sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 53

Zszokowany, nie zdążyłem się poruszyć do momentu, kiedy oderwała się ode mnie i krzycząc "Dziękuję za podwózkę", zniknęła za witryną drzwi.
Automatycznie wsiadłem do samochodu i odjechałem z podjazdu. Podniosłem dłoń do ust, pocierając je palcami i nie do końca rozumiejąc co się właśnie wydarzyło. Dlaczego zachowałem się tak sugestywnie? Dlaczego pozwoliłem na coś takiego? Zmarszczyłem brwi.
To, co mnie najbardziej przerażało, to to, że wracałem do punktu wyjścia. Tak jakby stary Harry powracał.
Odruchowo wybrałem numer do Caroline. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cześć, Haz! - w tle słychać było rumor rozmów, na co zmarszczyłem brwi. Przecież miała iść do Niall'a. - Zaprosiłeś Debby na randkę? Proszę powiedz, że tak. - zachichotała.
- Tak. - wymamrotałem w odpowiedzi - To było trochę dziwne, Car. Chciałbym o tym porozmawiać. - musiałem trzymać się kurczowo mojej normalnej strony, którą udało mi się odzyskać. Zwłaszcza teraz, gdy zaczęła mi się przelewać przez palce.
- No pewnie, że o tym pogadamy. Jutro, co nie? - odpowiedziała trochę zbyt głośno, przez co skrzywiłem się.
- Zależało mi na jak najszybszej… um.. rozmowie. Gdzie Ty w ogóle jesteś? - zatrzymałem się przy krawężniku na jednej z ulic, bo miałem wrażenie, jakbym za chwilę miał się zawracać i odbierać skądś przyjaciółkę.
- Jestem z Niall'em. W barze.
- Co? Nie mieliście iść do niego? - prawie z siebie wyplułem. Mogłem przysiąc, że w tym momencie przewróciła oczami.
- Jeju, Harry… Dawno się nie widzieliśmy i oboje mieliśmy ochotę miło spędzić czas.
- A co z Angie?
- No została w domu. - wymamrotała już nieco ciszej.
- Zostawiliście ją sobie?
- Daj spokój, Niall'owi też było potrzebne trochę się rozerwać! Nie był nigdzie od jakiegoś.. miesiąca czy dwóch.. - blondynka mówiła coraz mniej wyraźnie.
- Nie mów mi, że jesteś pijana. - syknąłem. To nie był odpowiedni czas. Wszystko mieszało mi się w głowie.
- Dasz mi wreszcie spokój? - pisnęła naburmuszona, na co tym razem ja przewróciłem oczami.
- Który bar? - rzuciłem krótko.
- Co?
- Jak nazywa się ten bar, w którym jesteście? - westchnąłem.
- Ale ja nie chcę jeszcze wychodzić.. - w tym momencie brzmiała jak obrażona dziesięciolatka.
- Po prostu podaj nazwę, Car.
- Lost Angel - tyle zdążyłem zrozumieć, nim straciliśmy łączność. Momentalnie przyspieszyłem. Poczułem jak moje serce bije coraz szybciej i mogłem przysiąc, że czuję jak krew gotuje się w moich żyłach. To wszystko brzmiało zbyt dziwnie i nawet nie chciałem myśleć o tym, że coś może być nie tak. Nie tak z Caroline.
Na moje szczęście doskonale orientowałem się, gdzie jest ten pub. Nie minęło dwadzieścia minut, a już wysiadałem z auta, mocno zatrzaskując jego drzwi. Przebiegłem przez ulicę i minąłem dwie przecznice, gdyż nigdzie bliżej nie mogłem znaleźć miejsca do zaparkowania.
Popchnąłem mocno drzwi do zadymionego baru. Rozejrzałem się szybko i na szczęście nie musiałem zbytnio wytężać wzroku. Znałem za dobrze te dwie blond czupryny. Co bardziej mnie zdziwiło to to, że mieli towarzystwo. Które z resztą wyglądało na starszych od nas. Przełknąłem ślinę i przepchnąłem się między ludźmi, żeby w końcu dotrzeć do stolika, przy którym siedzieli.
