogrzewając się po zimnym prysznicu. Dziewczyna zachichotała na mój widok, bo zapewne wyglądałem jak zmoczony pies. Wystawiłem w jej stronę język i już chciałem sięgnąć po pilota, by uruchomić telewizor z filmem, który wybrała, gdy złapała mnie za rękę i spojrzała się na mnie znacząco. Oh, omal zapomniałem.
- Ma na imię Emily. - wymamrotałem i widząc jej zaciekawione spojrzenie, byłem zmuszony kontynuować. - Chodzi z nami na francuski. Pamiętasz?
- Oh. - zmarszczyła brwi. - To ta niska szatynka?
Pokiwałem głową.
- Ładna jest. - powiedzieliśmy jednocześnie, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- No i?
- No.. - podrapałem się po karku. - Zaprosiłem ją na randkę.
Caroline otworzyła buzię zdziwiona.
- Kiedy?
- Jutro.
- Ojej, mało czasu.
- No wiem.
- Masz jakiś pomysł?
- Pewnie pójdziemy do restauracji.
- Do tej samej, gdzie zabierasz każdą.
- No pewnie tak.
Zachichotałem na naszą szybką wymianę zdań. Blondynka pokręciła rozbawiona głową.
- Okej. - wzruszyła ramionami.
- Denerwuję się. - wypaliłem.
- Ty? Harry Styles? Denerwujesz się? - przybliżyła się do mnie i szturchnęła mnie łokciem.
- Tak jakby. - mruknąłem. - To pierwszy raz, kiedy z kimś się umawiam od czasu, gdy.. gdy się z Tobą zaprzyjaźniłem. - spojrzałem kontrolnie na Caroline, która uważnie mi się przyglądała. - Tym razem nie będzie wyglądać to tak samo.
- Mam nadzieję. - westchnęła, podając mi napój, który zdążył już ostygnąć. - Pomogę Ci się przygotować, co Ty na to? - posłała mi swój ciepły uśmiech i przystawiła kubek do ust.
- Dzięki, Car. - przytuliłem ją do siebie i wreszcie włączyłem telewizor.
- Harry?
- No co? - mruknąłem.
- Znowu nie dosłodziłeś mi herbaty. - fuknęła.
- To dla Twojego dobra. Za dużo słodzisz, to nie zdrowo. - poczochrałem ją po włosach. Westchnęła przeciągle i wróciła do oglądania filmu.
Gdy film się skończył, było już dosyć późno. Wyjrzałem za okna. Ciemność.
- Pamiętasz, jak mówiłaś, że musimy uczcić mój sukces? - poruszyłem zabawnie brwiami. - Chodźmy na miasto.
Caroline zmarszczyła czoło, zastanawiając się.
- Miałam bardziej na myśli to, że może wyjdziesz na piwo z chłopakami. Liam mówił, że idą całą drużyną. Nie jestem pewna czy klub to dobry pomysł. - zagryzła wargę. - Pamiętasz, że masz jutro randkę? Lepiej, żebyś był wyspany i wyglądał.. ukhm.. świeżo.
Westchnąłem, siadając po turecku.
- Zapewne masz rację. Ale nie chcę iść nigdzie z chłopakami. - jęknąłem.
- Zostaniesz w domu?
- Zostanę. - pokiwałem głową. Lepiej jeżeli porządnie się wyśpię i może lepiej zaplanuję wyjście z Emilią.
Caroline uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Będę się już zbierać. - wstała i podniosła swoją torbę z podłogi. - O której się jutro widzimy?
- Piętnasta?
- Jasne.
- Poczekaj, odwiozę Cię.
Dzwonek do drzwi przebił się gwałtownie przez mój sen. Zdezorientowany poruszyłem niesprawnie kończynami i spadłem z łóżka na twardą podłogę. Jęknąłem z bólu, łapiąc się za głowę. Jakim sposobem udało mi się spaść z tak wielkiego łóżka? Cóż, od dawna nie spałem za dobrze i nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca.
Skrzywiłem się ponownie, gdy dźwięk dobijania się do drzwi rozniósł się po całej willi. Z trudem podniosłem się na łokciach i po chwili stałem w miarę wyprostowany przed witryną drzwi w moim pokoju. Nie mając czasu się ubrać, zwlekłem się ze schodów, krzycząc z daleka, że już 'nadchodzę'.