- Harry! - Caroline rozpromieniła się, uśmiechając się do mnie szeroko. I prawdopodobnie uległbym temu uśmiechowi, gdyby nie ręka jakiegoś typka znajdująca się na jej talii. Nie powiedziałbym, żeby ci faceci wyglądali ośmielająco, byli raczej zwykłymi studentami, o czym mogłem dowiedzieć się już po chwili.
- Oh cześć, stary! Poznaj kolegów mojego brata! - wyszczerzył się do mnie Irlandczyk. Wypuściłem głośno powietrze, wreszcie się odzywając.
- Caroline, wychodzimy.
Blondynka zmarszczyła brwi.
- Co? Ale ja nie chcę!
Wiedząc, że w taki sposób nic nie zdziałam, zwróciłem się do jej nowego kolegi.
- Możesz trzymać łapy przy sobie? - warknąłem. Chłopak zdziwiony odsunął się lekko od dziewczyny, jednak nie wystarczająco, by mnie to satysfakcjonowało, bo nadal dotykali się ramionami.
W tamtym momencie coś mnie poniosło i zupełnie nie wiem, czemu to zrobiłem, ale chwyciłem za jego kołnierz i podniosłem z miejsca, mówiąc przez zaciśnięte zęby:
- Mówiłem, że masz się odwalić. - po czym odepchnąłem go na tyle, by potknął się i przewrócił szklankę jakiegoś typka przy sąsiednim stole.
Caroline wstała zszokowana moimi czynami i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Haz, co Ty robisz?
- Zabieram Cię stąd. - syknąłem, gwałtownie przyciągając ją do mojego boku za nadgarstek. Jęknęła z bólu, który niechcący jej sprawiłem, co odrobinę przywróciło mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na jej twarz z góry, niestety nie mogłem z niej nic wyczytać, była zbyt wstawiona.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka. - ponownie odezwał się. Zanim blondynka zdążyła odpowiedzieć, sam się wciąłem:
- To teraz już wiesz i oboje dobrze wiemy, że lepiej będzie jeżeli będziesz się od niej trzymał z daleka. - zanim wyciągnąłem Caroline z tego dusznego pubu, zdążyłem napotkać zdezorientowane spojrzenie Niall'a.
- Czemu to powiedziałeś? - blondynka krzyknęła, gdy znaleźliśmy się na zewnątrz.
- Bo to zupełnie do Ciebie niepodobne, żeby upijać się w środku tygodnia w jakiś barze z nieznajomymi! - pociągnąłem ją do samochodu.
- To koledzy Niall'a, więc są znajomi. - wymamrotała, spuszczając wzrok.
- Mhm, widzę.
- Nie musiałeś tak na niego krzyczeć i mówić kłamstwa.
- Inaczej byś stamtąd nie wyszła. - Caroline nagle zatrzymała się na środku chodnika, uśmiechając się chytrze.
- Co? - podniosłem jedną brew, również lekko rozbawiony.
- A może byłeś zazdrosny? - przygryzła wargę i zbliżyła się do mnie, ujmując moje policzki w swoje dłonie.
W innych okolicznościach prawdopodobnie zachowałbym się zupełnie inaczej, ale świadomość tego, że Caroline nie była trzeźwa cały czas zajmowała mój umysł.
Dlatego spłonąłem jedynie lekkim rumieńcem i zaśmiałem się.
- Wiesz, widać, że jesteś bardzo wstawiona. - objąłem ją asekuracyjnie w talii. A może po prostu, bo tego chciałem?
Blondynka ponownie zachichotała, wtulając się w mój bok i tym samym sprawiając, że poczułem ciepło w klatce piersiowej. Ponownie pobudziła we mnie moją delikatniejszą część i wybudziła z dzisiejszego letargu. Tego właśnie potrzebowałem, odjeżdżając z podjazdu Debby.
- Przepraszam Haz, że tak często jestem powodem Twoich zmartwień.
Ciemne myśli ponownie wypełniły mój umysł. Miałem okropne szczęście, że chodziło o taką błahostkę. Wiedziałem, że następnym razem może nie być tak kolorowo i świadomość tego przytłaczała mnie, jakby ktoś zrzucił ciężki kamień na moje serce.

Przyglądałem się zamyślonej Caroline po tym jak dokładnie opisałem jej sytuację sprzed kilku godzin. Pocierała dolną wargę, intensywnie analizując historię, co w jej obecnym stanie mogło być nie lada wyzwaniem, co sprawiało tylko, że sytuacja wydawała się być jeszcze zabawniejsza.
- Mpfh, Harry, myślę, że… po prostu się tak zachowywałeś i ona to tak odebrała.. to tyle.
Przewróciłem oczami. Odkrycie Ameryki. Mimo to uśmiechnąłem się, dziękując, że mnie wysłuchała.
- Wiesz, trochę się tym zmartwiłem, bo mi naprawdę zależy i chciałem, żeby to zaczęło się… w dobry sposób. Naprawdę dobry.
Twarz Caroline rozświetlił promienny uśmiech.
- Zależy Ci na niej? - pisnęła, dźgając mnie palcem w bok. Skarciłem ją spojrzeniem. Zdawałem sobie sprawę, że była wstawiona, ale ja mówiłem całkiem poważnie.
- Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku. - uśmiechnęła się leniwie, ponownie tuląc się do mojego boku. Westchnąłem, uśmiechając się.
Objąłem dziewczynę jedną ręką w pasie, drugą łapiąc pod zgięcie jej kolan i ostrożnie wstałem, kierując się na górę do mojego pokoju. Delikatnie ułożyłem blondynkę na pościeli. Zaśmiała się, gdy rzuciłem jej moją koszulkę na przebranie. Sięgnąłem po jej telefon, szybko wystukując wiadomość do jej cioci, że nie wróci na noc. W międzyczasie zerkałem znad ekranu telefonu na sylwetkę Caroline, gdy zmieniała ubrania. Została w samej bieliźnie i mojej koszulce. Przygryzłem wargę, tłumiąc myśli, które gwałtownie zbierały się w mojej głowie. Wyglądała zdecydowanie zbyt dobrze, lepiej niż mogłem to sobie wyobrażać, a pomysł tego, że mógłbym się do tego widoku przyzwyczaić, lekko mnie przeraził. Co ja sobie myślałem?
Potrząsnąłem głową.
Sam zrzuciłem z siebie ubrania, dołączając do dziewczyny pod kołdrą. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, jeszcze na chwilę otwierając oczy. Złapałem za jej dłoń i zacząłem bawić się jej palcami. Blondynka przysunęła się bliżej, w ten sposób nasze twarze były bardzo blisko siebie.
- Pomóc Ci przygotować się na jutrzejszą randkę? Czy znowu będziesz na mnie krzyczeć? - zachichotała, obracając dawną sytuację w żart.
Mimo tego, że wyrwała mnie z głębokich rozmyślań, pokiwałem ochoczo głową.
- Przyjadę do Ciebie, jak się skończy i .. - specjalnie ściszyłem głos - poplotkujemy!
Caroline wybuchnęła śmiechem, co tylko mnie usatysfakcjonowało. Jednak widać było, że była bardzo zmęczona.
- Dziękuję, że mnie stąd nie wyrzuciłeś na noc - wymamrotała, zapadając w sen. Delikatnie przyciągnąłem dziewczynę do swojego torsu, układając jej głowę na mojej klatce piersiowej. W ten sposób czułem miłe ciepło, a równomierny oddech dziewczyny uspokajał moje ciało. Przymknąłem oczy, po chwili również odpływając.