Szybkim pociągnięciem otworzyłem drzwi i ujrzałem przed sobą zarumienioną twarz blondynki. Na zewnątrz było okropnie zimno i okropnie wiało, więc pospiesznie pociągnąłem ją za ramię i zatrzasnąłem drzwi.
- Car? - przekrzywiłem głowę. Tymczasem dziewczyna zdejmowała już płaszcz i szalik. Kątem oka zerknąłem na zegar w salonie. Czternasta.
Przełknąłem głośno ślinę. Długo spałem. Co prawda, to nie nowość, ale ostatnio zdarza mi się coraz częściej.
Co mnie jednak bardziej zastanawiało, to czemu Caroline przyszła godzinę wcześniej?
- Wiem, trochę Cię zaskoczyłam. - zachichotała, gdy stanęła naprzeciwko mnie. - Ale znam Cię za dobrze, Harry. Wiedziałam, że będziesz jeszcze spać. - zlustrowała mnie wzrokiem od stóp do głów. - Zarezerwowałam Ci godzinę więcej na ogarnięcie się i zjedzenie śniadania. - uśmiechnęła się. Kurczę, bystre.
Pokiwałem rozbawiony głową.
- Jesteś najlepsza. - przyciągnąłem ją do torsu i przytuliłem mocno. - Dzięki, że mi pomagasz.
- Mhm. - mruknęła i odsunęła się znacznie. - Może idź się najpierw ubrać, co? - podniosła jedną brew.
- Nie udawaj, że Ci się to nie podoba. - zachichotałem i gdy zobaczyłem srogą minę dziewczyny, popędziłem na górę coś.. przyodziać.
- Tu masz dokładniejszy plan randki. - Caroline wcisnęła mi przed nos malutką karteczkę z drobnym pismem, w momencie gdy przysiadłem na krześle naprzeciwko biurka i próbowałem zawiązać krawat. Widząc moją zbolałą minę, trzepnęła mnie po dłoniach i sama zajęła się tym kłopotem. Zajęło jej to kilka sekund, za co naprawdę byłem w stanie ją podziwiać.
Zmarszczyłem brwi, biorąc do ręki świstek papieru.
- Po co mi to? - bąknąłem.
- Uwierz, może się przydać. - mruknęła dziewczyna strzepując z mojego garnituru pyłek. - Nawet nie wiesz, jak dziewczynę może wkurzyć chłopak, który.. - przerwałem jej szybko:
- Tak, tak, wiem. Od godziny prawisz mi takie kazania. Coś wiele rzeczy denerwuje płeć piękną. - skrzywiłem się, powodując u niej śmiech.
- Ta, możliwe. - zaczęła skubać skórki przy paznokciach. Zmarszczyłem brwi.
- Coś nie tak?
Dziewczyna zmieszała się, potrząsnęła głową i uśmiechnęła się lekko.. wymuszenie.
- Nie.. - zagryzła wargę. - Masz kwiaty? - umiejętnie zmieniła temat.
Złapałem się za głowę.
- Kompletnie zapomniałem. - skrzywiłem się. Caroline westchnęła głośno i poklepała mnie po ramieniu.
- Nie martw się. Skoczę po jakieś, w końcu się na tym znam. A ty kończ się przygotowywać. - praktycznie wybiegła z pokoju.
- Jesteś aniołem! - zdążyłem za nią zawołać.
- Wiem! - krzyknęła i po chwili trzasnęła drzwiami na dole.
* Caroline's pov *
Zziajana wpadłam do domu Harry'ego i zastałam go zniecierpliwionego przed lustrem w przedpokoju. Nerwowo poprawiał włosy, omiatając wzrokiem swoją całą posturę. Uroczo się denerwował.
Moim ciężkim oddechem zwróciłam na siebie jego uwagę. Wcisnęłam mu w ręce klasyczne czerwone róże, życząc powodzenia. Zdawałam sobie sprawę, że lekko się spóźniłam i Harry musiał się spieszyć. Uśmiechnął się do mnie ciepło i pocałował przelotnie w policzek, dziękując.
Po chwili wypadł przed drzwi, biegnąc do samochodu i prędko odjeżdżając z posesji. Stanęłam w progu drzwi i nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Harry nie zabrał ze sobą kluczy, zostawiając mnie samą w otwartym domu. Co oznaczało tylko jedno: musiałam na niego poczekać, aż wróci z randki.