Odwożąc blondynkę do domu, przyłapałem się na myśli, że perspektywa spędzenia wieczoru z Debby nie ekscytowała mnie w ten sam sposób. Trochę obawiałem się tego, że coś zwyczajnie spieprzę.
Co ja mówię.. okropnie się denerwowałem.
Dwadzieścia minut później stałem już pod domem dziewczyny, opierając się o drzwi samochodu. Starałem się z powrotem przybrać maskę pewnego siebie amanta, ale nie do końca byłem pewien, czy brunetka byłaby z tego zadowolona..
Moje wątpliwości zostały momentalnie rozwiane, gdy wreszcie wyszła z domu, ukazując się mi w pełnej okazałości. Miała na sobie czarną obcisłą sukienkę, a pod nią pończochy z koronkami, które dało się zauważyć, gdy materiał lekko podwijał się. Debby wreszcie podeszła do mnie, co utrudniały jej wysokie szpilki na platformie. Przyciągnęła mnie lekko za koszulę, całując w policzek na przywitanie. Zrobiła to jednak w tak gwałtowny sposób, że nieco się zachwiałem. Zwłaszcza w momencie, w którym przycisnęła swoje usta w miejscu, gdzie moja szczęka łączy się z szyją, zapewne zostawiając tam widoczny ślad po szmince, która lekko starła się z jej ust. Uśmiechnąłem się, próbując opanować drżące dłonie. Otworzyłem drzwi auta przed dziewczyną i sam podążyłem do swoich. Dzięki temu miałem dwie sekundy na ochłonięcie. Okazało się, że jakoś wystarczyły.
- Gdzie mnie zabierasz? - brunetka odezwała się, odwracając się przodem do mnie, gdy skupiałem swój wzrok na drodze. Mimo tego, doskonale zdawałem sobie sprawę, że w tej pozycji materiał na udach dziewczyny totalnie się podwinął, ukazując naprawdę… ukhm, dużo.
- Do The Five Fields. - odparłem prosto, nie mając ochoty bawić się w jakieś gierki, typu niespodzianki. I tak za chwilę sama się miała o tym przekonać.
Zerknąłem kątem oka na dziewczynę. Uśmiechała się szeroko, widocznie bardzo podekscytowana kolacją. Cóż, restauracja rzeczywiście nie należała do najtańszych…

Wieczór mijał nam w miłej i przyjemnej atmosferze. Poza kilkoma niezręcznymi momentami, gdy dziewczyna przypadkowo ocierała się nogą o wewnętrzną stronę mojego uda, mogłem przyznać, że czułem się komfortowo w jej towarzystwie.
Po dwóch godzinach przyszedł czas na zapłacenie rachunku i powrót do domów. Debby wylewnie dziękowała mi za idealną randkę podczas drogi samochodem, na co odparłem zdawkowo, że to była dla mnie jedynie przyjemność. Gdy stanąłem znów na podjeździe brunetki, szybko otworzyłem przed nią drzwi i odprowadziłem pod sam ganek. Laski lecą na wychowanych dżentelmenów.
Zmarszczyłem brwi. Ta myśl brzmiała w sposób, jakbym ujął ją kilka miesięcy temu.. Tak, to było coś zdecydowanie dla mnie znajomego.
- Może wejdziesz do środka? - brunetka przygryzła wargę, ponownie lustrując moją sylwetkę wzrokiem.
- Wiesz, chyba powinienem zbierać się już do domu.. Późno jest.. - mruknąłem, ku wielkiemu niezadowoleniu Debby. Właściwie mój argument nie miał sensu. Nikt nie czekał na mnie w domu. No dobra. Caroline czekała w swoim i naprawdę nie mogłem doczekać się, aż ją zobaczę.
Dziewczyna jakby wybudziła się z transu i potrząsnęła głową, chichocząc.
- Tylko na chwilę, zaparzę Ci herbatę. No nie daj się prooosić.. - przeciągnęła sylabę i praktycznie pociągnęła mnie za sobą do środka. Ostatecznie pokiwałem głową, uśmiechając się do niej. - Rozgość się. Słodzisz?
- Nie. - odpowiedziałem, siadając na kanapie w salonie. Domek był ślicznie urządzony i w dodatku dosyć duży.
Po kilku minutach Debby dołączyła do mnie, stawiając kubki na ławie przed nami. Uśmiechnęła się szeroko, przerzucając włosy na jedną stronę szyi, eksponując głęboki dekolt. Przełknąłem ślinę, odwracając od niej wzrok. Usłyszałem jak chichocze lekko. Oparła się bokiem o oparcie kanapy, całkowicie zwracając się w moją stronę.
- Jak Ci się podoba w naszej szkole? - wyrzuciłem z siebie szybko, niszcząc atmosferę. Potrzebowałem jakiejś ucieczki od tego intensywnego nastroju. Zaczęło robić mi się gorąco.
Na moje szczęście brunetka odpowiedziała chętnie. Rozmowa znów zaczęła się rozkręcać i ponownie mogłem spokojnie odetchnąć. Debby była miła i zabawna, powoli zacząłem się przy niej dobrze czuć.
W pewnym momencie odrzuciłem głowę do tyłu, wybuchając śmiechem. Iskierki w oczach dziewczyny tańczyły wesoło, jednak był to zupełnie inny sposób.. Coś, czego jeszcze nie widziałem.
Zanim zdążyłem zareagować, wspięła się na moje kolana, siadając z nogami po moich obu stronach. Praktycznie wypięła swój biust w moją twarz, po czym przycisnęła usta do moich. Jęknąłem na tak nagły przebieg wydarzeń zaskoczony. Brunetka widocznie potraktowała to jako zachętę do dalszych działań, bo wpakowała swoją dłoń do moich spodni. Wstrzymałem oddech, gdy objęła swoją dłonią mojego penisa.




xxxxx
bang bang proszę komentujcie :( jeżeli nie będę widzieć, że ktokolwiek to jeszcze czyta, nie będę dodawać rozdziałów..

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 52

Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, prędko zbiegłem na dół i otworzyłem Caroline.
- Twojego taty nie ma, hm? - mruknęła, otrzepując kurtkę ze śniegu.
- Wyjechał wczoraj. - uśmiechnąłem się niemrawo, odbierając od niej okrycie. - Znów.
Blondynka posłała mi ciepły uśmiech, starając się mnie pocieszyć. Nie potrzebowałem tego, wszystko było w porządku. Musiało być.
- To co oglądamy? - klapnęła na kanapę, zbierając z oparcia nasz ulubiony, miękki koc.
- No nie wiem, wybierzmy coś razem. - zgarnąłem z blatu laptopa i podpiąłem pod telewizor, dzięki czemu mogliśmy oglądać film z internetu na dużym ekranie. Caroline westchnęła cicho, przyzwyczajona do takich drogich rozwiązań w moim domu.
Przeglądałem strony, które polecały jakieś filmy i co chwila czytałem dziewczynie tytuł i opis, który mógłby nam przypaść do gustu. W międzyczasie Car nawiązała rozmowę:
- Miło, że sobie o mnie przypomniałeś. - tym razem jednak dało się zauważyć iskierki w jej oczach, widocznie przeszło jej obrażanie się na mnie.
- Myślałem, że to Ty masz mnie dość. - parsknąłem. Blondynka zmarszczyła brwi i oparła się o mój bok, przykrywając nas kocem.
- Czemu?
- Na meczu wcale nie zwracałaś na mnie uwagi, nawet Debby się bardziej ekscytowała. To do Ciebie niepodobne. - na dźwięk imienia dziewczyny Caroline zmieniła wyraz twarzy.
- Rzecz w tym, że chyba się nie zrozumieliśmy, Harry. Tamten gol główką był naprawdę niezły - woah, czyli jednak widziała - Gdy na Ciebie patrzyłam, od razu podbiegłeś do Debby no i nie chciałam Ci przeszkadzać czy coś.. - na koniec mamrotała już niewyraźnie.
- Ty? - podniosłem brew. - Nigdy.
Dziewczyna odwzajemniła mój uśmiech.