Zmęczona opadłam na kanapę, rozciągając się na jej całej długości. Dzisiaj rano pomagałam cioci w ogródku z przygotowywaniem krzewów na zimę. Tuż po tym już biegłam do Styles'a. Popołudnie również było pełne pracy, bo sam Harry nie potrafił nic załatwić, co z resztą było do przewidzenia.
Musiałam przyznać, że byłam wyczerpana. Zdawało się również, że trochę jednak poczekam na chłopaka. Zgarnęłam więc pled z oparcia sofy, opatuliłam się nim i odpłynęłam, ciesząc się, że wreszcie mogę wypocząć.
* Harry's pov *
Dziewczyna mocno popchnęła mnie na ścianę i szybko wpiła się w moje usta, gniotąc materiał mojej koszuli w rękach. Jęknąłem gardłowo i odruchowo złapałem Emilię za pośladki, co lekko ją zaskoczyło. Nie przerwała jednak swojej czynności i przygryzła mocno moją wargę.
Jedną ręką miotałem po swoich tylnych kieszeniach, szukając klucza. Nic tam nie było.
Oderwałem się na chwilę od szatynki, która jęknęła zrezygnowana, próbując znów mnie pocałować. Zmarszczyłem brwi i popchnąłem witrynę moich drzwi wejściowych. Były otwarte. Widocznie zapomniałem ich zamknąć.
Nie czekając ani chwili dłużej, gwałtownie przyciągnąłem do siebie dziewczynę i wprowadziłem nas do środka, zatrzaskując drzwi. Ponownie przycisnąłem usta do jej warg.
* Caroline's pov*
Z błogiego snu obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Zerknęłam na zewnątrz. Było już późno, to musiał być Harry.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i już chciałam się z nim przywitać, gdy nagle przed moimi oczami… pojawili się oni razem. Prawie zachłysnęłam się powietrzem, gdy zobaczyłam jak chłopak obchodzi się z Emilią. Gwałtownie złapał ją za pupę i podniósł. Dziewczyna oplotła nogi wokół jego bioder i chyba mieli zamiar kierować się do sypialni, gdy..
Wreszcie zwrócili na mnie uwagę. Oddychałam dosyć nerwowo, więc musieli wyczuć, że coś jest nie tak.
Szatynka oderwała się od Harry'ego i odskoczyła zaskoczona. Chłopak wydawał się być równie zszokowany. Tak trudno było przewidzieć, że będę musiała tu na niego czekać, skoro nie zamknął drzwi?
Wstałam spokojnie i podeszłam do tej dwójki, mierząc ich wzrokiem. Już na kilka metrów czuć było od nich alkoholem. Od obojga z nich. Harry zmarszczył brwi, rzucając mi.. wściekłe spojrzenie?
Otworzyłam usta zdziwiona. Postanowiłam na razie przenieść swoją uwagę na Emilię. Takiego zachowania na pewno bym się po niej nie spodziewała. Cicha myszka w klasie, a tu proszę..
Jednak musiałam coś zrobić z tą sytuacją.
- Myślę, że powinnaś wyjść. - wymamrotałam, a ona ku mojemu zaskoczeniu pokiwała ochoczo głową, od razu kierując się do drzwi. Nie zdążyłam nawet zaproponować jej, że zadzwonię po taksówkę.
Drzwi zamknęły się za nią cicho. Odwróciłam się przodem do Harry'ego i zmierzyłam z jego wściekłym wzrokiem.
- Co to miało być? - wysyczał i byłam prawie zdolna wyobrazić sobie, że z jego ust kipi piana. Co się dzieje?
- Harry. - załamał mi się głos. - Chciałabym Ciebie zapytać o to samo.
Brunet zacisnął pięści i po części zignorował moje pytanie.
- Co Ty tu w ogóle robisz?! - wrzasnął. - Specjalnie to zrobiłaś, prawda? Nie chciałaś, żeby mi się udało od początku!
- Co udało, Harry? - odpowiedziałam z bólem słyszalnym w moim głosie. Wyrzucił ręce w powietrze.
- Ta cała.. randka! Kompletna bzdura. - splunął. - Zazdrosna jesteś. - zacisnął powieki w gniewie.