* Caroline's pov *


- Hej, Caroline! - w szkole przywitała mnie Debby, ściskając mnie mocno. Przywróciła mi dobry humor. Nie byłam na nią zła, bo wszystko okazało się nieporozumieniem, poza tym dziewczyna nie była niczego świadoma.
- Cześć, jak tam? - wzięłam brunetkę pod ramię, prowadząc na stołówkę. Dzisiaj do szkoły obiecał przyjść Niall, więc chciałam ją z nim poznać.
- Lekcje mnie dobijają. - wypuściła głośno powietrze. Zaśmiałam się, podnosząc tace dla nas obu. Z obiadem w rękach ruszyłam do naszego stolika, prowadząc Debby przez gąszcz licealistów. Widząc z daleka blond czuprynę przyjaciela, uśmiechnęłam się szeroko. Szybko zanim, którekolwiek z nich zdążyło zaprotestować, wyminęłam Styles'a siedzącego naprzeciwko i klapnęłam obok Niall'a, tym samym zmuszając Debby do zajęcia mojego stałego miejsca. Harry przewrócił na mnie oczami, ale w końcu nie mógł być na mnie zły, prawda?
- Jak tam, blondie? - zagaiłam, wcześniej przytulając się do Horan'a. Podniósł brew, zaznaczając:
- Chciałbym Ci przypomnieć, że masz podobny do mnie odcień włosów, blondie.
Wzruszyłam ramionami.
- A tak poza tym to dobrze. Angie ostatnio miała jakiś okres wymiotny, ale.. - urwał, wreszcie skupiając uwagę na nieznanej mu osobie. Tymczasem Debby wytrzeszczyła oczy, zapewne wyłapując to, co zdążył powiedzieć Niall.
- A tak, zapomniałam was sobie przedstawić. - zachichotałam. - To Debby, a to Niall.
- Cześć - chłopak przywitał się ciepło, co było w jego naturze. Brunetka skinęła głową, trochę bardziej ośmielona. - Wracając do tematu.. eee… No, ale jej stopniowo przechodzi. I brzuszek już widać! - żywo gestykulował, widocznie podekscytowany. Cieszyłam się na ten widok, Harry również szeroko się uśmiechał, ukazując dołeczki w policzkach. Przyłapałam Debby na gapieniu się na jego profil. Zachichotałam lekko i wybudziłam ją z transu, gdyby nie ja, prawdopodobnie miałaby jeszcze gorszy rumieniec na twarzy.
- A rodzice? - spytał Haz, pocierając skroń palcem wskazującym.
- Moi oczywiście znieśli to lepiej. Byli przyzwyczajeni do moich wybryków, przez to co wyrabialiśmy razem. - chłopak pokręcił rozbawiony głową, chwilo spuszczając wzrok na swoje dłonie. - Tak jak mówiłem, rodzice Angie to zupełnie inna kwestia. Ale zaczynają powoli z tym żyć. Już nie spotykam się z liściem za każdym razem, gdy przechodzę przez próg ich domu.
Zaśmialiśmy się we troje.
- Uhm, przepraszam, że przeszkadzam, ale.. o co chodzi? - nieśmiało zapytała Debby, zakładając kosmyk włosów za ucho. No tak, trochę zapomnieliśmy o jej istnieniu, a to naturalne, że chciała wiedzieć, o co chodzi w rozmowie. Spojrzałam się asekuracyjnie na Niall'a, który uśmiechnął się. Widocznie mało go już to wzruszało.
- Uhm, Angie to moja dziewczyna. I jest w ciąży. - prędko wyjaśnił, nawet się nie zająkując. Wzruszył ramionami, gdy brunetka posłała mu współczujące spojrzenie. W końcu nie wyszło tak źle.



Przechadzałyśmy się z Debby dookoła boiska, na którym miejsce miał trening. Musiałam przyznać, że bardzo polubiłam tą dziewczynę. Była taka.. normalna. Poza tym wydawało się, że ona też polubiła moje towarzystwo.
- Harry jest chyba bardzo dobry w tym, co robi. To znaczy nie znam się zbytnio..
- Jest. - uśmiechnęłam się, zerkając przelotnie na jego sylwetkę. Biegł z zadziwiającą prędkością z piłką w stronę bramki. - Chce zostać piłkarzem.
- Fajnie. - dziewczyna pokiwała głową. - Znasz jeszcze kogoś z drużyny?
- No tak.. praktycznie wszystkich. Ale najlepiej Loui'ego i Liam'a. - pokazałam ich Debby na boisku.
- Przystojni. - uśmiechnęła się szeroko - To Twoi kumple?
- Niezupełnie. - zrobiłam kwaśną minę, opierając się o barierki. - Moi ex, można powiedzieć.
- Oh. - dziewczynę lekko zatkało. - Mogę spytać co się stało?
Pokiwałam lekko głową, spuszczając wzrok. W końcu co mi zależało.
- Louis mnie zdradził, natomiast do Liam'a nie czułam tego czegoś. - odpowiedziałam na jednym wydechu.
- W takim razie sukinsyn z tego pierwszego. - zaśmiałam się, przyznając jej rację. - Zdradzać taką dziewczynę jak Ty? Musi mieć nie po kolei w głowie!
- Dzięki.
- Wybierzemy się gdzieś po szkole? No wiesz, Ty, ja i może Harry? - zaproponowała, pochylając się nade mną. Nie musiałam się długo zastanawiać. Zgodziłam się.


Minęły dwa tygodnie od pojawienia się Debby i mogłam szczerze przyznać, że się zakumplowałyśmy. Co więcej z każdym dniem coraz bardziej dało się zauważyć, że mają się z Harry'm ku sobie.
- Zaproś ją gdzieś, proszę Cię. - zaśmiałam się na widok loczka, który nie mógł oderwać wzroku od wcześniej wspomnianej brunetki, gdy ćwiczyła na w-fie. Prychnął pod nosem, za co zgromiłam go wzrokiem.
- No okej, okej! - podniósł ręce w obronnym geście. - Zrobię to… kiedyś.
- Dzisiaj.
- Co? Nie!
- Jeżeli tego nie zrobisz, to powiem jej, że Ci się podoba.
Harry naburmuszył się lekko i założył ręce na siebie.
- Wiesz co? Głupia jesteś.
Uśmiechnęłam się zwycięsko. Wygrałam.


* Harry's pov *


- Hej Debby, odwieźć Cię do domu? - złapałem dziewczynę za nadgarstek na parkingu przed szkołą. Caroline wybierała się dzisiaj do Niall'a, więc nie musiałem martwić się o to, że szłaby gdzieś sama.
- Jasne. - brunetka odgarnęła włosy z twarzy.
W ciszy zaprowadziłem ją do swojego samochodu i otworzyłem przed nią drzwi. Lekko zszokowana moim jakże dżentelmeńskim zachowaniem, cicho podziękowała i zapięła pasy. Po chwili siedziałem już za kierownicą auta i wyjeżdżałem z parkingu. Dziewczyna podała mi swój adres, przyglądając mi się długo. Uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem do tego przyzwyczajony.
Rozpocząłem lekką rozmowę, z powrotem włączając swój tryb amanta. Brunetka co chwila rumieniła się. Jazda nie trwała długo. Już po chwili zatrzymałem się pod średniej wielkości domem. Zanim Debby zdążyła zareagować, podbiegłem do drzwi od jej strony i je przed nią otworzyłem. Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
Nie chcąc już dłużej czekać, walnąłem prosto z mostu:
- Dasz się zaprosić na kolację? Jutro wieczorem. - uśmiechnąłem się uwodzicielsko, co widocznie nie wyszło mi z wprawy, bo już po chwili mogłem obserwować jak pod dziewczyną uginają się kolana.
- Z przyjemnością. - wydusiła.
- Przyjadę jutro po Ciebie o 6. - puściłem jej oczko i już chciałem otwierać sobie drzwi, gdy brunetka złapała mnie za nadgarstek i odwróciła z powrotem do siebie. Nie minęła chwila, gdy pociągnęła mnie za koszulkę, zmuszając bym trochę się zniżył i wpiła w moje usta.




xxxxxxxxxxxxxxx
cześć, cześć, wiem, długo mnie nie było:( ale przynajmniej wracam z weną