- C-co? - łzy wypłynęły z moich oczu, choć tak bardzo chciałam je powstrzymać. - Dlatego pomagałabym Ci cały dzień? Cieszyłam się Harry, naprawdę. Nie okłamałabym Cię przecież. - skrzywiłam się. - Mówiłeś, że tym razem będzie inaczej! - wymierzyłam w niego palcem. - Powiedziałeś, że się zmienisz! - krzyknęłam tak głośno, że nie zdziwiłabym się, gdybym obudziła jego sąsiadów. Popchnęłam chłopaka, odsuwając od siebie.
Dopiero wtedy podniósł głowę i spojrzał na mnie. Momentalnie zachłysnął się powietrzem i zmienił wyraz twarzy. Zbliżył się i chciał dotknąć mojej twarzy, ale ponownie go odepchnęłam.
- Pła-płaczesz? - zająknął się, jakby poczuł się wreszcie winny. - Nie chciałem Car, ja.. - wychrypiał i znowu się przybliżył. Tym razem ja postawiłam kilka kroków w tył i zniesmaczona pokręciłam głową.
- Jak mogłeś? To była pierwsza randka, a Ty już chciałeś zaciągnąć ją do łóżka. - skrzywiłam się i poczułam, że coraz więcej łez spływa po moich policzkach.
* Harry's pov *
Widok zapłakanej Caroline powoli łamał mi serce. Obiecałem sobie, że nigdy do tego nie dopuszczę, a tymczasem..
Alkohol dawał się we znaki, ponieważ myśli w mojej głowie plątały się i nie potrafiłem ułożyć odpowiednie poprawnego zdania.
- Ona też tego chciała. - rzuciłem, łapiąc się tego argumentu jak ostatniej deski ratunku.
- To nie ma znaczenia! - wrzasnęła. - Oboje byliście pijani! Tak się nie robi! Skąd wiesz, czy postąpiłaby tak samo, gdyby była trzeźwa? - posłała mi zbolałe spojrzenie i od razu poczułem, jakim dupkiem jestem.
Mimo tego, że wiedziałem, że nie powinienem tego mówić, zrobiłem to:
- Ona przynajmniej nie jest dziewicą! Myślisz, że ją to w ogóle obchodziło, czy się ze mną prześpi czy nie? - ponownie machnąłem ręką, przez przypadek strącając lampę ze stolika. Rozbiła się o podłogę, a Caroline chyba nie mogła wyglądać jeszcze tragiczniej. - To tylko seks, do kurwy nędzy! - kontynuowałem. - Ludzie pieprzą się codziennie, ale Ty tego nie chcesz zaakceptować! - splunąłem na podłogę. - Przyjmij to wreszcie do świadomości. - dokończyłem wyczerpany, mierząc w nią palcem i po raz pierwszy udało mi się dotknąć jej ramienia. Stała nieruchomo i po chwili wbiła we mnie swój zmęczony wzrok. Jej policzki były całe mokre i miała spuchnięte oczy. Pomyślałem, że chciałbym przytulić ją do siebie i wytrzeć łzy, a później trzymać w objęciach tak długo, póki nie uspokoi swojego drżącego oddechu, ale nie zrobiłem tego.
Caroline wypuściła urywany oddech i pociągnęła nosem. Objęła się ramionami i szturchnęła mnie ramieniem, wybiegając z salonu.
Pociągnąłem za loki, chwiejąc się. Zacisnąłem oczy i ignorując narastający ból w głowie, skierowałem się do przedpokoju.
- Car! - zawołałem, ale ona już stała na zewnątrz. Po raz ostatni się do mnie odwróciła, dobijając moje zgruchotane emocje i wybiegła. - Car, przepraszam! - wrzasnąłem, łapiąc za futrynę drzwi. Byłem pewny, że to usłyszała. Ale nie odwróciła się. Wyminęła przystanek autobusowy i biegła dalej. To okropne, jak bardzo chciała ode mnie uciec.
Osunąłem się na ziemię, przyciągając nogi do klatki piersiowej. Schowałem głowę między kolanami, próbując uspokoić porwany oddech.
☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★Wiem, że powiedziałam, że dodam rozdział wczoraj :( Jednak gdy był już prawie gotowy, niespodziewanie zniknął mi internet! Na szczęście udało mi się jakoś obejść tą niedogodność, no i proszę :) Jak się podoba?☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★